Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur Borkowski nie żyje. Był naszym szefem i przyjacielem

Teresa Dras
Artur Borkowski w „Kurierze Lubelskim” przepracował wiele lat, od 1984 do 2015 r. - To był dobry człowiek, ciepły, sympatyczny, o ogromnej kulturze osobistej - mówi o nim Mietek Jurecki
Artur Borkowski w „Kurierze Lubelskim” przepracował wiele lat, od 1984 do 2015 r. - To był dobry człowiek, ciepły, sympatyczny, o ogromnej kulturze osobistej - mówi o nim Mietek Jurecki fot. Anna Kurkiewicz
Trudno uwierzyć w jego nieobecność. Artur Borkowski odszedł stanowczo za wcześnie. To wielka strata dla przyjaciół, dla środowiska dziennikarskiego, którego był tak znakomitym reprezentantem i dla lubelskiej kultury.

Pracował w radiu, telewizji, ale najdłużej z nami - w redakcji „Kuriera Lubelskiego”.

- Nie wierzę, że mówimy o nim w czasie przeszłym - prawie wykrzyczał przez telefon Mieczysław Jurecki, znakomity gitarzysta i kompozytor. - Artur pomagał mi przy organizacji festiwali „Solo życia” i „Diamenty Lublina”. Wszystko co było do zrobienia, robił od razu, szczerze, z serca, nie dlatego, że chciał urosnąć w oczach innych, ale wierzył w sens pomagania. To był dobry człowiek, ciepły, sympatyczny, o ogromnej kulturze osobistej, dużo wiedział - wspomina muzyk.

Artur Borkowski urodził się 24 kwietnia 1958 roku w Lublinie. Był uczniem Szkoły Podstawowej nr 19 i IV LO im. S. Sempołowskiej. W 1983 roku ukończył studia na Wydziale Prawa i Administracji UMCS z tytułem magistra prawa. Przez całe studia był związany z Radiem Centrum, na drugim roku zaczął współpracę z „Konfrontacjami” - kolumną studencką w „Kurierze Lubelskim”. Miał epizod dziennikarski w „Głosie FSC” i w lubelskiej telewizji kablowej. Pracę w „Kurierze Lubelskim” zaczął w 1984 roku i zaliczył u nas wszystkie szczeble kariery - był dziennikarzem, redaktorem, sekretarzem redakcji, zastępcą redaktora naczelnego, redaktorem naczelnym i szefem działu magazynowego. W 2015 roku postanowił zmienić zawód i odszedł z redakcji.

Życie ścieliło mu się do stóp. Miał urodę, inteligencję, zdolności, świetną pozycję zawodową, szczęśliwą rodzinę, piękny dom. Dobre dni przeminęły. Kilka ostatnich lat zabrała mu choroba. Umarł w niedzielę, 6 lutego 2022 r. w Kocku.

Jaki był Artur? - zapytałam o to kilka osób. Oto ich wspomnienia:

- Kociarz o wielkim sercu - mówi o nim Sylwia Szewc-Koryszko, redaktor naczelna „Kuriera Lubelskiego”. I tak wspomina Artura: „Musiałem go przygarnąć, przecież nikt takich kotów nie chce” - opowiadał mi o kolejnym „dachowcu”, który znalazł w jego domu miskę, ciepły kąt i co najważniejsze, serce nowego właściciela. Potem pokazał mi zdjęcie. Kot był okaleczony, o ile dobrze pamiętam - ktoś go oślepił i mocno poturbował. W jego domu takich kocich podopiecznych, ale nie tych pięknych rasowych, tylko zwykłych, nieraz skrzywdzonych przez ludzi i porzuconych, była cała gromadka. Często opowiadał mi o nich, w końcu obydwoje byliśmy kociarzami. Artur pochylał się nad losem wielu zwierząt, wspierał przytulisko dla psów w Rachowie Starym koło Annopola, zachęcał do adopcji podopiecznych lubelskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt. W jednym ze swoich felietonów napisał, jak bardzo cieszył się, gdy podczas jednej z akcji adopcyjnych w tymże właśnie schronisku kilkanaście zwierząt znalazło właścicieli, jednocześnie dodając z żalem, że „tak rzadko (…) potrafimy dawać siebie innym.” Artur nie robił tego rzadko, on robił to na co dzień. Na ile potrafił dawał siebie innym, w szczególności tym słabszym - ludziom i zwierzętom.

- W pamięci na zawsze pozostanie mi jego ogromna ludzka wrażliwość, dziennikarska wnikliwość, ale taka bez nachalności - mówi Sylwia Szewc-Koryszko. - Jako szef piątkowego Magazynu „Kuriera” bardzo dbał o szczegóły, wszystko musiało być dobrze zaplanowane i dopracowane w najmniejszym detalu. W jego tekstach, wywiadach czy reportażach zawsze można było dostrzec szacunek dla rozmówcy i jego historii, potrafił uchwycić sedno tego, co druga osoba chciała mu przekazać. W tych tekstach było też wiele ciepła i pokory, bo sam taki właśnie był.

Barbara Luszawska, szefowa marketingu w Centrum Kultury w Lublinie: - Pamiętam, że lubił Grzegorza Turnaua. Był dziennikarzem z prawdziwego zdarzenia, wnikliwym, autentycznie zainteresowanym tym, czym się zajmował, czyli muzyką.

Włodzimierz Spasiewicz, kolega z redakcji: - O muzyce rozmawialiśmy z Arturem rzadko, różne mieliśmy gusta, on był fanem rocka, ja jazzu, a zwłaszcza Milesa Davisa, gdy ten podłączył się do prądu. Na jego punkcie mam kompletnego fioła. Kiedyś opowiedziałem Arturowi o swoich poszukiwaniach płyt Henry’ego Kaisera i Wadady Leo Smitha, którzy nagrali utwory elektrycznego Milesa. Pierwszą kupiłem w EMPiKu, pozostałych dwóch nie mogłem nigdzie trafić. Artur obiecał pomoc, w końcu wiele lat siedział w muzyce i miał rozległe kontakty. Po paru miesiącach, gdy straciłem już wszelką nadzieję, przyniósł mi na biurko przesyłkę z Kanady: „Jedna jest ze sklepu, druga z komisu” - powiedział. Czym mogłem mu się odwdzięczyć? Jasne, że płytą. Gdy spotkaliśmy się na pożegnalnej imprezie, po jego rozstaniu z „Kurierem”, wręczyłem mu krążek w pudełku - wspólne dzieło całej redakcji, każdy zaproponował jeden utwór, okładkę zaprojektowała nasza graficzka, a ja wymyśliłem tytuł - FREE AS A BIRD. Piosenkę Beatlesów umieściłem na pierwszym miejscu. Nie wiem, czy płyta mu się podobała. Puściliśmy ją, ale gwar był taki, że niewiele było słychać. Ale gdy spojrzał na okładkę, wysunął do góry kciuk.

- Artur Borkowski wprowadzał mojego brata w tajniki zawodu dziennikarza, a później, po części, i mnie, gdy rozpoczęłam pracę w „Kurierze” - wspomina Małgorzata Genca, fotoreporterka „Kuriera Lubelskiego”. - Wielokrotnie realizowaliśmy wspólnie, często podsuwane przez niego, tematy dziennikarskie. Miał niesamowitą łatwość oczarowywania swojego rozmówcy. Przysłuchując się wywiadom Artura, byłam pod ogromnym wrażeniem nie tylko jego wiedzy, ale i lekkości, z jaką prowadził te rozmowy. Zawsze starał się pomagać nie tylko czytelnikom, ale też nam, w zespole redakcyjnym. Jego styl dziennikarski, empatia i nienaganne maniery powinny być wzorem w tym zawodzie.

Żegnaj Arturze. Odszedłeś o wiele za wcześnie. Będzie nam Cię brakowało.

Uroczystości pogrzebowe odbędą się w piątek, 11 lutego o godz. 14 w kaplicy cmentarnej przy ul. Unickiej w Lublinie.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski