W środę podopieczne Roberta Lisa mierzyły się na wyjeździe w półfinale Pucharu Polski z Zagłębiem Lubin, a już w niedzielę zagrają na własnym parkiecie o awans do finału europejskiego Challenge Cup z tureckim Ardesen GSK.
W obu rewanżowych starciach lublinianki będą musiały odrabiać straty. W potyczce z rywalkami z Dolnego Śląska szczypiornistki MKS przegrały bowiem dwoma bramkami 23:25. Patrząc jednak na przebieg spotkania nie jest to zły wynik, bo na pewnym jego etapie zawodniczki z Lublina traciły już nawet siedem goli.
- Dwie bramki to na pewno jakaś zaliczka, ale nie jest to dystans, którego nie jesteśmy w stanie odrobić, tym bardziej przy własnej publiczności. Piłka jest dalej w grze i myślę, że spokojnie możemy awansować do finału Pucharu Polski - komentuje kołowa MKS, Sylwia Matuszczyk.
Zanim jednak to nastąpi, lublinianki całą swoją koncentrację kierują na niedzielne starcie z Turczynkami. Pierwsze spotkanie rozgrywane na terenie rywalek, MKS przegrał 23:28.
- W niedzielę musimy zagrać zdecydowanie lepiej w obronie niż w tamtym meczu. Nasza defensywa, szczególnie w pierwszej połowie, wyglądała dosyć słabo, nie grałyśmy tego, co potrafimy. Nie było twardej obrony, z której jesteśmy znane. Kluczem do sukcesu będzie też wykorzystywanie stuprocentowych sytuacji, których w Turcji zmarnowałyśmy zbyt wiele - mówi Matuszczyk.
Obrotowa podkreśla, że duże znaczenie w walce o awans będzie miał doping lubelskich fanów. - Wsparcie naszych kibiców zawsze dodaje skrzydeł, to dodatkowa motywacja i adrenalina. Przy nich jesteśmy w stanie wznieść się na wyżyny. Zapraszam wszystkich na mecz, bo tanio skóry nie sprzedamy - zaznacza kołowa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?