Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z prezydentem Krzysztofem Żukiem o lubelskim sporcie

Kamil Balcerek
- Sportowym Lublinem trzeba potrząsnąć. Przy tym potencjale, który mamy, za chwilę nie będzie widowisk, które moglibyśmy oglądać. Jesteśmy w tak trudnej sytuacji, że możemy ją tylko poprawić. Ale do tego niezbędna jest współpraca - mówi Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.

Gdy obejmował Pan funkcję prezydenta, spodziewał się Pan, że sport w naszym mieście znajduje się w takiej zapaści?
Nie spodziewałem się. Zakładałem, że mamy więcej strategicznego myślenia w poszczególnych dyscyplinach. Jest natomiast kompletna partyzantka. Okazuje się, że poza koszykówką planowania nie ma. To muszę oddać działaczom i trenerom koszykarskim, że wiedzą czego chcą i jak do celu dojść.

Nie od dziś wiadomo, że z lubelskim sportem nie jest dobrze. Niemal wszystkie kluby i związki borykają się z problemami finansowymi. Pan na konferencji prasowej z udziałem Marcina Gortata zadeklarował zwiększenie wydatków w przyszłorocznym budżecie na sport.
Nie mamy innego wyjścia. Widząc, że kluby nie radzą sobie z pozyskiwaniem środków od sponsorów, podjąłem decyzję i spróbuje przekonać do tego radnych, że z budżetu będziemy wspierać w większym stopniu drużyny z dyscyplin, które uznamy za priorytetowe. Nowo budowana strategia rozwoju sportu w mieście będzie zakładać podział na koszyki, w których znajdą się poszczególne dyscypliny. W pierwszym na pewno będzie koszykówka. W związku z powyższym, jeśli zakładamy, że ta dyscyplina ma dla nas wymiar priorytetowy, jest program szkoleniowy, który daje gwarancję, że za dwa, trzy lata możemy grać w najwyższej lidze, to oczywiste jest, że trzeba wspierać takie dyscypliny z budżetu. To oznacza, tak naprawdę, że połowę budżetu trzeba zbudować w oparciu o środki z miasta, a drugą połowę pozyskać od sponsorów. Mówię o tym głośno, żeby przekazać sponsorom, że nie będą w całości odpowiadać za utrzymanie klubów. Miasto się w to zaangażuje.

Nie może być jednak tak, że tylko miasto będzie łożyć na kluby, a one nie będą same starać się o środki zewnętrzne.
Dlatego z drugiej strony oczekujemy aktywności środowisk sportowych i jeśli już jesteśmy przy koszykówce, to muszę przyznać, że jest wzorem dla wszystkich. Jest program strategiczny, działacze wiedzą, czego chcą, mają to rozpisane na lata. Jest podstawa szkoleniowa, jest kilka utalentowanych grup zawodników. To oznacza, że za chwilę możemy mieć swoich zawodników w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jestem przeciwnikiem importowania sportowców z zewnątrz. Chcę widzieć wychowanków w naszych klubach i na to nie powinniśmy pieniędzy żałować. Drużyna emocjonalnie związana z klubem i miastem będzie mogła zapewnić nam sukcesy w dłuższej perspektywie.

W ostatnim czasie gorącym tematem jest ratowanie SPR Lublin. Jak z Pana perspektywy wygląda ta sytuacja. Uda się nie dopuścić do rozpadu drużyny?
To jest przykład, że środowisko związane z dyscypliną nie czuło się odpowiedzialne w takim stopniu, jak się spodziewaliśmy. Nie udało zapewnić się klubowi rozwoju czy stabilizacji. Chciałem powiedzieć, że zrobiliśmy dla tego klubu dużo. W grudniu podjęliśmy uchwałę podwyższającą kapitał spółki o 500 tysięcy złotych. Oprócz tego przekazaliśmy do klubu kwotę ok. 200 tysięcy złotych przez fundację oraz dotacje z budżetu. To jest wkład miasta w stabilizowanie sytuacji finansowej. Nie może być jednak tak, że nie ma po drugiej stronie żadnych działań pozyskiwania środków finansowych i w pewnym momencie patrzy się na miasto jak na ostatnią deskę ratunku. Oczywiście, że nie pozwolimy klubowi zginąć. Nie po to angażowaliśmy się w restrukturyzację zadłużenia i klubu, aby dzisiaj się poddać. Będziemy klub ratować, natomiast staram się głośno mówić, że nie może być tak, że to miasto ponosi w stu procentach odpowiedzialność. Są działacze, związki i oczekujemy aktywności.

Jak Pan myśli. Dlaczego w sytuacji SPR tak trudno o sponsorów?
Dzisiaj sponsorzy obawiają się, że jeśli przekażą środki, to one pójdą na obsługę długu. Tego nie chcą. My wtedy mówimy, aby finansowali zakres wydatków, które chcą, np. wynagrodzenia dla dziewczyn. My takie rozmowy prowadzimy. Jest uchwała zarządu i rady nadzorczej Zakładów Azotowych z Puław o zaangażowaniu w finansowanie klubu. Będziemy starali się znaleźć środki w budżecie miasta jeszcze w tym roku. Kluczowe będą spotkania z inwestorami, którzy mogliby wesprzeć klub. SPR jest dobrą marką i myślę, że w końcu znajdziemy firmy, które będą chciały wspierać klub.

A jak Pan widzi przyszłość Motoru Lublin. Za dwa lata ma być w Lublinie nowoczesny stadion. Jeśli jednak nie będziemy mieli ekstraklasy, nie będzie on tak naprawdę wykorzystany...
Z Motorem jest trochę inna sytuacja. W Lublinie jest mnóstwo grup szkoleniowych i nie trzeba budować systemu szkolenia od podstaw. Jest z czego wybierać. To kwestia oczywiście tego, że nie wszyscy się w tym momencie nadają do II ligi, ale może niedługo będą. Dla mnie istotne, aby Motor złapał oddech. Stabilizujemy na dziś finanse Motoru i jestem w stanie zagwarantować, że pieniądze na Motor się znajdą. Pytanie tylko co dalej? Dla nas ważne jest w tym momencie rozwiązanie, że spółka Motor nie jest zadłużona, zobowiązania są tylko krótkoterminowe. Ta spółka jeśli ustabilizuje się sportowo, a wszystko na to wskazuje, że tak właśnie będzie, jest w stanie zająć miejsce w środkowej części tabeli II ligi i zadbamy o to, aby w perspektywie następnego sezonu na tyle Motor był wzmocniony, aby grał o awans. I oczywiście w perspektywie kilku lat, mając nowy stadion, będziemy musieli odnaleźć ścieżkę dojścia do ekstraklasy. To jest wymiar 4-5 lat nie wcześniej. W 2013 r. będzie stadion, więc cel awansu do ekstraklasy trzeba określić na lata 2014-2015. Jeśli to się uda, będzie zdecydowanie łatwiej, bo tam są duże pieniądze. Gra o ekstraklasę to gra o duże wsparcie.

Przejdźmy do kolejnej sprawy, która dręczy tym razem kibiców żużla. Jeśli Lubelski Węgiel KMŻ awansuje do I ligi, nie będzie miał gdzie rozgrywać meczów, bowiem stadion przy Al. Zygmuntowskich nie ma wymaganego oświetlanie. Powstanie ono na czas?

To jest oczywiste, to ma zostać zrobione i nie ma na ten temat dyskusji. MOSiR, który jest zarządcą tego obiektu, ma spełnić wszystkie wymagania niezbędne do rozgrywania spotkań w tej klasie rozgrywkowej.

Na wstępie mówił Pan o strategii rozwoju sportu. Kiedy poznamy szczegóły tego, na co będzie chciało postawić miasto? Przed wyborami było kilka pomysłów, że taka strategia mogłaby objąć koszykówkę, pikę nożną, piłkę ręczną i żużel.
Myślę, że taką strategię uda mi się przedstawić na październikowej sesji Rady Miasta, przed uchwaleniem przyszłorocznego budżetu. Jest za wcześnie, aby mówić o konkretach. My oczywiście mamy w głowach pewien plan, ale problemem jest to, że nie wszystkie związki odpowiedziały na naszą ankietę. Poprosiliśmy je, aby do końca czerwca przekazały nam plany strategii działania na kolejne lata. Nagle się okazuje, że na 33 związki tylko kilka nam odpowiedziało. Ktoś kto się nie znajdzie w strategii, może zapomnieć o wsparciu finansowym od miasta. Jeśli dzisiaj związek X czy Y nie widzi potrzeby, żeby z nami rozmawiać, niech się nie zdziwi, jeśli nie dostanie wsparcia. My nikomu się nie narzucamy, ale chcemy osiągać wyniki sportowe, które będą satysfakcjonowały kibiców. Umówmy się, sportowym Lublinem trzeba potrząsnąć. Przy tym potencjale, który mamy, za chwilę nie będzie widowisk, które moglibyśmy oglądać. Jesteśmy w tak trudnej sytuacji, że możemy ją tylko poprawić. Ale do tego niezbędna jest współpraca, a strategia jest pierwszym dokumentem, nad którym podyskutujemy.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski