Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hummel 4. Liga. Kapitalna seria Janowianki trwa. Trwa też seria Lublinianki, ale zgoła inna…

Kamil Wojdat
Kamil Wojdat
Łukasz Kaczanowski
Łukasz Kaczanowski
(W tym roku Janowianka zagra w lidze jeszcze z Kryształem Werbkowice i Cisowianką Drzewce)
(W tym roku Janowianka zagra w lidze jeszcze z Kryształem Werbkowice i Cisowianką Drzewce) fot. MKS Janowianka Janów Lubelski/Facebook
Janowianka Janów Lubelski nie przestaje zadziwiać. Beniaminek wygrał jedenasty mecz w sezonie i dalej jest liderem rozgrywek. W dolnej strefie tabeli Lublinianka, który przegrała po raz czwarty z kolei.

Liderująca Janowianka ma swoim koncie ma już 36 punktów (bilans: 11-3-1). Zespół trenera Ireneusza Zarczuka jedyną porażkę poniósł 20 sierpnia, w wyjazdowej konfrontacji ze Stalą Kraśnik (1:2). Od tego czasu z placu boju pokonanym więcej nie schodził.
W niedzielę piłkarze z Janowa Lubelskiego wygrali u siebie ze Stalą Poniatowa 2:0. Do przerwy kibice zgromadzeni na stadionie bramek jednak nie oglądali. Goście postawili trudne przed liderem trudne zadanie.

- Pierwsza połowa była wyrównana, nawet z lekkim wskazaniem na mój zespół. Dobrze ustawiliśmy się w środku pola, nastawiając się na kontrataki. Janowianka nie mogła nam zbyt wiele zrobić - ocenia szkoleniowiec Stali Poniatowa, Konrad Szmyrgała. - Przy wyniku 0:0 mieliśmy dwie stuprocentowe okazje. Jedną w pierwszej i jedną w drugiej połowie spotkania. Mogło być zatem różnie - dodaje.

Z jego zdaniem, po części, zgadza się prowadzący Janowiankę Ireneusz Zarczuk.

- Faktycznie pierwsza połowa była wyrównana, a rywale mieli swoją sytuację bramkową. My także jednak mieliśmy dwie, może nie stuprocentowe, ale dobre okazje: Jakuba Lebiody i Adama Pawełkiewicza. Po przerwie natomiast już mocno przyspieszyliśmy, w efekcie czego padł gol dla nas. Później stwarzaliśmy sobie jeszcze kolejne okazje na podwyższenie wyniku, ale ich nie wykorzystaliśmy. Dlatego też emocje w tym meczu towarzyszyły nam niemal do samego końca - twierdzi trener Zarczuk.

Rezultat, po kilkupodaniowej, składnej i szybkiej akcji z 60. minuty spotkania, otworzył Juri Perin, dla którego było to trzynaste trafienie w sezonie.

- Największym problemem były warunki atmosferyczne. Mecz toczył się przy padającym deszczu, a boisko jest jakie jest, więc na pewno aura pogodowa nie sprzyjała budowaniu składnych akcji. Słowa uznania dla moich piłkarzy, że potrafili w nich skonstruować takie ataki jak ten na 1:0 - cieszy się Ireneusz Zarczuk, który w niedzielę poprowadził Janowiankę w 150 oficjalnym meczu o punkty.

Także Perin ustalił wynik w doliczonym czasie gry. Rajdem spod własnego pola karnego popisał się wówczas Nigeryjczyk, Daniele Eze. Przebiegł całe boisko, a następnie na 5. metr wyłożył piłkę wbiegającemu Ukraińcowi, który pewnie umieścił piłkę w siatce (2:0).

Dwa punkty za liderem są Stal Kraśnik, Cisowianka Drzewce i Start Krasnystaw. Ci ostatni triumfowali na Wieniawie z Lublinianką 2:1.

- Łatwo nie było. Zwłaszcza dlatego, że mieliśmy spore kłopoty personalne. Kontuzje, kartki, a do tego czterech młodych graczy miało mecz o awans do Makroregionalnej Ligi Juniorów z Motorem Lublin (zwycięstwo Startu 2:0 - przyp. red.), więc musiało pomóc w osiągnięciu tego celu. W efekcie dysponowałem tak naprawdę jedenastoma zdrowymi zawodnikami. Awaryjnie dowołany został Miłosz Ciechan, który od jakiegoś czasu już z nami nie trenuje. Rozegrał pełne 90 minut - opisuje trener Startu, Marek Kwiecień.

Na ławce zasiadł natomiast tata dowołanego Miłosza Ciechana, 49-letni Marcin Ciechan. Jednym zdaniem rzucone zostały wszystkie siły na pokład.

- Z taką trudną sytuację kadrową miałem w tym roku do czynienia po raz pierwszy - mówi szkoleniowiec drużyny z Krasnegostawu.

Wynik dla gości z rzutu karnego w 13. minucie otworzył Jarosław Milcz.

- Jedenastka dosyć wątpliwa. Śmiem nawet twierdzić, że nie powinno jej być - ocenia trener „Dumy Lublina”, Marcin Zając.

Jego piłkarze mieli w pierwszej połowie kilka dogodnych okazji, ale dobrze spisywał się stojący między słupkami bramki Startu Szymon Dubaj. W jednej z sytuacji uratował go natomiast kolega z drużyny, Maciej Łopuszyński.

- W pierwszej połowie połowie Lublinianka miała jedną sytuację, ale uważam, że przed przerwą też dobrze się prezentowaliśmy. Oprócz gola była jeszcze poprzeczka po strzale z rzutu wolnego Jarosława Milcza - zauważa szkoleniowiec Startu, Marek Kwiecień.

Po zmianie stron padły dwie bramki, a wcześniej (w 70. min.) za drugą żółtą kartkę boisko opuścić musiał gracz Lublinianki, Szymon Zabłotny. Mimo to gospodarze doprowadzili w 79. min. do remisu. Na listę strzelców wpisał się Tomasz Kłos (1:1). Cztery minuty później, za sprawą Łukasza Struga, odpowiedzieli goście (1:2).

- Po raz kolejny strzelamy bramkę, a chwilę później ją tracimy. Jest zatem duży niedosyt. Tym większy, że przez większość meczu byliśmy przy piłce, staraliśmy się konstruować akcje, ale brakowało ostatniego podania, dokładności i cierpliwości - wylicza trener Lublinianki.

Być może o dokładność byłoby łatwiej, gdyby nie stan murawy…

- Boisko na Wieniawie jest w katastrofalnym stanie. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że w takim nie było już dawno. W weekendy jednak odbywa się tu nawet pięć meczów. Musimy jednak sobie z tym radzić - mówi trener Zając.

W niedzielę lepiej jednak poradził sobie z tym Start Krasnystaw, który po zeszłotygodniowym hicie z Janowianką (porażka 0:1) wrócił na ścieżkę zwycięstw. Trochę żalu po tamtej przegranej miał do arbitra trener Startu, Marek Kwiecień.

- Zaczyna być tak, że o wyniku decyduje nie forma na boisku, a forma sędziego - dzieli się swoimi przemyśleniami szkoleniowiec.

Przy prowadzeniu Janowianki 1:0, w 70. min. Start wyrównał, ale arbiter przy strzale głową gracza gospodarzy odgwizdał przewinienie na rywalu. Dziesięć minut później piłka po raz kolejny wpadła do siatki zespołu z Janowa Lubelskiego, ale w polu karnym gości trzymając się za nogę z bólu zwijał się wówczas gracz Startu i zanim futbolówka wylądowała w siatce, sędzia przerwał grę, aby zobaczyć co mu dolega. Sędzia uznał, że pod pole karnym Janowianki faulował Przemysław Kanarek. Zawodnik Startu nie zgadzał się z tą decyzją i za dyskusję obejrzał dwie żółte, a w konsekwencji czerwoną kartkę.

- Co do spotkania ze Startem to uważam, że przy pierwszym nieuznanym golu dla rywali podjęta przez sędziego decyzja się obroni, ale inna decyzja także by się obroniła. Natomiast jeśli chodzi o drugą sytuację, to myślę, że prawidłowo arbiter przerwał grę. Zawodnik rywali leżał na boisku, więc trzeba reagować w takich sytuacjach. Nigdy nie wiadomo, co się stało. Moja drużyna po gwizdku od razu stanęła, a rywale trafili wówczas do siatki - analizuje szkoleniowiec Janowianki, Ireneusz Zarczuk.

- Piłka nożna to specyficzna gra. Arbitrzy popełniają błędy i sami tego doświadczyliśmy choćby w meczu z Ładą Biłgoraj (remis 1:1 - przyp. red.), gdzie czerwoną kartkę obejrzał zawodnik, który nie brał udziału w akcji. Sędzia podszedł wtedy do mnie już w przerwie spotkania i przeprosił za pomyłkę, a to też bardzo ważne, aby umieć się zreflektować - dodaje.

Wyniki 15. kolejki i tabela ligowa:
Motor II Lublin - Górnik II Łęczna 0:0
Gryf Gmina Zamość - Lewart Lubartów 1:2
Huragan Międzyrzec Podlaski - Stal Kraśnik 1:4
Opolanin Opole Lubelskie - Tomasovia Tomaszów Lubelski 1:2
Granit Bychawa - Ogniwo Wierzbica 4:1
Grom Kąkolewnica - Cisowianka Drzewca 0:3
Łada 1945 Biłgoraj - Kryształ Werbkowice 2:1
Janowianka Janów Lubelski - Stal Poniatowa 2:0
Lublinianka Lublin - Start Krasnystaw 1:2

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski