Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodnie sprzed lat: Poćwiartowane ciało wozili MPK

Agnieszka Kasperska
Zamordował kolegę, bo zamiast oddać pieniądze, poklepał go lekceważąco po ramieniu
Zamordował kolegę, bo zamiast oddać pieniądze, poklepał go lekceważąco po ramieniu Zdjęcie ilustracyjne
Wszystko zaczęło się od planów wyjazdu za granicę. 22-letni Jacek Cz., ps. Majster, 19-letni Grzegorz G., bardziej znany wśród kolegów jako "Gonzo" i 28-letni Robert J. vel "Jeżo" byli kolegami z ulicy. Mieszkali na lubelskim osiedlu im. Kruczkowskiego.

Często razem popijali w pobliskim barze "Skorpion". Podczas jednej z takich biesiad postanowili, że wyjadą na saksy do Niemiec. Pieniądze na wyjazd pożyczyli od matki "Majstra". Wyjazd jednak nie doszedł do skutku. Na granicy w Świecku okazało się, że "Jeżo" nie dostał zezwolenia na wyjazd z kraju (powód to wcześniejsze nierozliczone kontakty z wymiarem sprawiedliwości).

26 marca 1995 roku mężczyźni wrócili do Lublina. Kupili kilka butelek wódki i pili je w jednym z mieszkań przy ulicy Młodzieżowej. W pewnej chwili "Majster" zażądał od Roberta J. zwrotu wydatków na wyjazd, który przez niego nie doszedł do skutku. Chodziło o 7 mln złotych (dla porównania, czwartkowy Kurier kosztował wtedy 50 groszy - przyp. red.).

Zamiast oddać gotówkę, "Jeżo" poklepał tylko kolegę lekceważąco po ramieniu. To przesądziło o jego dalszym losie. "Majster" chwycił nóż i dwa razy uderzył Roberta J. w szyję. Gdy ten się wykrwawiał, morderca umył ręce i poszedł do "Skorpiona". Przy jednym ze stolików siedział "Gonzo". "Majster" opowiedział mu, co zrobił. Obaj wrócili do domu, żeby - jak później zeznawali - obejrzeć trupa. Wymyślili, że ponieważ był zbyt duży, by go niezauważalnie wynieść z domu, muszą go pociąć na kawałki. Pożyczyli od sąsiada siekierę. Po kilku próbach okazało się jednak, że jest zbyt tępa. Próbowali użyć tasaka - również bez większego efektu. Ćwiartowanie piłką od metalu odłożyli na następny dzień.

Jacek Cz. usnął obok zwłok, bo był bardzo pijany. "Gonzo" postanowił pójść jeszcze na dyskotekę, żeby "się rozerwać". Na drugi dzień to on miał się zająć ciałem kolegi. Najpierw się krygował. Dla kurażu musiał się napić wódki. I to go jednak "nie znieczuliło".

Zawiązał oczy szalikiem i nie patrząc, ćwiartował ciało. Co chwilę wymiotował. Potem mężczyźni wywieźli w torbie autobusem MPK ręce, nogi, tułów i głowę kolegi do lasu. Głowę i kończyny zakopali w płytkim dole w lesie prawiednickim. Tułów - w Dąbrowie.

Sprawa być może nie wyszłaby na jaw, gdyby dwaj podejrzanie zachowujący się mężczyźni jadący z łopatą i wielką, ciężką torbą autobusem, nie zwrócili uwagi innych podróżnych. Ludzi zastanowiło, że mężczyźni kręcą się przy brzegu lasu, nerwowo rozglądają i wreszcie chowają się w gęstwinę. Zaalarmowali policję. Mundurowi niczego podejrzanego najpierw nie zauważyli, ale po kilkudziesięciu minutach natrafili na ślad świeżo rozkopanej ziemi.

Sprawdzili to miejsce. Metr niżej znaleźli zakrwawioną rękę i nogę owinięte w nylonowe worki i zawinięte w reklamówki. Dzień później w kolejnym dole odnaleźli pozostałe kończyny.

Dzięki portretom pamięciowym policjanci szybko ustalili dane "Majstra" i "Gonza". W tym czasie nie było ich już jednak w Polsce. Tuż po zakopaniu ciała Jacek Cz. i Grzegorz G. wyjechali do Dormundu (Niemcy). Byli poszukiwani listem gończym. Z artykułów prasowych dowiedzieli się, że zbrodnia się wydała.

Postanowili wrócić do kraju. 2 kwietnia 1995 roku "Majster" zadzwonił do dyżurnego policji. Przedstawił się i spytał, czy jest poszukiwany. Potem powiedział: - Wyjdę na Zemborzycką i poczekam na radiowóz. Po chwili policyjny telefon zadzwonił ponownie. Anonimowy rozmówca powiedział, gdzie znajduje się "Gonzo".

- Chcieliśmy wreszcie zrzucić z siebie ciężar zbrodni, dlatego postanowiliśmy oddać się w ręce policji - powiedział po zatrzymaniu Gonzo. Potem mężczyźni zdradzili, gdzie zakopali resztę szczątków zamordowanego kolegi.

Wyrok wydano w grudniu 1996 roku. Jacka Cz. skazano na 12 lat pozbawienia wolności (prokurator żądał 15 lat). "Gonzo" miał spędzić w więzieniu 4,5 roku. O niskim wyroku i wcześniejszym jego zawieszeniu zadecydowało, że wcześniej mężczyzna nie wchodził w konflikt z prawem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski