Liderująca Janowianka ma swoim koncie ma już 36 punktów (bilans: 11-3-1). Zespół trenera Ireneusza Zarczuka jedyną porażkę poniósł 20 sierpnia, w wyjazdowej konfrontacji ze Stalą Kraśnik (1:2). Od tego czasu z placu boju pokonanym więcej nie schodził.
W niedzielę piłkarze z Janowa Lubelskiego wygrali u siebie ze Stalą Poniatowa 2:0. Do przerwy kibice zgromadzeni na stadionie bramek jednak nie oglądali. Goście postawili trudne przed liderem trudne zadanie.
- Pierwsza połowa była wyrównana, nawet z lekkim wskazaniem na mój zespół. Dobrze ustawiliśmy się w środku pola, nastawiając się na kontrataki. Janowianka nie mogła nam zbyt wiele zrobić - ocenia szkoleniowiec Stali Poniatowa, Konrad Szmyrgała. - Przy wyniku 0:0 mieliśmy dwie stuprocentowe okazje. Jedną w pierwszej i jedną w drugiej połowie spotkania. Mogło być zatem różnie - dodaje.
Z jego zdaniem, po części, zgadza się prowadzący Janowiankę Ireneusz Zarczuk.
- Faktycznie pierwsza połowa była wyrównana, a rywale mieli swoją sytuację bramkową. My także jednak mieliśmy dwie, może nie stuprocentowe, ale dobre okazje: Jakuba Lebiody i Adama Pawełkiewicza. Po przerwie natomiast już mocno przyspieszyliśmy, w efekcie czego padł gol dla nas. Później stwarzaliśmy sobie jeszcze kolejne okazje na podwyższenie wyniku, ale ich nie wykorzystaliśmy. Dlatego też emocje w tym meczu towarzyszyły nam niemal do samego końca - twierdzi trener Zarczuk.
Rezultat, po kilkupodaniowej, składnej i szybkiej akcji z 60. minuty spotkania, otworzył Juri Perin, dla którego było to trzynaste trafienie w sezonie.
- Największym problemem były warunki atmosferyczne. Mecz toczył się przy padającym deszczu, a boisko jest jakie jest, więc na pewno aura pogodowa nie sprzyjała budowaniu składnych akcji. Słowa uznania dla moich piłkarzy, że potrafili w nich skonstruować takie ataki jak ten na 1:0 - cieszy się Ireneusz Zarczuk, który w niedzielę poprowadził Janowiankę w 150 oficjalnym meczu o punkty.
Także Perin ustalił wynik w doliczonym czasie gry. Rajdem spod własnego pola karnego popisał się wówczas Nigeryjczyk, Daniele Eze. Przebiegł całe boisko, a następnie na 5. metr wyłożył piłkę wbiegającemu Ukraińcowi, który pewnie umieścił piłkę w siatce (2:0).
Dwa punkty za liderem są Stal Kraśnik, Cisowianka Drzewce i Start Krasnystaw. Ci ostatni triumfowali na Wieniawie z Lublinianką 2:1.
- Łatwo nie było. Zwłaszcza dlatego, że mieliśmy spore kłopoty personalne. Kontuzje, kartki, a do tego czterech młodych graczy miało mecz o awans do Makroregionalnej Ligi Juniorów z Motorem Lublin (zwycięstwo Startu 2:0 - przyp. red.), więc musiało pomóc w osiągnięciu tego celu. W efekcie dysponowałem tak naprawdę jedenastoma zdrowymi zawodnikami. Awaryjnie dowołany został Miłosz Ciechan, który od jakiegoś czasu już z nami nie trenuje. Rozegrał pełne 90 minut - opisuje trener Startu, Marek Kwiecień.
Na ławce zasiadł natomiast tata dowołanego Miłosza Ciechana, 49-letni Marcin Ciechan. Jednym zdaniem rzucone zostały wszystkie siły na pokład.
- Z taką trudną sytuację kadrową miałem w tym roku do czynienia po raz pierwszy - mówi szkoleniowiec drużyny z Krasnegostawu.
Wynik dla gości z rzutu karnego w 13. minucie otworzył Jarosław Milcz.
- Jedenastka dosyć wątpliwa. Śmiem nawet twierdzić, że nie powinno jej być - ocenia trener „Dumy Lublina”, Marcin Zając.
Jego piłkarze mieli w pierwszej połowie kilka dogodnych okazji, ale dobrze spisywał się stojący między słupkami bramki Startu Szymon Dubaj. W jednej z sytuacji uratował go natomiast kolega z drużyny, Maciej Łopuszyński.
- W pierwszej połowie połowie Lublinianka miała jedną sytuację, ale uważam, że przed przerwą też dobrze się prezentowaliśmy. Oprócz gola była jeszcze poprzeczka po strzale z rzutu wolnego Jarosława Milcza - zauważa szkoleniowiec Startu, Marek Kwiecień.
Po zmianie stron padły dwie bramki, a wcześniej (w 70. min.) za drugą żółtą kartkę boisko opuścić musiał gracz Lublinianki, Szymon Zabłotny. Mimo to gospodarze doprowadzili w 79. min. do remisu. Na listę strzelców wpisał się Tomasz Kłos (1:1). Cztery minuty później, za sprawą Łukasza Struga, odpowiedzieli goście (1:2).
- Po raz kolejny strzelamy bramkę, a chwilę później ją tracimy. Jest zatem duży niedosyt. Tym większy, że przez większość meczu byliśmy przy piłce, staraliśmy się konstruować akcje, ale brakowało ostatniego podania, dokładności i cierpliwości - wylicza trener Lublinianki.
Być może o dokładność byłoby łatwiej, gdyby nie stan murawy…
- Boisko na Wieniawie jest w katastrofalnym stanie. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że w takim nie było już dawno. W weekendy jednak odbywa się tu nawet pięć meczów. Musimy jednak sobie z tym radzić - mówi trener Zając.
W niedzielę lepiej jednak poradził sobie z tym Start Krasnystaw, który po zeszłotygodniowym hicie z Janowianką (porażka 0:1) wrócił na ścieżkę zwycięstw. Trochę żalu po tamtej przegranej miał do arbitra trener Startu, Marek Kwiecień.
- Zaczyna być tak, że o wyniku decyduje nie forma na boisku, a forma sędziego - dzieli się swoimi przemyśleniami szkoleniowiec.
Przy prowadzeniu Janowianki 1:0, w 70. min. Start wyrównał, ale arbiter przy strzale głową gracza gospodarzy odgwizdał przewinienie na rywalu. Dziesięć minut później piłka po raz kolejny wpadła do siatki zespołu z Janowa Lubelskiego, ale w polu karnym gości trzymając się za nogę z bólu zwijał się wówczas gracz Startu i zanim futbolówka wylądowała w siatce, sędzia przerwał grę, aby zobaczyć co mu dolega. Sędzia uznał, że pod pole karnym Janowianki faulował Przemysław Kanarek. Zawodnik Startu nie zgadzał się z tą decyzją i za dyskusję obejrzał dwie żółte, a w konsekwencji czerwoną kartkę.
- Co do spotkania ze Startem to uważam, że przy pierwszym nieuznanym golu dla rywali podjęta przez sędziego decyzja się obroni, ale inna decyzja także by się obroniła. Natomiast jeśli chodzi o drugą sytuację, to myślę, że prawidłowo arbiter przerwał grę. Zawodnik rywali leżał na boisku, więc trzeba reagować w takich sytuacjach. Nigdy nie wiadomo, co się stało. Moja drużyna po gwizdku od razu stanęła, a rywale trafili wówczas do siatki - analizuje szkoleniowiec Janowianki, Ireneusz Zarczuk.
- Piłka nożna to specyficzna gra. Arbitrzy popełniają błędy i sami tego doświadczyliśmy choćby w meczu z Ładą Biłgoraj (remis 1:1 - przyp. red.), gdzie czerwoną kartkę obejrzał zawodnik, który nie brał udziału w akcji. Sędzia podszedł wtedy do mnie już w przerwie spotkania i przeprosił za pomyłkę, a to też bardzo ważne, aby umieć się zreflektować - dodaje.
Wyniki 15. kolejki i tabela ligowa:
Motor II Lublin - Górnik II Łęczna 0:0
Gryf Gmina Zamość - Lewart Lubartów 1:2
Huragan Międzyrzec Podlaski - Stal Kraśnik 1:4
Opolanin Opole Lubelskie - Tomasovia Tomaszów Lubelski 1:2
Granit Bychawa - Ogniwo Wierzbica 4:1
Grom Kąkolewnica - Cisowianka Drzewca 0:3
Łada 1945 Biłgoraj - Kryształ Werbkowice 2:1
Janowianka Janów Lubelski - Stal Poniatowa 2:0
Lublinianka Lublin - Start Krasnystaw 1:2
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?