Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W co się bawi Kozak artysta skandalista

Paweł Franczak
Tomek Kozak. Czołowy lubelski prowokator
Tomek Kozak. Czołowy lubelski prowokator Małgorzata Genca
Zboczeniec. Rasista. Fanatyk. Antysemita. Polonofob. To lista epitetów, którymi można by obrzucić Tomka Kozaka, gdyby oceniać jego sztukę bez żadnego namysłu.

Bo przecież w jego krótkich filmach można znaleźć gejowską pornografię, wypowiedzi nazistów, negatywne wizerunki Żydów i Murzynów. Tyle że żadna z tych etykietek do Kozaka nie pasuje. Bo drugie dno i przewrotność w pracach lubelskiego artysty aż biją po oczach. Trzeba tylko chcieć to zobaczyć.

Tomek Kozak wierzy w sztukę bezkompromisową. Wierzy też w demokrację. Nie jest ani homoseksualistą, ani faszystą, ani antysemitą. Tomek Kozak się bawi. Najczęściej naszym kosztem, ale bywa, że i swoim.

W 2006 r. pokaz jego projektu "Zmurzynienie - historia pewnej metafory" miał odbyć się w Schloss Solitude - centrum pobytów stypendialnych pod Stuttgartem, w którym Kozak miał dostać stypendium i tzw. pobyt rezydencyjny. Ale pokaz odwołano, a rezydencję artysty natychmiast cofnięto. Bo "Zmurzynienie..." pachniało dyrektorowi centrum rasizmem i skandalem. Nic dziwnego. Do Schloss Solitude przyjeżdżają studenci z całego świata, ludzie o różnych kolorach skóry i różnych wyznań. Czy można sobie wyobrazić bardziej nieodpowiednie miejsce na wystawę, której głównym punktem są wypowiedzi Ernesta Jüngera - kapitana Wehrmachtu i wiersze Tadeusza Borowskiego - byłego więźnia obozów koncentracyjnych, dla którego Murzyn był symbolem upadku cywilizacji? Oprócz tego pojawiają się tam wstawki z filmów porno z czarnymi aktorami, a jednym z elementów projektu była rzeźba potężnego, nagiego Murzyna...

- Tak naprawdę, był to sposób opowiedzenia o holokauście bez popadania w banał. Bo zdaniem Michała Głowińskiego (teoretyka literatury ocalonego z warszawskiego getta), naszym obowiązkiem jest pisanie o zagładzie żydowskiej w sposób mocny, bez "stosowności", jak on to nazywa. I Jünger, i Borowski byli ofiarami, i oprawcami zarazem. Np. Borowski po wyjściu z obozu koncentracyjnego pisał o amerykańskich żołnierzach "czarne małpy". Dla nich Murzyn oznaczał barbarzyńcę - wyjaśnia Kozak. - Co ciekawe jednak, ta wystawa pokazywana jest w Tel Awiwie, w Muzeum Sztuki Nowej - miejscu, gdzie mówiąc o holokauście należy być niezwykle ostrożnym. I okazało się, że jest bardzo dobrze przyjęta i zrozumiana.

Bo, zdaniem autora, dla przeciętnego Europejczyka jakiekolwiek niebezpieczne idee są zamiatane pod dywan. A on je spod tego dywanu wyciąga.

- To trochę jak opukiwanie młoteczkiem naszej kultury. Na zewnątrz wszystko jest piękne i ładnie, ale czasem trafisz w miejsce, pod którym jest żywa i boląca tkanka - mówi Kozak..

Tak, jak w "Zmurzynieniu". Ludzie łatwo dostrzegli, że jest tu mowa o holokauście, ale na słowo "zły Murzyn" zapaliła się czerwona lampka. I bez zastanowienia uznano, że nie ma tu żadnego podtekstu, że trzeba "jak najszybciej tego zakazać". Według lublinianina, zadaniem artysty jest pokazywanie przeróżnych antydemokratycznych i niepoprawnych politycznie tez. W ten sposób testuje odporność naszej demokracji na wolność wypowiedzi. "Zmurzynienie..." test oblało. Podobnie jak wiele innych jego prac. Jak chociażby "Klasztor Inversus" z 2003 r.

"Klasztor Inversus" to film zrobiony techniką found footage (łączenie fragmentów różnych filmów). Kozak skleił go z "Potopu" i "Pana Wołodyjowskiego" Jerzego Hoffmana oraz gejowskiego filmu porno. Efekt? Obrazoburczy "teledysk", w którym Kmicic-gej zamiast bronić Jasnej Góry atakuje ją ze swoimi sobowtórami.

- To jedna z moich ważniejszych prac. Postać złego Kmicica pokazuje, jakie pokłady przemocy i zła, które gdzieś w naszej polskiej ikonografii drzemią - objaśnia Kozak.

Ten sam cel przyświecał "Polacy! Jeszcze jeden wysiłek!". To obraz, który nawiązuje do grafik Artura Grottgera. Tylko, że zamiast dzielnych obrońców niepodległości ojczyzny, powstańcy u Kozaka to sfora żądnych krwi bandytów, a obok nich stoi Żyd-morderca niemowląt.

W "Klasztorze Inversum" jest jeszcze inny, równie bluźnierczy wątek. Azja jest wbijany na pal, który w rzeczywistości jest... no, można się chyba domyślić czym. W każdym razie nazwa "Sztywny Pal Azji" nabiera nowego znaczenia. Wątek homoseksualizmu był więc dość wyraźny. Ale Kozak uważa, że nie stara się homoerotyzować, nie zajmuje się też feminizmem, kategorią "gender" i niczym z tym związanym.

- Sodomia - jak u Markiza de Sade jest aktem wyzwolenia się z mieszczańskich reguł, złamaniem wszystkich zasad - komentuje twórca.

Ale motyw męskiej erotyki pojawiał się u niego kilkakrotnie. Np. w "Nerwicy romantycznej" - w rycerskie sceny z "Krzyżaków" Aleksandra Forda wmontował... koncert heavymetalowego Manowar i zdjęcia odzianych w skóry fetyszystów. W tym kontekście muzycy, których stałym elementem wizerunku są odsłonięte klaty, ćwieki i skórzane spodnie wyglądają raczej jak klienci klubów dla gejów niż groźni twardziele.

- Akurat w "Nerwicy romantycznej" nie brakuje ironii - uważa artysta i już teraz mówi o kolejnym pomyśle: przygotowaniu filmowej adaptacji "Pornografii" Gombrowicza i wydanie książki o tym. - Bo dotychczasowe wersje, np. Kolskiego były nieudane.

Kolejny projekt artysty Tomasza Kozaka też pewnie wzbudzi emocje. Czy skandal wywoływany będzie celowo czy przez przypadek - trudno rozstrzygnąć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski