Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z historii Lublina: Złodzieje nie wiedzieli co kradną?

Witold Michalak
Z historii Lublina: Złodzieje nie wiedzieli co kradną?
Z historii Lublina: Złodzieje nie wiedzieli co kradną? Archiwum
"Świętokradztwo" - pod tym tytułem ukazała się w Kurierze Lubelskim pierwsza informacja o kradzieży relikwii Krzyża Świętego z bazyliki oo. Dominikanów. Później sprawa gościła jeszcze przez długie miesiące na czołówkach gazet. Do dzisiaj nie udało się ustalić losów relikwii.

W niedzielę 10 lutego brat Stanisław przyszedł otworzyć bazylikę. Z przerażeniem zobaczył, że drzwi do świątyni są otwarte. Pełen najgorszych przeczuć ruszył w stronę ołtarza bocznego, gdzie od 600 lat leżały relikwie. Tabernakulum było puste, a po relikwiarzach nie było śladu.

Kradzież wywołała szok. W Lublinie powołano prokuratorsko-policyjny zespół śledczy. Na jego czele stanął prokurator Andrzej Lepieszko, wówczas pracujący w Prokuraturze Rejonowej dla miasta Lublina. Prowadzący śledztwo szybko zorientowali się, że przyszło im prowadzić sprawę wyjątkowo trudną i to z wielu względów. Na samym początku musieli zmierzyć się z pewną nieufnością ze strony zakonników i przekonać ich do siebie. - Wtedy prokurator, a szczególnie policjanci, byli przez nich nadal utożsamiani z władzą komunistyczną. Dominikanie byli zaskoczeni, kiedy widzieli mnie jak wchodzę do bazyliki, przyklękam i żegnam się - opowiada Andrzej Lepieszko.

Dominikanom trudno było pogodzić się z myślą, że będą przesłuchiwani, pytani o różne wydarzenia poprzedzające kradzież. - Dla nich to była zupełnie nowa sytuacja. Już samo przesłuchanie odbierali jako pewnego rodzaju naznaczenie. Musiałem wyjaśniać, że zadawanie im różnych pytań nie jest żadną próbą prowokacji - dodaje prokurator Lepieszko.

Lody nieufności szybko zostały przełamane i współpraca pomiędzy zakonnikami, a prokuratorem i policjantami odbywała się bez problemów.

Śledczy od początku nie wykluczali, że złodzieje mogą próbować wywieźć relikwie z Polski. Dlatego natychmiast powiadomiono o kradzieży wszystkie przejścia graniczne.

Wiele uwagi poświęcano też na poszukiwania w Lublinie i okolicach. Zakładano, że świętokradztwo było dziełem lokalnych przestępców. Przepytywano świadków, informatorów, przeprowadzano setki rewizji.

Na potrzeby śledztwa wykonano także analizę sposobu działalności wszystkich grup przestępczych. Poszukiwano jakiegokolwiek tropu mogącego doprowadzić do złodzieja. Przygotowano też profil psychologiczny sprawcy, rzecz na tamte czasy spotykaną bardzo rzadko. Wszystko na nic.

Śledczy byli zasypywani masą bardziej i mniej prawdopodobnych informacji o miejscu ukrycia fragmentów krzyża. Niektóre brzmiały zupełnie fantastycznie. Ktoś przekonywał, że relikwie muszą być w Izraelu, ktoś inny wskazywał na USA.

- Pamiętam, że dostaliśmy także sygnał, jakoby relikwie były ukryte niedaleko ogrodu zoologicznego w Adelajdzie - wspomina Andrzej Lepieszko.

11 II 1991 rok Kurier pisze pierwszy raz o kradzieży w bazylice

Z pomocą w poszukiwaniu relikwii starali się przyjść także różnej maści różdżkarze i jasnowidzący. Jeden twierdził, że fragmenty krzyża są w pewnym gospodarstwie pod Kraśnikiem. Teren przeszukano i nic nie znaleziono. Inny radiesteta zapewniał, że relikwie są pod ołtarzem głównym. Śledczy już wcześniej zakładali, że złodziej mógł ukryć łup na terenie bazyliki, dlatego zdecydowali się sprawdzić ten sygnał. - Zeszliśmy do tej krypty i pomiędzy rozpadającymi się trumnami ze szczątkami członków rodu Tyszkiewiczów szukaliśmy relikwii- dodaje Andrzej Lepieszko. Ten trop także prowadził donikąd.

W końcu, po rocznym śledztwie, przesłuchaniu setek świadków, wykonaniu ponad 200 przeszukań, śledztwo umorzono. Prowadzący sprawdzili wszystkie bardziej i mniej prawdopodobne hipotezy. Niestety, nie udało się trafić na trop złodzieja.

- Przypuszczam, że fakt niewykrycia sprawców mógł być spowodowany ogromnym zainteresowaniem mediów kradzieżą. Nie możemy wykluczyć, że sprawca, albo sprawcy tak naprawdę nie wiedzieli do końca, co kradną, jaką wartość dla wierzących mają te relikwie. Gdy zorientowali się co zrobili, postanowili zatrzeć ślady przestępstwa - mówi Andrzej Lepieszko. Jest wielce prawdopodobne, że przestępcy po prostu przetopili, bądź w inny sposób zniszczyli relikwiarze.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.kurierlubelski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski