Tylko połowa stołów na tzw. zielonym bazarku przy ulicy Ruskiej była we wtorek zajęta. Część handlowców nie rozłożyła kramów w proteście przeciwko podniesieniu cen. Okazuje się jednak, że podwyżki nie ma. Jest za to wewnętrzna walka straganiarzy.
- Mam płacić za swoje miejsce o 100 procent więcej niż dotychczas - denerwuje się handlarka, która poinformowała nas o sprawie. - Jak utrzymam siebie i swoją rodzinę? Już teraz zarabiamy grosze i nie stać nas na coraz droższy wynajem stołów.
Okazuje się jednak, że stawki w rzeczywistości nie wzrosły.
- Od dwóch lat nie było i nie ma podwyżki - mówi Janusz Wilk, prezes Miejskiej Korporacji Komunikacyjnej, dzierżawcy targowiska przy Ruskiej. - Co więcej, kiedy przejęliśmy teren, obniżyliśmy stawki pobierane przez poprzedniego zarządcę.
Skąd zatem informacje o podwyżce? Niektórzy handlowcy rzeczywiście będą musieli płacić więcej.
- Otrzymaliśmy od części handlujących pisma z informacją o tym, że niektórzy straganiarze zajmują znacznie większy teren niż za niego płacą - przyznaje Wilk. - Zdecydowaliśmy się więc na sprawdzenie jak wygląda handel i naliczanie stawek za rzeczywiście zajmowany teren.
Dla niektórych handlowców oznacza to nawet 100-procentową podwyżkę. - Płaciłem 500 złotych, a teraz chcą żebym zapłacił ponad tysiąc - denerwuje się jeden z mężczyzn sprzedających warzywa. - To jakiś skandal. Znacznie mniej płacą nawet sprzedawcy z alei Tysiąclecia, a mają tam dach nad głową i całodobową ochronę, a nie takie stoły jak my.
- Płaciłam dotychczas 19 złotych dziennie, a po policzeniu terenu kazali mi dopłacić jeszcze 7 złotych - denerwuje się pani Mirosława. - Nikogo nie obchodzi, że przez cały dzień sprzedałam długopisy za 5 złotych. Mam czteroletnią wnuczkę chorą na białaczkę i córkę, która walczy z depresją. Nie mają dochodów. Ja mam niską rentę. To, co przyniosę do domu, to jest.
Inni handlowcy twierdzą jednak, że zmiany są dobre. - To najtańszy targ w Lublinie i teraz sprzedajemy niemal po kosztach - mówi prosząca o anonimowość kobieta. - Mimo to kupujących jest coraz mniej i zarobki spadają z miesiąca na miesiąc. Przyszedł moment, że trzeba walczyć o swoje rodziny. Nie powinno być tak, że ktoś zajmuje duży teren, bo stawia samochód, a płaci mniej niż inni.
- Nie ma równych i równiejszych - dodaje inna kobieta sprzedająca ręczniki. - Coraz trudniej wiązać nam koniec z końcem, więc musimy płacić solidarnie, a nie kombinować.
Janusz Wilk przyznaje jednak, że znalazł się w trudnej sytuacji. - Na sprawiedliwe liczenie stawek narzekają ci, którzy płacą więcej. Jak tego nie robią, narzekają pozostali - mówi. - Czego byśmy nie zrobili, ktoś będzie niezadowolony.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?