Lublin wypuszcza obligacje na ponad ćwierć miliarda złotych. Na spłatę zadłużenia i inwestycje

Na ostatniej sesji Rady Miasta Lublin radni dali ratuszowi "zielone światło" na emisję obligacji komunalnych. Łącznie mają one opiewać na 270 mln zł.

- Celem emisji obligacji jest pozyskanie środków pieniężnych na sfinansowanie planowanego deficytu budżetu miasta Lublin w roku 2024 oraz na spłatę wcześniej zaciągniętych zobowiązań z tytułu zaciągniętych kredytów, pożyczek i wyemitowanych obligacji - czytamy w uzasadnieniu przyjętej przez radnych uchwały.

Jak podaje Lucyna Sternik, skarbnik miasta, kwota 168 mln zł zostanie przeznaczona na wydatki inwestycyjne budżetu Lublina. Natomiast 102 mln zł na spłatę wcześniej zaciągniętych zobowiązań.

Nie zdradza jednak na jakie przedsięwzięcia trafią te pieniądze.

- Przepisy prawa nie narzucają jednostkom samorządu terytorialnego konieczności wskazania konkretnych zadań inwestycyjnych - wyjaśnia Sternik.

Obligacje na rynek zostaną rzucone w 2024 r. w trzech seriach - 120 (obligacje dziesięcioletnie), 100 (czternastoletnie) i 50 mln zł. Ich wykup zaplanowano na lata 2030-2038.

- Zaciągamy zobowiązania nie na przyszłą kadencję, ale za dwie kadencje Rady Miasta. Nie wiemy, kto tu będzie zasiadał. To jest bardzo niebezpieczne. Uważam, że nie powinniśmy emitować takiego zadłużenia, dlatego, że trudności z uchwaleniem przyszłych budżetów będą jeszcze większe - wskazywał podczas grudniowej sesji Rady Miasta Piotr Breś, przewodniczący opozycyjnego klubu radnych PiS.

Według jego klubowej koleżanki, Małgorzaty Suchanowskiej, emisja kolejnych obligacji zadłuży miasto na dwa pokolenia.

- Kto was do tego upoważnił? - pytała władze miasta Suchanowska.

- Harmonogram emisji i wykupu obligacji został ustawiony w ten sposób, bo z tyłu głowy mamy między innymi to, że pojawią się fundusze europejskie i będziemy musieli wygospodarować środki na wkład własny - tłumaczyła Lucyna Sternik.

I dodała:

- Pracuję w Urzędzie Miasta od 1994 r. i nie zdarzyło się, żeby jakiekolwiek zobowiązanie nie zostało spłacone w terminie. Jeżeli ustalamy budżet, to jednym z priorytetów jest zapewnienie środków na wykupienie obligacji i spłatę odsetek. Od tego uzależniamy dalsze czynności.

Dyskusja o miejskich obligacjach przerodziła się w debatę o rosnącym długu Lublina. Uchwała budżetowa na 2024 r. przewiduje, że zadłużenie miasta na koniec roku wyniesie 2,245 mld zł, z czego 1,234 mld zł stanowić będą zobowiązania z tytułu wyemitowanych do tej pory obligacji. Dla porównania, zadłużenie Koziego Grodu na koniec trzeciego kwartału 2023 r. osiągnęło pułap 2,1 mld zł.

- To zadłużenie idzie na wkład w inwestycje, które będą służyć mieszkańcom przez lata, tak jak szkoła podstawowa przy ul. Berylowej (zaczęła funkcjonować w 2020 r. - dop. red.) - przekonywał Bartosz Margul z klubu Krzysztofa Żuka.

[cyt]- Nie jestem przekonany, że wszystko idzie na inwestycję. Wydaje mi, że nieustanne dorzucanie pieniędzy do MOSiR-u to nie są pieniądze na inwestycje. Tak samo jak finansowanie Galerii Labirynt - ripostował Robert Derewenda (PiS).

W opinii Margula, miasto musi się zadłużać, po to by Lublin mógł się dalej rozwijać.

- I to mimo kłopotów związanych z ograniczeniem finansowania z podatków - stwierdził radny.

Chodzi o ubytki z tytułu udziału w dochodach z podatku PIT. Ratusz podaje, że wynoszą one ponad 560 mln zł.

- Kwota rekompensaty za lata 2021-2023, jaką otrzymaliśmy to 236 mln zł. Oznacza to, że jako miasto straciliśmy ponad 320 mln zł - informuje Lucyna Sternik.

W uchwale budżetowej na 2024 r. zapisano deficyt w wys. 159,8 mln zł. Dziurę w miejskiej kasie magistrat chce "załatać" obligacjami (154,5 mln zł) i niewykorzystanymi środkami pieniężnymi na rachunku bieżącym miasta (łącznie 5,3 mln).