Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

35 lat temu w Montrealu ZSRR padł na kolana

Kamil Balcerek
Tomasz Wójtowicz prezentuje złoty medal zdobyty w Montrealu
Tomasz Wójtowicz prezentuje złoty medal zdobyty w Montrealu Karol Wiśniewski
Jak się udało Tomaszowi Wójtowiczowi i reprezentacji Huberta Wagnera pokonać ZSRR w 1976 roku, zwiedzić cywilizowaną Kanadę i sięgnąć po jedyne w historii polskiej siatkówki olimpijskie złoto - pisze Kamil Balcerek.

W niedzielę, 31 lipca minie dokładnie 35 lat od największego sukcesu w historii polskiej siatkówki. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Montrealu drużyna prowadzona przez Huberta Wagnera sięgnęła po złoty medal, ogrywając w finale po tie-breaku ZSRR. W składzie ówczesnej kadry grali tak znani siatkarze, jak Edward Skorek czy Ryszard Bosek. Byli w niej także dwaj zawodnicy Avii Świdnik: Lech Łasko i Tomasz Wójtowicz.

- Nasza drużyna to była mieszanka doświadczenia z młodością - wspomina Wójtowicz. - Impreza w Montrealu była bardzo ciężka. Kilka naszych spotkań skończyło się po tie-breakach, a Rosjanie zmierzając do finału gładko wygrywali mecze po 3:0.

Potyczka finałowa także zakończyła się po pięciu setach (11:15, 15:13, 12:15, 19:17, 15:7) i mimo że w Polsce mecz rozpoczął się równo o północy (z 30 na 31 lipca), ściągnął przed szklane ekrany miliony widzów. - To było emocjonujące spotkanie, pełne zwrotów akcji. W tie-breaku Rosjanie mieli nas już dość, ale mogli wcześniej ten mecz wygrać. W czwartym secie mieli w górze piłki meczowe, nie potrafili jednak tego wykorzystać - wspomina Wójtowicz.

Olimpiada w Montrealu dla polskich siatkarzy była nie tylko imprezą sportową, ale także okazją do zobaczenia cywilizowanego świata. - Na pewno tak, choć ja pierwszy wyjazd zagraniczny zaliczyłem już w 1971 roku. To był szok cywilizacyjny - przyznaje lubelski siatkarz. - Przy okazji różnych wypraw zwiedziliśmy kawałek świata, choć nie zawsze trafiła się okazja do zwiedzania. Były treningi, mecz i trud-no wygospodarować czas na przyjemności. W Montrealu wszędzie jeździliśmy pod ścisłą ochroną. Udział w olimpiadzie był jednak czymś wspaniałym, mogliśmy spotkać najlepszych sportowców z całego świata. Takich rzeczy się nie zapomina.

Obecnie sukces złotej drużyny jest tylko wspomnieniem z historii, ale pomimo upływu 35 lat, polskiej kadrze nigdy nie udało się wyrównać wyczynu Tomasza Wójtowicza i spółki. Sukces ten jest przypominany tylko przy okazji tradycyjnego Memoriału Huberta Wagnera, ale sami siatkarze ówczesnej kadry lubią wracać do tamtych niezapomnianych chwil. Najlepszym tego przykładem jest właśnie Wójtowicz, który przed rokiem, przy okazji remontu domu, postanowił wygospodarować miejsce na swo- je trofea, nie tylko te przywiezione z Kanady.

- Do tej pory wszystkie pamiątki leżały w kartonach czy workach, bo nie było dla nich odpowiedniego miejsca. Z tego co wiem, moi koledzy też mają wszystko pochowane w tapczanach (śmiech) - mówi Wójtowicz. - Postanowiłem te pamiątki wyeksponować. Cieszyć się ich widokiem. Pokazać innym. Wcześniej nie było okazji, aby tak uczynić.

Schodząc do "samotni" mistrza, zlokalizowanej w piwnicy, można zobaczyć plakaty i artykuły sprzed lat. Jest podobizna siatkarza z MŚ w Meksyku, jest także z Montrealu. Widać też zdjęcia z imprez, meczów i okładek sportowych gazet z całego świata. Gdy kończą się schody, zaczyna się prawdziwa wystawa, jakiej nie powstydziłoby się żadne muzeum.

Centralny punkt galerii zapiera dech w piersiach. Są puchary, medale, odznaki i proporczyki. Są oczywiście pamiątki przywiezione ze wszystkich stron świata.

- To sombrero z Meksyku, to pamiątka przywieziona z Hongkongu, a ta z Montrealu - wylicza jeden z najlepszych siatkarzy świata minionego stulecia. - Było tego więcej, ale kryształy się potłukły lub poszły na wazony (śmiech). Tutaj udało mi się umieścić wszystko to, co przetrwało próbę czasu.

W centralnym punkcie piwnicznego pokoju stoi wygodny, skórzany fotel, na którym w wolnych chwilach złoty medalista może się delektować wybitną przeszłością i czekać na swoich następców.

- Minęło już 35 lat od naszego sukcesu, ale ostatnio reprezentacja gra coraz lepiej, więc jest szansa, że w końcu się doczekamy powtórki, bo lata lecą...

W Montrealu...

Letnie igrzyska w Montrealu były dla Polski najlepsze w historii. Nasza reprezentacja, która do Kanady wybrała się w składzie 207 osób, zdobyła 26 krążków. Na tę liczbę złożyło się 7 złotych medali, 6 srebrnych i 13 brązowych.

Cztery lata później (w 1980 roku w Moskwie) Polacy zdobyli co prawda 32 krążki, ale tylko 3 z najcenniejszego kruszcu. W historii startów na IO nasz kraj jeszcze trzy razy sięgał po 7 złotych medali (w Tokio - 1964 rok, Monachium - 1972 oraz Atlancie - 1996). Co ciekawe, była to także najlepsza olimpiada w sportach drużynowych, bo aż trzy polskie drużyny stanęły na podium. Siatkarze zdobyli złoto (w składzie byli dwaj zawodnicy Avii Świdnik: Lech Łasko i To-masz Wójtowicz), piłkarze nożni wywalczyli srebro (w kadrze grał lublinianin Władysław Żmuda), a piłkarze ręczni sięgnęli po medal koloru brązowego. Ciekawostką jest także to, że brązowy medal wagi półciężkiej zdobył bokser Janusz Gortat, ojciec Marcina, naszego rodzynka w koszykarskiej lidze NBA.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski