- We Włodzimierzu od rana rozlegały się alarmy przeciwlotnicze, ale nie mieliśmy informacji o spadających pociskach. Nie było takiego przypadku w centrum Włodzimierza i raczej pociski nie spadły też w okolicach miasta. Jak nam tłumaczono, alarmy rozlegają się wtedy, kiedy pocisk znajduje się nad terytorium Ukrainy lub gdy wlatują samoloty i są gotowe do tego, żeby wystrzelić pociski w każdym kierunku. Wtedy ukraińskie miasta są ostrzegane i to jest ten czas, kiedy można schronić się w schronie - tłumaczy nasz felietonista.
Jak podkreśla, sytuacja w ukraińskich miastach wciąż jest niebezpieczna. Świadczą o tym m.in. wydarzenia z Kijowa.
- Z niepokojem też obserwujemy sytuację wokół Odessy. Jedną z najistotniejszych kwestii jest teraz to, czy Białoruś zdecyduje się na bezpośrednią inwazję i czy jej wojska dołączą do wojsk Federacji Rosyjskiej. Niestety wydaje się to bardzo realne, mając świadomość, że białoruska armia nie jest samodzielną armią i że zapewnienia Łukaszenki o tym, że nie będzie brał udziału w tej inwazji, są nic niewarte - przyznaje Bobołowicz.
- Informacje, które docierają na Ukrainę są niepokojące. Ukraińcy mówią o tym, że białoruskie formacje przegrupowują się i odbywają rajdy wzdłuż granicy. Być może jest to przygotowanie do ataku, a być może po prostu próba odciągnięcia uwagi i sił ukraińskich w jeszcze jedno miejsce - zaznacza reporter. - Pamiętajmy, że w tym momencie Ukraina broni swoich granic praktycznie wzdłuż całej północy, wschodu i południa. Jedyna część, która pozostaje częścią bezpieczną, to są granice z krajami Unii Europejskiej; granica morska też nie jest bezpieczna. Pojawia się sporo informacji, które mówią nawet o konkretnych datach możliwości ataku ze strony Białorusi, ale trzeba rozważać to dwojako: że to jest tylko zasłona dymna, ale także, że jest to, niestety, wariant realny - podkreśla Bobołowicz.
„Widzieliśmy sceny, które znamy z filmów i z historii”
Opierając się na własnych obserwacjach, Paweł Bobołowicz nie ma wątpliwości, że Ukraińcy na zachodzie kraju przygotowują się na możliwy atak wojsk rosyjskich.
- Wszędzie ustawione są poważnie zabezpieczone posterunki. Widać także olbrzymi udział ludności miejscowej w przygotowywaniu się na odparcie ewentualnego ataku, o czym świadczyć może m.in. to, że oprócz widocznej w takich miejscach broni zawodowej, daje się dostrzec także przyniesione z domów bronie myśliwskie. Razem z Janem Olendzkim widzieliśmy sceny, które znamy z filmów i z historii: na te posterunki sami, bez przymusu, ściągają kilkunastoletni chłopcy, jeszcze przed wiekiem poborowym, którzy idą z łopatami i przygotowują fortyfikacje. Wszędzie widać tę wielką mobilizację ukraińskiego narodu przeciwko rosyjskiej ingerencji - podkreśla nasz felietonista.
- Ostrzał w pobliżu naszej granicy. Zginęły cztery osoby
- Te fotografie chwytają za serce. Dzień na granicy w Hrebennem [DUŻO ZDJĘĆ]
- Giełda staroci na placu Zamkowym. Jakie perełki czekają na lublinian? [ZDJĘCIA]
- Relacja z 60. Plebiscytu Sportowego. Wypowiedzi laureatów i dużo zdjęć
- Paczki PCK Lublin ruszyły „Na pomoc Ukrainie!” (ZDJĘCIA)
- Protest „Solidarni z Ukrainą” w centrum Lublina. Zobacz zdjęcia
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?