Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okiem Kazimierza, urokiem Lublina

Sylwia Hejno
Jolanta Wiącek.
Jolanta Wiącek. Fot. Małgorzata Genca
Galerię Staromiejską przy ulicy Grodzkiej 22 Jolanta i Marek Wiąckowie założyli kilka miesięcy temu, w dobie szalejącego kryzysu. Nie tylko przetrwali, ale nie ma chwili, żeby ktoś nie zaglądał do środka.

Głównie są to turyści, którzy szukają jakiegoś przyjemnego lubelskiego widoczka do powieszenia w domu. Wyboru nie mają wielkiego. Galeria u Wiącków jest jedyną, gdzie Lublina w oleju czy w akwareli, jest do wyboru, do koloru. Małżonkowie trafili na lukę - przyjezdni z Polski i zagranicy, wzorem kazimierskiego rynku, są spragnieni miejsca, gdzie można wybierać w miejskich ujęciach pomiędzy różnymi artystami. - Niektórzy przychodzą tylko pooglądać, co deklarują zaraz na wstępie - opowiada Marek Wiącek, malarz. - Inni szukają pamiątki. Zdarzają się także lublinianie, którzy po prostu potrzebują czegoś na ścianę - martwą naturę czy pejzaż. Takie prace też musimy mieć.

Pani Jolanta Wiącek przez 11 lat pracowała w Galerii Sztuki Współczesnej przy ul. Lubartowskiej. Gdy galeria upadła, nie wiedziała, co robić dalej. Idąc ulicą Grodzką, przypadkiem zobaczyła ogłoszenie o lokalu do wynajęcia. Wystarała się o prace u zaprzyjaźnionych malarzy i wspólnie z mężem je wystawili. Pomysł był następujący: stworzyć przestrzeń, która będzie się wzorować na kazimierskim klimacie, ale po lubelsku. Zgromadzili obrazy artystów z Lublina i okolic, którzy pokazują Stare Miasto, Zamek, bramę prowadzącą do ul. Rybnej, bazylikę oo. Dominikanów, Wieżę Trynitarską, bramy Grodzką i Krakowską - czyli to, co się podoba i czego ludzie szukają. - Trudna sztuka współczesna dla koneserów niesie ryzyko, że do nikogo więcej nie trafia. Malarz jest szczęśliwy, gdy wie, że jest komuś potrzebny, że kogoś porusza - uważa Marek Wiącek.

Jeden z odwiedzających o obrazie przedstawiającym lubelski deptak tak mówi: - Takie na granicy przesłodzenia, ale bardzo ciekawe. Z Kazimierzem trochę się kojarzy.

W galeryjnym repertuarze znajdują się obrazy m.in. Haliny Kołodziejskiej, Jacka Kwiatkowskiego, Artura Tracza, Jadwigi Opolskiej, Ryszarda Lizuta (jego styl często jest porównywany do kazimierskiej legendy - Jana Łazorka) czy Marka Andały.

Wiąckowie marzyli, aby obrazy na sztalugach wywędrowały na ulicę, aby spacerowicze i goście sączący piwo pod parasolkami mogli na nie popatrzeć. Pani Jolanta zadzwoniła do Urzędu Miasta. Okazało się, że mogą pokazywać tylko obrazy z kwiatami, które są traktowane jako element ozdoby Starego Miasta. Architektury, a tym bardziej z zaproszeniem do galerii już nie - potrzebna jest opłata, bo to reklama działalności gospodarczej. Wiąckowie zrezygnowali. - Na razie zaczynamy i liczymy każdy grosz. Z czasem może wrócimy do tego pomysłu - mówi Jolanta Wiącek.

Pierwsza oficjalna wystawa jest zaplanowana na wrzesień. Będą na niej fragmenty starej lubelskiej architektury widzianej oczami tutejszych artystów. Na gości czeka niespodzianka - porośnięte bluszczem patio. - Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to możliwe, że tam stworzymy minigalerię na wolnym powietrzu - planuje Wiącek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski