MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Komendant „Harry” – z Przebraża do Lublina

Adrian Lesiakowski
Kolejne obchody Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej stanowią okazję do przypomnienia nadal słabo znanej postaci por. Henryka Cybulskiego. W czasie rzezi wołyńskiej pełnił on funkcję komendanta wojskowego Przebraża – największego polskiego ośrodka samoobrony.

Henryk Cybulski urodził się w 1910 r. w kolonii Dermanka na Wołyniu, w dużej rodzinie chłopskiej (miał dziewięcioro rodzeństwa). W młodym wieku, m.in. dzięki sukcesom sportowym (strzelectwo, biegi przełajowe i długodystansowe) objął posadę leśniczego w nadleśnictwie w Kiwercach. Po wybuchu II wojny światowej i zajęciu tych terenów przez Sowietów Cybulski został wywieziony na Syberię, wraz z dziesiątkami tysięcy rodaków. Z miejsca zesłania zbiegł po kilku miesiącach, pokonując pieszo ok. 3 tys. km. Po powrocie w rodzinne strony wstąpił do AK, przyjmując pseudonim „Harry”. Po zajęciu Wołynia przez Niemców powrócił do pracy w leśnictwie. W tym czasie ukrywał Żydówkę, uciekinierkę z getta w Łucku.

Od maja 1943 r. do początków 1944 r. pełnił funkcję dowódcy wojskowego Przebraża, jednego z nielicznych polskich ośrodków, który oparł się zalewowi sił UPA i mas siekierników. Dzięki właściwej ocenie sytuacji, determinacji i umiejętności współpracy udało się przemienić tą wieś w małą twierdzę. Dała ona schronienie według różnych szacunków od 10 do 20 tys. osób. Dowództwo samoobrony starało się zapewnić rodzinom uciekającym przed pogromami do Przebraża eskortę w drodze, a na miejscu wyżywienie, dach nad głową, pomoc medyczną. Wszystko to, mimo wielkiej ofiarności mieszkańców, było bardzo trudno zorganizować. Kierowana przez Cybulskiego baza przetrwała trzy duże szturmy UPA (oraz wiele drobniejszych ataków), w największym odparto siły 12 tysięcy napastników. „Harry” sprawnie współdziałał z równie aktywnym komendantem cywilnym Ludwikiem Malinowskim „Lwem” i całą grupą oddanych sprawie współpracowników. Ogromnym problemem było pozyskanie broni i amunicji, jednak dzięki powszechnemu zaangażowaniu lokalnych wspólnot w szczytowym okresie linia umocnień liczyła ok. 20 km długości, a siły obrońców ok. tysiąca uzbrojonych ludzi.

Henryk Cybulski w swoich wspomnieniach Czerwone noce wydanych w 1966 r. wspomina, że w ratowaniu Polaków pomagali także niektórzy Ukraińcy. Podejmując ryzyko zemsty ze strony UPA, narażając życie własne i swoich rodzin ostrzegali przed planowanymi atakami, pomagali w ucieczce bądź ukryciu się. Nawet bierność jaką zachowali sąsiedzi z ukraińskiej osady Jezioro nabierała w oczach Cybulskiego wartości. Wszak wielu innych ukraińskich sąsiadów i członków rodzin brutalnie mordowało każdego napotkanego „Lacha”. Budujące jest także zachowanie oddziałów przebraskiej samoobrony, które - ku zdziwieniu samych Ukraińców - w momencie przejęcia kontroli nad danym terenem zaniechiwały krwawych odwetów wobec wiosek pomagających UPA. Do utrzymania takiej postawy z pewnością przyczyniły się wyraźne rozkazy Henryka Cybulskiego i innych dowódców.

Obrona Przebraża pozwala poznać Henryka Cybulskiego jako osobę niezwykle praktyczną, trzeźwo myślącą, umiejętnie kierującą podwładnymi. Potrafiącą w razie konieczności porozumiewać się nawet z operującymi na Wołyniu oddziałami sowieckimi (współpraca taktyczna) czy administracją niemiecką (uzyskanie pozwolenia na posiadanie broni) – po to, by ratować życie zwykłych ludzi - za których Komendant przyjął odpowiedzialność.

W okresie powojennym Henryk Cybulski był stale zagrożony aresztowaniem przez aparat komunistycznej bezpieki, mimo, że jak wielu wołyniaków trafił w szeregi LWP. Zdezerterował, wstępując do działającego na Lubelszczyźnie oddziału AK majora Józefa Wojtunia „Sęka” (został jego zastępcą). W czerwcu 1947 r. wyjechał do Olsztyna pod fałszywym nazwiskiem. Pracował jako leśnik, ale rok później został rozpoznany, aresztowany i skazany na 2 lata więzienie (za posiadanie broni i fałszywych dokumentów). Przez kilka następnych lat Cybulski żyje pomiędzy wyjściem na wolność, a trafieniem do następnego więzienia (m.in. na Zamku Lubelskim). Podejmuje pracę w leśnictwie w północnej i zachodniej Polsce, ale ślub bierze z mieszkanką Lubelszczyzny i tu ostatecznie trafia w ostatnich latach swojego życia. Pod koniec lat 50-tych, po doświadczeniu wieloletnich represji rodzina Cybulskich zaznaje relatywnej stabilizacji i zaczyna prowadzić kwiaciarnię przy al. Racławickich w Lublinie. Co ciekawe, według relacji krewnego Komendanta, Marcina Cybulskiego, autora wyczerpującego artykułu biograficznego na jego temat, przebraski dowódca do końca życia był osobą sprawną, opanowaną i pozytywnie nastawioną do świata. 12 marca 1971 r. w drodze do pracy Henryk Cybulski nagle zasłabł i zmarł kilka godzin później w Szpitalu Wojskowym nie odzyskawszy przytomności.

Sukcesywnie, dzięki działaniom różnych środowisk pamięć o „Harrym” jest przywracana w naszym mieście. W 2011 r. staraniem byłych żołnierzy 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK jedno z lubelskich rond otrzymało imię Henryka Cybulskiego. Od kilku lat za sprawą fundacji Normalna Kultura, lubelskiego oddziału IPN i Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego organizowane są spotkania przy grobie Komendanta na cmentarzu przy ul. Białej w Lublinie. Stały się one nieodłączną częścią obchodów rocznicy „krwawej niedzieli”. W bieżącym roku przypada 50 rocznica śmierci Henryka Cybulskiego, człowieka, którego postawa przyczyniła się wydatnie do uratowania tysięcy ludzi z wołyńskiej rzezi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dlaczego pszczoły są ważne?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski