Wojna jest jak teatr historii na naszych oczach. Główne role obsadzają w niej ci wszyscy piękni chłopcy w mundurach. W scenerii dumnie prezentowanego sprzętu, malowniczo roztrzaskanych w proch miast, rozlega się płacz kobiet, słychać zwierzenia ofiar. Ta okrutna historia jest historią dominacji - nad mężczyzną, nad rozpaczającą matką czy narzeczoną. Nad człowieczeństwem.
"Wojna i pokój" w Galerii Labirynt to wystawa do bólu pacyfistyczna, choć niemal wszystkie prace sięgają po wojenną metaforykę (wyjątkiem są "Kvity" Anastasii Mikhno). Od dumnych batalistycznych przedstawień przywołujących spektakularnie szczytne, choć nieliczne momenty w naszych dziejach ("Bitwa pod Grunwaldem" Edwarda Krasińskiego), po nagą i bezbronną kompanię reprezentacyjną w filmie Artura Żmijewskiego. Tę kompanię, jak zauważa jeden z kuratorów Paweł Leszkowicz, nagość zwróciła światu czysto ludzkiemu, odarła ją z patriarchalno-militarnych snów o potędze.
- Naszym punktem wyjścia były rozważania o militarnym wyobrażeniu męskości, o tym, jak chłopcy od piaskownicy są przysposabiani, aby zostać żołnierzami. Ale, aby o tym opowiedzieć, musieliśmy te mity także zdekonstruować - opowiada Tomasz Kitliński, kurator.
Wojna jest wprawdzie sadystyczna, ale odżywają w niej romantyczne wyobrażenia. Chłopak spoczywa na trawie jak muza i patrząc w niebo duma: "Kiedy wreszcie będzie wojna" (grupa Twożywo). Ta wojna, o której opowiadają głosem i gestami rąk rozmówcy Krzysztofa Wodiczki w filmie pt. "Hiroszima", ale także ta, która sprawia, że irackie kobiety, niczym narzeczone rzucają się na szyję amerykańskim żołnierzom, którzy je wyzwolili. Fotoreportaż Zbigniewa Libery jest oczywiście fikcją, ale fikcją o hollywoodzkim uśmiechu, z której przebija prawda emocji warta Oscara. Aby tę prawdę poczuć na skórze wystarczy - niczym niedowiarek Tomasz - włożyć palec w jeszcze ciepłą ranę na boku powstańca, który dość jednoznacznie tuli młodego chłopaka ("Autoportret jako Tomasz Didymos" Tomasza Kozaka).
Najsilniejszy jest jednak głos kobiet. Tych, które wykluczono z tego kultu męskiej siły, ale które mimo to stały na pierwszej linii frontu. Artystki wywracają militarne fantazje do góry nogami. W "Fudze pamięci" Krystiany Robb-Narbutt można się przejrzeć. Za wywiezioną na Zagładę Różą zapytać: "Czy Bóg to widzi?". Kolorowa, ludowa chusta i wpisana w nią czaszka - to wszystko, co składa się na "Wojny etniczne" Zofii Kulik. Doniesienia medialne, w których kobiety rozpaczają nad trupem syna czy ukochanego zamieniają się w kalejdoskop odrealnionych ornamentów. A owa nierealność - na co zwraca uwagę Magdalena Linkowska - staje się tym silniejsza, im bardziej drastyczna treść.
"Wojna i pokój" to jedna z tych wystaw, które zapamiętuje się na długo. Bombardowanie obrazów, doniesień, wielogłos o militarnych marzeniach "lepszego świata", muzyka i wystrzały tworzą przytłaczającą i wymowną opowieść. Trafioną w czas i miejsce, wystarczy wspomnieć konflikt na Ukrainie czy dzielącą społeczeństwo na pół kwestię uchodźców.
"Wojna i pokój", Galeria Labirynt, ul. Popiełuszki 5, wtorek-niedziela, godz. 12-15, czynna do 31.10
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?