Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wandea jako kontrsymbol. Felieton Jacka Borkowicza

Jacek Borkowicz
nadesłane
Nikt nie chciałby przyznać się że ogląda „audiowizualną owsiankę”, „totalną ciemnotę” czy też „dzieło stworzone dla podatnych na wpływy kretynów”. Jednak na film „Pokonaj lub giń” (Vaincre ou mourir), począwszy od dnia premiery 25 stycznia, nieustannie walą tłumy Francuzów. Ku zgorszeniu krytyków pokroju socjaldemokraty Xaviera Leherpeur, który – przeinaczając tytuł postponowanego dzieła – apeluje do widza: „Raczej umrzyj niż obejrzyj tę historyczną chałę”. Jak dotąd, na szczęście, nikt nikogo za oglądanie filmu nie zabił, ale emocje są gorące.

I trudno się temu dziwić, jako że fabularna historia opowiada o powstaniu w Wandei. A Wandea to dla Francuzów symbol, a właściwie kontrsymbol, o ile symbolem numer jeden pozostaje dla dużej części z nich (a przeważającej wśród środowisk opiniotwórczych) rewolucja 1789 roku. Zaś wszystko, co można zmieścić w szufladce z napisem „kontrrewolucja”, staje się dla nich osnową czarnej legendy.

W tej szufladce Wandea zajmuje miejsce dość poczesne. I kiedy nagle ktoś wypuszcza film obalający ten, skądinąd mocno już skorodowany wizerunek, nie dziwota że wybuchają protesty. Bo popatrzmy tylko: rewolucja to według oficjalnego obrazka zwycięska walka tych, co dotąd byli na dole, z tymi którzy panowali na górze. Tymczasem w Wandei to właśnie biedni chłopi, w imię zdetronizowanego króla, wystąpili przeciw popierającym rewolucję bogatym mieszczanom. Rewolucja to walka z Kościołem, który uczepił się monarszego tronu? W Wandei ci sami biedni chłopi podnieśli sztandar katolickiej insurekcji przeciwko możnym agnostykom i masonom.

Kuleje nawet nowomodna narracja, według której rewolucyjny duch przepojony był ideą walki z patriarchatem i maskulinizmem. Nic z tych rzeczy w Wandei, gdzie za broń (dokładnie: za sierpy) jako pierwsze chwyciły rozwścieczone republikańskimi porządkami kobiety. I nie było to okładanie się czarnymi parasolkami, tam naprawdę lała się krew. W filmie „Pokonaj lub giń” czołowe postacie powstańczych dowódców grają, jak na złość, nie jacyś dziadersi, ale najprzystojniejsi francuscy aktorzy, na pokazy ciągną więc Francuzki sznurem, jak to ongiś w Polsce „za mundurem” bywało.

Jest jeszcze sprawa naprawdę poważna. Powstanie w Wandei utopił we krwi republikański rząd w Paryżu. Oblicza się że w ramach tych represji zginęła jedna szósta populacji regionu – brzmi to dziwnie znajomo nam, którzy pamiętamy rodzime statystyki z czasów hitlerowskiej okupacji. Tyle że tam Francuzi mordowali Francuzów. To kolejne tabu które obala ten film.

Od dwustu lat mit rewolucji jest, w oficjalnej narracji, jedynym spoiwem, jakie scala naród francuski. Można być najczarniejszym Murzynem z Kamerunu, ale jeśli się tylko wyznaje ideały „wolności, równości i braterstwa”, jest się już stuprocentowym Francuzem. Do tej opowieści, w którą w miarę upływu czasu i postępu historycznych badań coraz trudniej jest uwierzyć, Wandea zdecydowanie nie pasuje. Najlepiej byłoby ten kontrsymbol wyciszyć, a jeśli już wyciszyć się nie da, pozostaje obśmiać dzieło jako nic nie wartą chałturę. Niestety w tym przypadku Francuzi nie posłuchali mentorów, gdyż na film, jak wspomniałem, walą masowo. Republika republiką, ale zagłosować nogami czasem też można.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski