Zobacz galerię archiwalnych zdjęć i przeczytaj wspomnienia tych, którzy PRL pamiętają, jakby to było wczoraj:
Wakacje pod namiotami
- Jak już troszkę podrośliśmy, to rodzice pozwalali nam jeździć pod namiot gdzieś dalej, czyli na Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie - opowiada Klaudia Giordano urodzona w 1971 roku w Lublinie. - Wtedy najbardziej popularne było jezioro Piaseczne, Białe i chyba Zagłębocze. Brało się namioty i tydzień, dwa, ze znajomymi byliśmy pod tym namiotem. Chodziliśmy na dyskoteki, których może jeszcze nie było wtedy dużo, ale miały bardzo fajną atmosferę. Pamiętam taką zabawną sytuację. Pojechałam z koleżanką Asią, ale
zabrakło już nam pieniędzy. Tu lody, tu coś, to dyskoteka. Postanowiłam, że zadzwonię do mojego brata, który był w Lublinie, żeby po nas przyjechał. Wtedy PKS jeździł raz na dzień, więc był zapchany maksymalnie. Mój brat nie miał wtedy jeszcze też samochodu. Musiałyśmy najpierw odstać w długiej kolejce do jedynej budki poczty, która była nad jeziorem Białym. Ta budka była jeszcze na takie bolce, wybierało się numery, pani łączyła na koszt abonenta. Poprosiłam brata, żeby po nas przyjechał, żeby nam kupił bilety, i żeby nas do Lublina zabrał. I rzeczywiście tak było, on tym PKS-em przyjechał i nas później zabrał. Kupił nam bilety, więc mogłyśmy wrócić do domu. To były takie piękne wspomnienia, bo właściwie większość znajomych z okolic Lublina też tam spędzała wakacje. Pojezierze to takie drugie jeziora mazurskie, tylko na południe. Daleko było gdzieś jechać, nie było też tak dużo pieniędzy, jak teraz. Jeszcze studenci nie pracowali, nie było takiej mody. Więc trzeba było się ratować tym, co było blisko – naszym Pojezierzem Łęczyńsko-Włodawskim.
Wyjazd do Niemiec
- Byłem na wczasach w Międzyzdrojach w owym czasie i widziałem to wszystko w Szczecinie jak się odbywało. Stamtąd pojechałem z żoną maluchem do Niemiec - mówi Józef Wiśniewski urodzony w 1933 roku w Świętochłowicach. - Przez dwa tygodnie żeśmy turystykę uprawiali z żoną. Jeździłem z miejsca w miejsce, no to patrzyli się na nas jak na rewolucjonistów.
Wakacje w Lublinie w 1972 roku
- Kiedy były wakacje, myśmy już nie dawali żadnych przedstawień, zostaliśmy prawie wszyscy w akademiku, bośmy się opiekowali – sami chcieliśmy, zgłosiliśmy się i nam to zostało dane – grupami zagranicznych studentów, którzy przyjeżdżali na jakieś
praktyki wakacyjne do Lublina, w ramach wymiany międzyuczelnianej - opowiada Wiesław Kaczkowski urodzony w 1950 r. Tomaszowie Lubelskim. - Ja się opiekowałem grupą ze Lwowa, Jurek Dobosz się opiekował grupą chyba z Wilna, były jeszcze jakiś tam przyplątany chłopak z Danii z Kopenhagi, ktoś tam jeszcze, już nie pamiętam. Myśmy zrobili w tej sali [telewizyjnej] – bo nie było już mieszkańców, tylko goście hotelowi – zrobiliśmy nocny klub „Provisorium”. Taki wakacyjny, gdzie puszczaliśmy jakąś taką psychodeliczną muzykę, jakieś tam światełka wykombinowaliśmy w miarę możliwości. Pamiętam – pomagał mi pisać szyld chłopak
ze Lwowa, Romek. Od początku był bardzo aktywny, bardzo chciał być przy mnie i bardzo chciał pomagać. Pamiętam, jak malowaliśmy ten szyld „Night Club Provisorium”.
- Przenieśli się w czasie. Letnia potańcówka w skansenie. Zdjęcia
- Lubelskie burze w obiektywie naszych Czytelników. Zobacz na zdjęciach potęgę żywiołu
- Młoty poszły w ruch! Najlepsi kowale zjechali do Wojciechowa. Zobacz zdjęcia
- Za nami 3. dzień niesamowitego festiwalu. Zobacz zdjęcia
- Barwnym korowodem rozpoczęły się XXXVII Międzynarodowe Spotkania Folklorystyczne
- To więcej niż muzyka. Trwa Festiwal "Wschód Kultury - Inne Brzmienia". Zdjęcia
Wszystkie zdjęcia i wspomnienia pochodzą z zasobów Teatru NN.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?