Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łapówki i prezenty dla lekarzy. Pacjenci przynoszą gotówkę, alkohol, kwiaty, jajka i ryby

Gabriela Bogaczyk, Marcin Koziestański
Pacjenci wręczają lekarzom kwiaty, czekoladki, jajka, kiełbasy, miód, ale też koperty z pieniędzmi
Pacjenci wręczają lekarzom kwiaty, czekoladki, jajka, kiełbasy, miód, ale też koperty z pieniędzmi 123rf/zdjęcie ilustracyjne
Media obiegła historia lekarza z Lublina, któremu prokuratura postawiła zarzut łapówkarstwa. Na liście przyjętych korzyści znalazły się też dwa karpie i słoik miodu. Śmieszne? Niekoniecznie. Zwłaszcza, że nie ma precyzyjnego prawa mówiącego, co jest łapówką, a co nie. A to zdaniem specjalistów stwarza pole do nadużyć.

Pacjenci wręczają lekarzom kwiaty, czekoladki, jajka, kiełbasy, miód, ale też koperty z pieniędzmi. Lekarze nie nazywają tego łapówką, ale pacjenci i tak wiedzą swoje. Z jakich powodów obdarowują swoich lekarzy?

Sądzą lekarza z SPSK nr 1, który miał przyjąć łapówkę: dwa karpie i słoik miodu

Po pierwsze, by jak najszybciej dostać się do szpitala, w razie potrzeby przyspieszyć operację lub zapewnić sobie fachową i szybką pomoc medyczną na stole operacyjnym. Za takie omijanie kolejek płaci się przede wszystkim w gotówce.

Drugą przyczyną jest podziękowanie za opiekę. Tutaj pacjenci raczej preferują upominki w formie materialnej. - Bardzo często, po udanym zabiegu, widzę, że rodzina pacjenta czeka już na korytarzu z kwiatami lub czekoladkami. To bardzo miły gest. Jednak różnie może być odbierany. Lekarze nikogo nie zmuszają do dawania prezentów - mówi 43-letni chirurg ze szpitala klinicznego w Lublinie.

Popularnym wyrazem wdzięczności dla lekarzy jest alkohol. Na biurku w gabinecie często ląduje whisky czy koniak, a lekarskie piwnice słyną z tego, że są wypełnione po brzegi winami. - Karanie kogoś za to, że dostał pół litra wódki czy pęto kiełbasy wzbudza tylko wesołość. Nie można tego traktować jako łapówki - uważa anestezjolog z Białej Podlaskiej.

Pacjenci z mniejszych miejscowości często dziękują lekarzom, przynosząc różne produkty rolne. - Dostajemy świeże jajka ze wsi, śmietanę, słoik miodu czy jakąś wędzoną szynkę - wylicza ortopeda z Chełma, z 13-letnim stażem pracy.

Jego kolega po fachu dodaje, że nie sposób odmówić przyjęcia tego rodzaju prezentów, bo pacjent się po prostu obrazi.

- Jeśli odmówimy, sprawi mu to przykrość. Możemy się tak przez pół godziny targować i odmawiać, ale to nic nie da. Pacjent i tak zostawi to, co chce na stole w gabinecie. Najprościej jest wziąć i podziękować. Wszyscy będą zadowoleni - mówi 45-letni lekarz.

Internista z Lubartowa wspomina, że lata temu lekarze w ramach wdzięczności byli obsługiwani poza kolejką w sklepach albo dostawali produkty spod lady. - Kiedyś to były rarytasy. Pamiętam, jak któryś z pacjentów dał mi nowe dżinsy przysłane paczką z Zachodu albo podwiózł mnie do Lublina. Wtedy było kilka samochodów na krzyż - opowiada internista.

Do wręczania prezentów w formie gotówki lekarzom przyznaje się około 4 proc. społeczeństwa. Według socjologów, to zjawisko wiąże się z dwoma czynnikami.

- W ciągu ostatnich 25 lat zmagamy się z deficytem usług medycznych w Polsce. Dlatego w społeczeństwie zrodziła się tendencja do przyspieszania czasu oczekiwania na wizytę lekarską, operację czy zabieg. Każdy chce zapisać się na jak najszybszy termin. W końcu chodzi o zdrowie i życie ludzkie - wyjaśnia prof. Włodzimierz Piątkowski, socjolog medycyny.

Specjalista przypomina, że słowo pacjent oznacza z łaciny „cierpliwy”. - Pamiętajmy, że chory często posuwa się do irracjonalnych i desperackich kroków. Jego rodzina zrobi wszystko, by go wyleczyć - dodaje profesor.

Prof. Piątkowski zwraca uwagę na drugą stronę medalu. - Trzeba pamiętać, że pewnej grupie lekarzy, głównie rzadkich specjalistów, długie oczekiwanie na usługi medyczne jest na rękę. Dzięki kolejkom są cały czas potrzebni, a pacjenci nadal ich doceniają. Poza tym od prezentów nie odprowadza się podatków. Upominków nie obowiązuje przecież kasa fiskalna - dodaje socjolog medycyny.

Z badań socjologicznych wynika, że łapówkarstwo dotyczy najczęściej publicznych szpitali. - Nie zapomnijmy, że ubezpieczony pacjent ma prawo do darmowej opieki medycznej. Lekarz, pielęgniarka dostają za swoją pracę wynagrodzenie. Jednak jest to wyjątkowy zawód związany z dużą odpowiedzialnością. Przypominam, że stawka jest tutaj bardzo wysoka - ludzkie życie - przypomina profesor.

Dlatego rodziny chorych często działają pod wpływem emocji i różnych lęków. Wolą zapłacić i mieć świadomość, że zrobili wszystko, by uratować bliską osobę oraz nie mieć nic sobie do zarzucenia.

Łapówki często praktykowane są na oddziałach onkologicznych. Walka o życie w przypadku choroby nowotworowej jest bardzo intensywna. - Z tego powodu gratyfikacje dla lekarzy onkologicznych mogą zdarzać się częściej. Pacjent z nowotworem wyraźnie odczuwa skończoność własnego życia, dlatego tym bardziej jest mu ono cenne - tłumaczy prof. Piątkowski.

Pacjenci doskonale znają szczegóły wręczania łapówek lekarzom. Wiedzą, za jakie kwoty mogą zyskać przychylność specjalisty. Z tego szeptanego „cennika” wynika, że około 300 złotych trzeba zapłacić za przyspieszenie operacji w szpitalu. Już za 400-500 złotych uda się załatwić cięcie cesarskie na porodówce. Profesjonalna opieka w razie komplikacji w trakcie operacji wyceniana jest na około 300-400 złotych. Natomiast za tygodniowe zwolnienie lekarskie trzeba zapłacić około 50 złotych.

Poczta pantoflowa działa znakomicie. Pacjenci wiedzą nie tylko, ile mają schować pieniędzy do koperty, ale także co konkretny lekarz lubi dostawać w prezencie. Na przykład, jeżeli alkohol, to bardziej whisky czy koniak? Ciasto marchewkowe czy tartę jabłkową? Czekoladki z wiśnią i rumem czy ptasie mleczko.

W ciągu ostatnich lat, w Lublinie głośno było o dwóch sprawach dotyczących przyjęcia łapówek przez lekarzy. Chodziło między innymi o głośny proces urologa ze szpitala przy Jaczewskiego. Prokuratura oskarżyła go o przyjęcie w 2005 roku kilku butelek alkoholu i pieniędzy. Potem okazało się, że lekarz padł ofiarą prowokacji.

Obecnie toczy się w Lublinie proces Przemysława M., lekarza ze szpitala przy ul. Staszica. Śledczy zarzucili lekarzowi, że w styczniu i lutym 2013 roku kilkakrotnie zażądał od jednej z pacjentek 1 tys. złotych za wykonanie operacji. Prokuratura zarzuca mu łapówkarstwo, ale oprócz pieniędzy podobno przyjął także... dwa karpie i słoik miodu o wartości 100 zł. Lekarz nie przyznaje się do winy.

Prawnicy wyjaśniają, że trudno jednoznacznie wskazać granicę, na podstawie której dane zachowanie może być uznane za przyjęcie korzyści majątkowej.

Czy przyjmując prezent w postaci 10 jajek czy też karpia, lekarz winien odpowiadać za korupcję? - Jednoznacznej odpowiedzi, niestety, nie można w tej materii udzielić. Problem jest szerszy, ponieważ w przepisach nie znajdziemy katalogu przedmiotów, które można przyjąć bez narażania się na zarzut przyjmowania korzyści majątkowych - wyjaśnia lubelski adwokat Piotr Pietraszko.

Jednocześnie zaznacza, że na pewno wyrazem wdzięczności nie mogą być pieniądze. Nawet gdyby w grę wchodziła niewielka kwota.

- W jednym z wyroków sądu przeczytałem, że dawanie drobnych upominków jest zakorzenione w polskiej tradycji. Z kolei z łapówką mamy do czynienia wtedy, gdy lekarz, urzędnik czy ktokolwiek inny, uzależnia od jej otrzymania wykonanie swoich obowiązków - zaznacza Pietraszko.

I dodaje, że trudno mówić o przyjmowaniu korzyści w postaci wina wartego 25 złotych po wykonanym zabiegu. - Inaczej sprawa wygląda w przypadku wina wartego kilka tysięcy złotych i wręczonego przed wykonaniem zaplanowanej operacji - tłumaczy prawnik.

Marek Stankiewicz, rzecznik Lubelskiej Izby Lekarskiej, chirurg z wykształcenia i praktyki potwierdza, że w Polsce nadal nie ma jednoznacznej definicji tego, co może stanowić łapówkę dla lekarza.

- Prawo amerykańskie ma od dawna uregulowaną tę kwestię. Jeżeli osoba publiczna, w tym lekarz, otrzyma prezent o wartości powyżej 49 dolarów, to wtedy można mówić o łamaniu prawa i należy bezzwłocznie oddać ten upominek na rzecz państwa - tłumaczy Marek Stankiewicz, rzecznik Lubelskiej Izby Lekarskiej.

Coraz częstszą formą łapówki jest skrywanie współpracy lekarza z firmami farmaceutycznymi pod płaszczem badań klinicznych. Specjaliści polecają lub testują wybrane lekarstwa na pacjentach, a koncerny farmaceutyczne chwalą się ogromnymi zyskami finansowymi.

- Widać to na przykład wtedy, gdy szpitalowi kończy się właśnie przetarg na dostawę leków, a jednocześnie w tym samym czasie pan dyrektor wraca właśnie z urlopu na Dominikanie - dodaje Marek Stankiewicz.

Rzecznik dodaje, że wśród polskich lekarzy panuje niepisana zgoda na przyjmowanie prezentów od pacjentów o wartości do 100 złotych. - Uważam, że istnieje paląca potrzeba ustalenia granicy, jakiej lekarze i pacjenci nie powinni przekraczać - mówi rzecznik Lubelskiej Izby Lekarskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski