Dofinansowanie metody in vitro przez miasto już w 2023 r.? Chcą tego politycy PO, ale szanse są niewielkie

Projekt ma charakter ogólnopolski, a pełnomocnikiem na szczeblu krajowym została Agnieszka Pomaska, w regionie lubelskim zaś poseł Marta Wcisło. - Niepłodność według WHO to choroba cywilizacyjna, którą trzeba leczyć i przeznaczać na nią określone środki finansowe – mówił Stanisław Żmijan, przewodniczący regionu lubelskiej PO.
- Chcemy przywrócić finansowanie in vitro, by min. na ten cel było wydawane 500 mln zł i by wszedł w życie już w styczniu 2023 r. - przekonuje Marta Wcisło.

Metoda in vitro nie jest refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia, ale dofinansowanie procedury może odbywać w ramach działań samorządu. Z naszego regionu kroki ku temu zostały podjęte w Świdniku. W 2021 w ramach Budżetu Obywatelskiego wybrano 17 projektów, z czego jeden to Miejski Program In Vitro. Jego pomysłodawczyniami były radna Magdalena Szabała (Świdnik Wspólna Sprawa) oraz radna powiatowa Edyta Lipniowiecka.

Być może metoda in vitro będzie finansowana w Lublinie. - Stosowny program jest opracowany i jesteśmy gotowi do jego wdrożenia – mówi Jarosław Pakula, przewodniczący rady miejskiej. Program o którym mówi Pakuła ma swoje źródła w 2019 r., kiedy na wniosek „Inicjatywy 100-lecia Głosu Polek” rada miasta, głosami radnych w klubu Żuka, poparła petycję w sprawie in vitro. Dlaczego wówczas w budżecie miasta nie znalazły się pieniądze na program? - Program dofinansowania do leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego dla mieszkańców Lublina uzyskał pozytywną opinię Prezesa Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji w grudniu 2020 r., już po podjęciu przez Radę Miasta uchwały budżetowej na 2021 r. - informuje Katarzyna Duma, rzecznik ratusza. Potem przyszedł covid-19 i wojna na Ukrainie, które zatrzymały program w ratuszu.
Także w projekcie budżetu miasta na 2023 r. nie znalazło się miejsce na finansowanie metody in vitro. - Debata nad budżetem trwa i będziemy namawiać prezydenta by ten program został uwzględniony – przekonuje Pakuła. Biorąc pod uwagę fakt, że prezydent na ostatniej sesji rady miasta nowy budżet uznał za krytyczny, szanse na to, że znajdą się w nim pieniądze na in vitro są minimalne, by nie powiedzieć zerowe. Jarosław Pakuła ma tego świadomość. - Jeżeli nie uda się teraz, to będziemy chcieli, żeby program został wprowadzony w ciągu roku – uważa Pakuła. Miasto miałoby przeznaczyć na dofinansowanie in vitro 1,3 mln zł. Z programu mogłoby skorzystać 130 par.

Optymizmu Pakuły nie podziela jego polityczny antagonista z rady miasta, Marcin Jakóbczyk: - Z uwagi na putinflacje sytuacja finansowa miasta jest trudna, a zadłużenie rośnie w zatrważającym tempie, więc na pewno pieniędzy na realizację takiego programu nie ma. Ale to nie jedyny powód, dla którego nie zyska on poparcia radnych PiS-u. – Ten program budzi kontrowersje społeczne z uwagi na rozmaite aspekty etyczne i związaną z tym procedurę. Wsłuchując się w głos mieszkańców i sumienia mówimy o tym, że nie ma miejsca na finansowanie tego programu – zaznacza Jakóbczyk.

Póki co niepłodne pary za swoje marzenia o dziecku muszą płacić ze swojej kieszeni. - Koszt punkcji, zapłodnienia pozaustrojowego i transferu zarodków wynosi w Klinice Bocian w Lublinie 6500 zł. Do tego jeszcze dochodzą koszty leków do stymulacji, które również mogą być refundowane, jak i obowiązkowych badań i wizyt u lekarza. Ostateczna cena w dużej mierze zależy od stanu zdrowia pacjentów i tego, jakich metod in vitro potrzebują, a także leków i badań – wskazuje dr Grzegorz Mrugacz, dyrektor medyczny Kliniki Bocian.

Mrugacz informuje, że w tej chwili w Klinikach Bocian, które działają na terenie ośmiu miast w Polsce realizowanych jest kilkanaście samorządowych programów dofinansowania do in vitro.