Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policja znalazła ciało Piotra. Powiedziała o tym rodzinie po prawie 2 latach

Małgorzata Szlachetka
Komenda Wojewódzka Policji w Lublinie przyznaje, że doszło do nieprawidłowości. Prowadzi postępowanie wyjaśniające w tej sprawie.

21-letni Piotr Paweł Mróz z Lublina zaginął w 2012 roku. 7 września wsiadł do busa jadącego do Warszawy. Następnego dnia widziano go pod Otwockiem. Pytał ludzi o drogę do Lublina. Był zagubiony. Karetka zabrała go do szpitala. Wtedy podał policjantom swoje imię i nazwisko.

- Dlaczego nie zawieziono go do Lublina? - pytamy. - Nie było go jeszcze w bazie danych osób zaginionych, bo siostra Piotra Mroza zgłosiła zaginięcie 12 września - wyjaśnia Andrzej Fijołek z KWP w Lublinie. I dodaje: - Po oficjalnym zgłoszeniu wiedzieliśmy już o pobycie Piotra pod Otwockiem, ale on w dniu przyjęcia opuścił szpital. Nie wiemy, czy uciekł, czy został wypisany.

Tymczasem zrozpaczona rodzina i znajomi szukali 21-latka. W Lublinie rozwieszali plakaty ze zdjęciem Piotra. Kontaktowali się z organizacjami szukającymi zaginionych. Kurier Lubelski też pisał o tej sprawie.

Miesiąc po zaginięciu Piotra, przy Trasie Siekierkowskiej w Warszawie znaleziono zwłoki. Po sekcji materiał genetyczny trafił do policyjnej bazy danych. Ciało przez kilka miesięcy leżało w kostnicy, później mężczyzna został pochowany jako NN.

Stwierdzenie, że jego DNA jest zgodne z DNA przekazanym przez bliskich Piotra (policja pobrała od nich materiał genetyczny w lutym 2013 roku) zajęło policji prawie 2 lata. Dlaczego? Dopiero w 2015 roku DNA pobrane od rodziny lublinianina zostało wysłane przez VI komisariat w Lublinie do policyjnego banku danych osób zaginionych.

- DNA zostało wyodrębnione w czerwcu 2013 roku. Wyniki powinny być niezwłocznie wysłane do Warszawy - przyznaje Andrzej Fijołek. - Z pewnością doszło w tej sprawie do pewnych nieprawidłowości. KWP prowadzi postępowanie wyjaśniające, żeby stwierdzić, który z policjantów z VI komisariatu nie dopełnił obowiązków - dodaje Fijołek.

Prawdę o losie Piotra rodzina poznała w maju tego roku.

- Takie błędy policji wiążą się z traumą bliskich osób zaginionych - podkreśla Justyna Bereśniewicz ze Stowarzyszenia Bez Śladu. - Myśleliśmy, że po stworzeniu policyjnego banku DNA nie będzie dochodzić do podobnych sytuacji, a ciągle się zdarzają i to w całym kraju.

Na następnej stronie rozmowa z Justyną Bereśniewicz, prezesem Stowarzyszenia Bez Śladu.

Rodziny osób zaginionych pomocy szukają u jasnowidzów i detektywów

O traumie, jaką przeżywają rodziny osób zaginionych, rozmawiamy z Justyną Bereśniewicz, prezesem Stowarzyszenia Bez Śladu.

Rodzina zaginionego Piotra Pawła Mroza z Lublina o jego śmierci dowiedziała się z co najmniej półtorarocznym opóźnieniem (piszemy o tym na 1. stronie). Bo wyniki DNA bliskich nie zostały od razu przekazane do warszawskiej bazy informacji o DNA zaginionych. Czy to jednostkowy przypadek?

Podobnych sytuacji jest, niestety, więcej. Bywa, że jeden komisariat w mieście prowadzi poszukiwania zaginionej osoby, a w drugim wiedzą już o jej pochowaniu, ale jako NN. Gdy powstała baza danych DNA osób zaginionych, sądziliśmy, że takie sytuacje w Polsce nie będą się już w ogóle zdarzać, a tymczasem jest inaczej. Komendy powiatowe i wojewódzkie z opóźnieniem wysyłają materiał genetyczny do Warszawy. Inny problem to to, że rodziny miesiącami czekają na wyniki badań DNA. Co samo w sobie jest traumą.

Czy dla rodzin osób, które nie dają znaku życia, największą tragedią nie jest brak wiedzy o losie ich bliskich? Z pewnością i taki stan zawieszenia czasami trwa przez lata. Co więcej, kiedy nie wiadomo co się stało, policja wzywa bliskich zaginionych na okazanie zwłok, czasami kilkakrotnie. Mają odpowiedzieć, czy znaleziona właśnie osoba to członek ich rodziny.

Z jakimi przypadkami spotkała się Pani w czasie pracy Stowarzyszenia Bez Śladu?Pamiętam historię zaginionego, którego matka szukała kilka lat. Dopiero wynajętemu przez nią detektywowi udało się ustalić, że jej syn został pochowany jako NN. W jaki sposób do tego dotarł? Przyglądał się informacjom o odnalezionych zwłokach pod jednym kątem - wzrostu osoby, bo ten, kogo szukał, miał ponad dwa metry wzrostu. Tymczasem to policja powinna wykonać tę pracę, a nie detektyw. Kiedy nie zdąży się na czas, rodzinę czeka jeszcze jedna trauma: ekshumacja bliskiego.

Jak rodziny próbują szukać bliskich na własną rękę? Szukają informacji na wszelkie sposoby, na przykład szukając pomocy u jasnowidza.

A jeśli wszystkie środki zawiodą? Dopiero po 10 latach zaginiona osoba jest uznawana za zmarłą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski