Lubelska policja nie pojawi się na zatłoczonych krzyżówkach

Przejazd przez centrum Lublina w czasie popołudniowego szczytu jest prawdziwą próbą nerwów. Między godz. 15 a 17 samochody na głównych ulicach poruszają się w żółwim tempie. Na trasach dojazdowych do osiedli mieszkaniowych tworzą się zatory, a najgorsza sytuacja panuje na skrzyżowaniach. Kurier Lubelski wyszedł z propozycją udrożnienia ruchu z pomocą policji. Nasz pomysł poparło wielu Czytelników. - Policja mogłaby pomóc, chociażby w eliminowaniu cwaniaczków, omijających sznurek samochodów i wciskających się "na chama" bez kolejki - napisał do nas pan Adam.

Pierwsze reakcje policji na nasz pomysł były obiecujące. - Jeżeli to miałoby pomóc, to dlaczego nie spróbować - powiedział nam podinsp. Mariusz Szajwaj, zastępca naczelnika WRD KWP w Lublinie.

Jednak we wtorek policja zmieniła zdanie i teraz mówi "nie". Głównym argumentem jest brak odpowiedniej liczby funkcjonariuszy do przeprowadzenia tej operacji. Poza tym dochodzi kwestia sygnalizacji świetlnej. - Postawienie policjanta na jednym skrzyżowaniu niczego nie zmieni. Światła na poszczególnych krzyżówkach są tak zsynchronizowane by zapewnić płynny ruch. Z naszego doświadczenia wynika, że przemienne stosowanie świateł i kierowanie ruchem przez policjantów może spowodować jeszcze większe utrudnienia w ruchu - wyjaśnia Janusz Wójtowicz z lubelskiej policji.

Skoro zatem sygnalizacja świetlna, zdaniem policji, działa poprawnie, to dlaczego kierowcy poruszający się np. ul. Narutowicza narzekają na tłok? - Przy takim obciążeniu ruchu, skrzyżowania korkują się w godzinach szczytu - mówi Eugeniusz Janicki, dyrektor Wydziału Dróg i Mostów UM. - Mimo że każda sygnalizacja posiada kilka programów, które są uruchamiane automatycznie w zależności od pory dnia i dnia tygodnia.

Dyrektor Janicki zapowiedział, że w czasie czwartkowego spotkania z przedstawicielami policji zostanie poruszona kwestia kierowania ruchem przez funkcjonariuszy.