Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr Muzyczny: 300. spektakl "Skrzypka na dachu"

Andrzej Z. Kowalczyk
Jubileuszowy „Skrzypek na dachu” na lubelskiej scenie. Fot. Dawid Jacewski
Jubileuszowy „Skrzypek na dachu” na lubelskiej scenie. Fot. Dawid Jacewski
Są takie spektakle, wobec których nie sposób nie użyć słowa: wyjątkowy. Takim właśnie spektaklem był sobotni „Skrzypek na dachu”. A jego wyjątkowość była – rzec można – wielopiętrowa.

Po pierwsze – ta realizacja Teatru Muzycznego będzie w tym roku obchodzić 20-lecie premiery. A w dzisiejszych czasach tak długa, nieprzerwana obecność na scenie jest czymś zgoła niespotykanym. Po wtóre – sobotni spektakl był trzechsetną (!) prezentacją musicalu Jerry’ego Bocka, co jest liczbą naprawdę imponującą. W całej ponad 65-letniej historii lubelskiej sceny muzycznej tylko jedna realizacja – „Wiedeńska krew” z 1966 roku – była grana więcej razy, ale było to w zupełnie odmiennych warunkach; przy nieporównanie niż obecnie uboższej ofercie kulturalnej.

Trzecim wreszcie powodem wyjątkowości tego spektaklu był fakt, iż po raz pierwszy w historii w jednym spektaklu można było zobaczyć dwóch różnych Tewjech i dwie Gołdy. W pierwszym akcie wystąpili Marcin Żychowski i Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak, którzy te role grają obecnie na co dzień. Po przerwie zaś zastąpili ich Marian Josicz i Krystyna Szydłowska. Josicz grał Tewjego na premierze i przez wiele lat był jedynym odtwórcą tej roli, a jego fantastyczna kreacja zapisała się trwale w historii lubelskiego Teatru Muzycznego, a nawet przeszła do legendy. I w sobotnim spektaklu pokazał, że wciąż jest w formie wybornej. Jego rozmowa z Chawą (bardzo dobra Magdalena Rembielińska) była jedną z najbardziej wzruszających scen, jakie kiedykolwiek widziałem w teatrze, a widziałem naprawdę wiele. Krystyna Szydłowska z kolei swoją przygodę ze „Skrzypkiem…” rozpoczynała jako Cajtla, jedna z córek Tewjego, a po latach objęła rolę jego żony, Gołdy. Przejęła ją od Eleonory Krzesińskiej, która w tę postać wcielała się aż 210 razy. W sobotnim spektaklu pani Eleonora nie wystąpiła, ale do finałowej prezentacji została zaproszona na scenę, dzięki czemu przez chwilę oglądaliśmy nie dwie, jak napisałem wcześniej, ale trzy Gołdy.

W tym wyjątkowym dniu zabrakło niestety w teatrze dwóch osób, dzięki którym „Skrzypek na dachu” zagościł na lubelskiej scenie. Nie ma już bowiem wśród nas dyrektora Andrzeja Chmielarczyka, który zdecydował o wystawieniu tego musicalu oraz Zbigniewa Czeskiego, który go wyreżyserował, a następnie doglądał wszystkich zmian obsadowych. Wdzięczna pamięć o nich jednak pozostała; zarówno w zespole, o czym mówił dyrektor Krzysztof Kutarski, jak też – o czym jestem przekonany – wśród widzów.

Lubelski „Skrzypek…” wkracza w czwartą setkę spektakli. Wypada życzyć, aby było ich jak najwięcej i były równie udane, jak ten jubileuszowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski