Jan Kondrak, bard, szef lubelskiej Federacji: - "Już się raczej nie przejmuję" to w pełni samodzielny artystycznie i w pełni artystyczny materiał Marcina. Piosenka zaśpiewana tylko z akompaniamentem altówki Pawła Odorowicza, na tle bębnów Tomasza Deutryka, brzmi niepokojąco dziwnie, inaczej. Chce się jej słuchać. Ten materiał powinien prolongować Marcina w przyszłość i to dość daleką.
Marcin Różycki zmarł w minioną sobotę.
Przegrał z rakiem. Miał 36 lat. Śpiewał niesamowitym głosem, pisał niesamowitym piórem. Wystąpił na trzech płytach Federacji (dawniej Lubelskiej Federacji Bardów), nagrał solową płytę "Erotyk zza kiosku", napisał wiele wierszy, które ukazały się w tomikach "Iluzjonista" i "Pan śmierć".
- Uważam Marcina za artystę, który czynił bieżącą chwilę niebanalną i zapamiętywalną - dodaje Kondrak.
Poeta Adam Ziemianin: - Marcin to postać wyjątkowa w poezji śpiewanej. Mocna, ostra. Jego odejście to wielka strata. - Wiadomość o śmierci Mar- cina była szokująca, choć, jak ktoś powiedział, niestety to jed-na z najbardziej spodziewanych śmierci. Co tu gadać, to był wielki poeta o nieprawdopodobnej wyobraźni - mówi Andrzej Molik, wieloletni dziennikarz Kuriera. Marek Andrzejewski, bard, członek Federacji, uzupełnia: - Marcin całym swoim życiem udowadniał, że artystą był na sto procent. Miał nieprzeciętny talent wokalny, kompozytorski i autorski.
Styczeń 2011. Na lubelskim deptaku dziennikarze Kuriera zbierali podpisy w obronie budowy trasy S17. Było bardzo zimno, zmierzcha-ło. Poprosiłem pana Marcina, żeby zaśpiewał piosenkę - ku pokrzepieniu.
- Zaśpiewam kilka - odparł.
Dominik Rogalski przedstawia się jako słuchacz utworów Różyckiego: - Zawsze zagadał, poklepał po ramieniu, bo zdarzyło się, że razem zagraliśmy dwa, trzy koncerty. To był ciepły, fajny facet. Dzisiaj wydaje mi się, że mogło być o nim głośniej. Że jako Lublin troszkę Go przegapiliśmy.
Ewa Dados, dziennikarka Radia Lublin, przyjaciel Państwa Różyckich: - Trudno dzisiaj wspominać Marcina, bo cały czas mam w uszach dźwięk jego głosu, wszystko to co zaśpiewał, niedawno jeszcze powiedział. Patrzyłam, z jak wielkim uporem, nadludzką siłą starał się pokonać straszną chorobę. Uczył nas, że każda chwila w życiu człowieka jest ważna, może być piękna. "Pan śmierć" to nie są wiersze o śmierci, tylko o miłości, szacunku dla drugiego człowieka.
- W tym roku nazwał mnie swoim przyjacielem. Prowokował rozmowy. O pragnieniu życia, śmierci, o Panu Bogu. Potrzebowaliśmy się nazwajem. Cały czas się o niego modlę - powiedział, w drodze na Jasną Górę, ksiądz Mirosław Ładniak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?