Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak w Lublinie ratowano się przed końcem świata, czyli apokalipsa według Fronczka

Stanisław Żurek
archiwum
Zbigniew Włodzimierz Fronczek zaskoczył czytelników kolejną edycją serii Książki Duma Lublina. Opublikował w niej 10 tomów, wśród nich zbiory poezji, opowieści i tom krytycznoliteracki „Szkicownik” (tom 2) poświęcony dokonaniom lubelskich twórców. Piękna seria wyróżniona została nagrodą specjalną w wojewódzkim konkursie im. Pawła Konrada „Na Najpiękniejszą książkę Roku 2022”

W Lublinie pieniędzy na serie literackie nikt nie wyłoży, ale lubelską literaturę w kraju cenią, w sfinansowanie książek twórców znad Bystrzycy zaangażował się krakowski Instytut Literatury. Chwała krakowskiemu sponsorowi, brawa dla lubelskich autorów, uznanie dla redaktora i wydawcy serii.

Jej ozdobą jest zbiór sensacji historyczno-obyczajowych „Koniec świata w Lublinie” autorstwa redaktora serii Z.W. Fronczka. Tytuł intrygujący, Fronczek lubi i potrafi raczyć czytelnika niesamowitościami o wampirach, strzygach i demonach, których na lubelskim gruncie ujawnił trzy tuziny i nie zawahał się podać ich imion. Kto sięgnie po tom o lubelskim końcu świata, nie będzie zawiedziony.

- Czy w Lublinie ratowano się przed końcem świata? – można zapytać po tych wywodach.

Nie jeden raz a razy kilka – odpowiadam za autorem omawianego zbioru. Fronczek ma zacięcie archiwisty, intuicję i – co ważne zarówno w życiu jak i literaturze – niebywałe szczęście, potrafi odnaleźć dzieła, relacje, ciekawostki, które umykały wielu pokoleniom historyków i regionalistów.

Zdarzyło się w roku 1599, dokładnie w czerwcu – jak rzecz przedstawia nasz znawca zjawisk niecodziennych – iż na drzwiach lubelskiego Trybunału Koronnego przybito płachtę papieru zapisaną kilkoma zdaniami. Był to list nieznanego autora do mieszkańców miasta z informacją o końcu świata. Apokalipsa miała nadejść niebawem, za tydzień, w pierwszy dzień po najkrótszej nocy roku. Życzliwy nieznajomy informował, że ocalenie jest możliwe. Nie tylko Lublin, ale i świat cały, mógł uratować chojrak, który na czarnej świni byłby zdolny objechać lubelski gród.

Lęk przed końcem świata jest wielki i nietrudny do wyobrażenia. Każdy wie, że umrze, więc nikt nie ma wątpliwości: koniec świata nastąpi! Wcześniej czy później. Ale dlaczego kres wszystkiego miałby nastąpić za tydzień? Za szybko, za wcześnie! –
krzyknie w odruchu protestu ten i tamten. Pospieszny lament jest zbyteczny. List zawierał przecież życzliwą acz – z dzisiejszego
punktu widzenia – humorystyczną radę. Aby uratować Lublin i cały świat należało jedynie dosiąść czarnego prosiaka i dobrnąć do mety.

Nie można powiedzieć, że wszystkie siły zła sprzysięgły się przeciw Lublinowi! Nieoczekiwanie i nie wiedzieć skąd czarny wieprzek – wielki i rozbrykany – pojawił się na lubelskich ulicach. Czarnego świniaka nie musiano już więc szukać! Znalazł się i śmiałek, który za sowite honorarium, gotów byłby do niecodziennej galopady! W serca lublinian wstąpiła nadzieja! Nie żałowano również grosza dla ujeżdżacza.

W dniu 24 czerwca 1599 roku – dzień przed zapowiadanym końcem świata – niejaki Jonas, rosłe i krzepkie chłopisko, Cygan z dziada pradziada, dosiadł czarnego wieprza i spod Bramy Krakowskiej i obrał kurs ku Czechówce. To nie był niezwykły prosiak. To okazały knur, w którego skórze siedział zły duch. O złym duchu w świńskiej skórze anonimowy autor listu nic nie wspominał, ale w Lublinie wiedziano, kto w wieprzu piszczy! Fronczek tego nie wymyślił, informację o zapasach ze złym duchem odkrył w dziele francuskiego autora Jeana Pierre’a Mourona „Metusco, książę z Lublina”.

I jeszcze jedna ciekawostka odnotowana przez Fronczka, którą można potraktować jako wstęp do tej relacjonowanej powiastki. Biskup Wincenty Kadłubek, mąż uczony i świątobliwy, w roku pańskim 1199 uwolnił Lublin z mocy złego ducha, konkretnie z mocy diabła. Pokonanego piekielnika uwięził w skórze czarnego wieprza. Na długie, na bardzo długie lata, konkretnie na czterysta!... Ale czas płynie, płynie wartkich strumieniem, trudno uwierzyć, jak szybko upłynęły cztery wieki, rozbrykany knur pojawił się na lubelskim bruku.

Lada dzień, lada godzina mógł zrzucić z siebie świńską szczecinę, przepoczwarzyć się w rogatego czarta i zgotować miastu
zagładę. Aby do tego nie dopuścić, by ocalić miasto, trzeba było kolejny raz zmierzyć ze złym duchem. Francuska publikacja o końcu świata w Lublinie pozostaje nieznana, czy też lepiej rzec – zapomniana, przed laty trafiła w ręce Henryka Sienkiewicza,
mistrz odbywający podróż po Francji natrafił na egzemplarz w jednej z księgarń, odrzucił jednak pracę Mourona z niesmakiem i w 48 numerze „Gazety Polskiej” z roku 1879, w stałej rubryce „Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne”, odnotował, że jest bałamutna. Faktycznie, Jan III Sobieski mylił się Francuzowi z Kazimierzem Wielkim, hetman Czarniecki z Zawiszą Czarnym.

Opowiastka – nazwana przez polskiego mistrza – oburzającą, osadzona została w siedemnastym stuleciu i można byłoby ją uznać za romans historyczny upstrzony bajkowymi didaskaliami. To mniej ważne, Fronczek zapewnia, że Jonas wyruszył tuż po wschodzie słońca, a kiedy zegary wskazywały godzinę 15 swoją podróż szczęśliwie zakończył. Jednym słowem: czarta pokonał, Lublin ocalił.

Dlaczego o lubelskich akcjach ratowania świata milczą polskie kroniki i rodzimi autorzy? Czyżby lokalni mistrzowie pióra nie gonili za sensacyjkami? W tamtym czasie – ten fakt należy przypomnieć – w Lublinie żył i tworzył wielki pisarz Sebastian Fabian Klonowic, autor cennych i poważnych prac, poeta niezrównany ale i burmistrz miasta, dożywotni rajca!

Zbigniew Włodzimierz Fronczek i na tę kwestię zwrócił uwagę. Dowodzi przekonywująco, że Klonowic najlepsze dni miał już za sobą. Żona – jędza (jaką tylko w Lublinie można znaleźć – to sformułowanie francuskiego pisarza) nie umilała mu życia, wybitny
twórca ostatnie miesiące życia – schorowany i opuszczony – spędził w przytułku, gdzie żywota dokonał. List przybity do drzwi trybunału, jeśli o nim usłyszał, mógł przyjąć z ulgą, potraktować jako zapowiedź kary dla ludzi, którzy nie odpłacili mu dobrem za jego wspaniałomyślność i życzliwość.

Nie narzekajmy na brak wrażliwości polskich autorów i nie użalajmy się nad ich losem. Należy się cieszyć, iż rzecz arcyciekawą utrwalił w swym dziele francuski podróżnik. Nie on jeden zresztą. Parę lat po śmierci Klonowica pojawił się w Lublinie Chińczyk Lio
Shen Tui, cyrulik, grawer, malarz, literat i obieżyświat. Zbigniew Włodzimierz Fronczek utrzymuje, że przybył do Polski jako współpracownik firmy Brauna i Hogenberga wydawców monumentalnego dzieła pt. „Theatrum praecipuarum totius mundi urbiurti (Przedstawienie wyróżniających się miast całego świata)”, znanym pod nazwą „Civitates orbis terrarum”, które zostało wydane
w Kolonii w 1618 roku. W dziele tym przedstawiono widoki najsłynniejszych miast świata, wśród nich wizerunek autorstwa chińskiego grawera.

Chińczyk nie tylko sprawnie namalował widok Lublina, który pozostaje do dzisiaj symbolem miasta i przedmiotem dumy jego mieszkańców ale zdobył – jak można mniemać – niemałą wiedzę o dziełach polskich medyków, historyków i poetów! O trudach przekładu poezji Jana Kochanowskiego na język chiński napomyka Lio Shen Tui w swym dziele „Podróż do Sarmacji” napisanym
po łacinie, a wydawanym w Pradze czeskiej w roku 1824.

Polskiego przekładu dokonał Wacław Kostek-Biernacki, do naszych czasów przetrwały jedynie fragmenty pracy Biernackiego. Książki tego autora urodzonego w Lublinie przy ulicy Rybnej zostały – po ostatniej wojnie – wycofane z polskich bibliotek i spalone,
pisarz swych ostatni dni dożywał w ciężkim więzieniu. Taki los przytrafia się niektórym autorom. Równie okrutny los spotyka ich dzieła.

Powtórzę raz jeszcze: zarówno losy francuskiego pisarza, jak i chińskiego artysty-reportera pozostają w Polsce nieznane. Francuski pisarz – jak sugeruje Fronczek – powtórzył, a nawet przepisał, wiele sensacyjek i ciekawostek z pracy Chińczyka. Cóż, anatema rzucona przez Sienkiewicza na francuski romans miała swoją moc, dzieło Mourona utonęło w mrokach zapomnienia.

Galopada na czarnym wieprzu przeszła do lubelskiej legendy. Jej echa pobrzmiewają jeszcze w dwudziestowiecznych anegdotach. W roku 1909 przybył do Lublina Anatolij Durow, cyrkowiec. Jak każdy wędrowny artysta zabiegał o widzów, którzy byliby gotowi zapłacić i oklaskiwać jego popisy. A miał się czym chwalić. Woził ze sobą pelikana, który potrafił czytać, koziołkujące psy, tresowane gęsi, indyki i perliczki, zuchwałe małpy zrywające kapelusze z głów widzów.

Jeden z lubelskich ziemian, hrabia Wincenty Łoś, szeroko znany pisarz i awanturnik, wyraził gotowość nagrodzenia artysty kilogramem złota, jeśliby ten zaryzykował jazdę wokół Lublina na dzikiej świni. Już nie na czarnym wieprzu, nie na prosiaku, jakiego Durow trzymał w swej menażerii i dosiadał go na chwil kilka podczas występu, lecz na dziku, ogromnym odyńcu, którego hrabia Łoś hodował w zwierzyńcu założonym w przypałacowym parku w podlubelskim Ożarowie. Durow nie podjął wyzwania.

*
Gęsi – jak chce legenda – ocaliły Rzym. Ale gęgające ptaszyska są bojowe nie tylko w odległej Italii. Fronczek zapewnia, że
w XVII stuleciu ocaliły także podlubelski Puchaczów. Przed hordą Tatarów. W omawianej książce czytelnik znajdzie nie tylko intrygujące sceny ocalania miast, krajów ale równie metody i historie ocalania własnego świata, swych rodzin, przyjaźni, miłości i wreszcie samopoczucia. Bo cóż ważniejsze od pogody ducha? Nic albo niewiele. Ważna, piękna i potrzebna książka. Także dla podtrzymania wiary w słowo. I w człowieka.

Zbigniew Włodzimierz Fronczek, Koniec świata w Lublinie, Stowarzyszenie Pisarzy
Polskich, Lublin 2022 s.240, ilustracje.

PS. Tomy serii Książki Duma Lublina wydrukowała lubelska oficyna Polihymnia, publikacje do nabycia (m.in.) w Polihymnii

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski