Dotyczy to zwłaszcza pierwszej części koncertu, w której usłyszeliśmy obszerne fragmenty czterech pierwszych koncertów Beethovena. I od razu powiem, że odczucia miałem mieszane. Oczywiście takie krótkie, kilkunastominutowe występy nie upoważniają do wystawiania definitywnych ocen, ale pewien obraz jednak dają. Nie mam uwag do poziomu technicznego czwórki młodych pianistów; ten w każdym przypadku był wysoki. To jednak - by zacytować klasyka - "oczywista oczywistość". Zastrzeżenia dotyczą strony interpretacyjnej. Danylo Saenko zgubił gdzieś cały wdzięk i błyskotliwość Allegra con brio z pierwszego koncertu C-dur. Było to wykonanie ciężkie, nieomal przytłaczające. Można było odnieść wrażenie, iż dla Saenki ważniejsze było dokładne odtworzenie każdej pojedynczej nuty niźli oddanie nastroju kompozycji. A jeszcze mniej przekonał mnie Paulius Andersson grający pierwszą część Koncertu nr 3. Ten przypominał szkolnego prymusa, który bezbłędnie powtarza wykutą "na blachę" lekcję, ale nic od siebie nie dodaje. Tacy artyści - dzięki warsztatowej biegłości, której w tym przypadku bynajmniej nie kwestionuję - sprawdzają się na ogół w bardzo różnym repertuarze, jednak w żadnym nie zapadają na długo w pamięć. Dobre wrażenie zrobiły natomiast występujące w tej części panie. Olena Yurczenko-Seletska, wykonująca II i III część Koncertu nr 2, pięknie oddała elegancję formy, i to nie w sztywny, akademicki sposób, ale ze swobodą świetnej artystki, która nie tylko zna grany utwór, lecz także doskonale czuje jego klimat. Znakomicie również współpracowała z orkiestrą (bardzo dobrą pod batutą Igora Pylatyuka), co w tym akurat dziele jest rzeczą niezbędną. Wreszcie Jekaterina Sarajewa-Drzewiecka w pełnym emocji i dramatyzmu wykonaniu dwóch części czwartego koncertu. Jej gra dosłownie wciskała w fotel i angażowała słuchaczy bez reszty. Nie co dzień ma się do czynienia z tej klasy interpretacjami.
A w drugiej części mieliśmy spotkanie z gwiazdą: Stanisław Drzewiecki wykonał (w całości) Koncert nr 5 Es-dur. O grze tego pianisty napisano już wiele i nie ma chyba sensu przypominanie wszystkich superlatywów, bo są one doskonale znane melomanom. Dość rzec, iż Drzewiecki idealnie połączył techniczną wirtuozerię z fantastycznym wyczuciem nastroju dzieła oraz oryginalną interpretacją. Swoim występem potwierdził, że jest bez wątpienia jednym z najwybitniejszych pianistów młodego pokolenia, i to nie tylko w Polsce. A zarazem wyraziście pokazał, na czym polega różnica pomiędzy warsztatową sprawnością a prawdziwym artyzmem.
Jak łatwo dostrzec niedzielny koncert usatysfakcjonował mnie w 3/5, a to wcale niemało, zwłaszcza że te mniej dla mnie interesujące części też nie schodziły poniżej dobrego poziomu, przynajmniej od strony technicznej. Na pewno warto było go wysłuchać. Szkoda tylko, że nie bardzo dopisała publiczność, która… Ale to już temat na inne opowiadanie.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?