Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

298 osób zamordowanych przez putinowskich najemników. Felieton kresowy

Paweł Bobołowicz
W hołdzie ofiarom z rejsu MH 17. Pod holenderską ambasadą w Kijowie. Lipiec 2014
W hołdzie ofiarom z rejsu MH 17. Pod holenderską ambasadą w Kijowie. Lipiec 2014 nadesłane
Siedem lat temu 17 lipca 2014 roku, nad częścią Donbasu kontrolowaną przez podporządkowane Rosji formacje zbrojne, został zestrzelony pasażerski samolot malezyjskich linii lotniczych rejsu MH 17. Zginęło 283 pasażerów i 15 członków załogi 18 narodowości, wśród których zdecydowaną większość stanowili obywatele Holandii: 193 osoby. Na pokładzie było pięćdziesięcioro dzieci.

Na zawsze w pamięci pozostaną mi dwa skrajnie różne obrazy z tych dni. Z jednej strony zdjęcia rosyjskich najemników wśród szczątków malezyjskiego samolotu w triumfalnych pozach trzymających w rękach dziecięce zabawki. Z drugiej obraz tysięcy mieszkańców Kijowa niosących pod holenderską ambasadę dziecięce zabawki i ze łzami w oczach zapalających świeczki.

Od razu po zestrzeleniu samolotu tzw. separatyści, którzy w rzeczywistości są rosyjskimi najemnikami, ogłosili, że oto udało im się zestrzelić samolot. Nie był to pierwszy samolot zestrzelony przez rosyjskie formacje nad Donbasem – miesiąc wcześniej zestrzelili transportowy Ił-76 z 49 żołnierzami, wcześniej udawało im się też zestrzelić ukraińskie śmigłowce. Jednak tym razem, gdy zapewne wyższe dowództwo zrozumiało jakiego dokonano bestialstwa i że celem stał się cywilny obiekt, szybko zaczęto zmieniać wersję i próbowano obciążyć tym aktem ukraińską armię. Rosyjska propaganda produkowała kolejne wersje tego co mogło wydarzyć się nad Donbasem. W kłamstwach i manipulacjach posuwano się do tak abstrakcyjnych stwierdzeń, jak to, że boeingiem przewożono martwe ciała, pozbawione uprzednio krwi, a jego zestrzelenie miało ukryć jakieś eksperymenty medyczne. Przez lata powtarzana jest wersja, jakoby zestrzelenia dokonał ukraiński myśliwiec.

Ukraina jeszcze w lipcu 2014 roku, kilka dni po tragedii, przekazała całość śledztwa w ręce Holandii. Nikomu nie przyszło bowiem do głowy, żeby śledztwo oddać w ręce Moskwy. Przekazując śledztwo innemu krajowi (ale jednak krajowi, który gwarantował rzetelność) Ukraina uniknęła zarzutów rosyjskiej propagandy o manipulowanie dochodzeniem, czy też o stronniczość.

Holendrzy już w 2015 roku stwierdzili, że przyczyną katastrofy była głowica typu 9N31M pocisku przeciwlotniczy typu Buk serii 9M38. Prokuratura oskarżyła o udział w morderstwie pasażerów czterech przedstawicieli tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. 10 lipca 2020 r. rząd holenderski złożył w Europejskim Trybunale Praw Człowieka pozew przeciwko Rosji oskarżając ją o udział w zestrzeleniu 17 lipca 2014 r. malezyjskiego samolotu.

Warto dodać, że pomimo prób blokowania, niedopuszczania na miejsce upadku szczątków samolotu Holendrom udało się je zebrać i zrekonstruować wrak. Rosja i jej najemnicy nie mieli tyle odwagi, by przeszkadzać międzynarodowym śledczym.

Tak naprawdę o tym, co się wydarzyło 17 lipca 2014 roku nad Donbasem zapewne Zachód wiedział od razu. Trudno sobie wyobrazić, że satelity, dane wywiadowcze mogły przepuścić fakt zestrzelenia pasażerskiego samolotu z rosyjskiego kompleksu rakietowego BUK – 71. Ostatecznie to, czego jednoznacznie nie chciała potwierdzić społeczność międzynarodowa, zweryfikowali i udowodnili dziennikarze śledczy z grupy Bellingcat: wyrzutnia rakiet pochodziła z rosyjskiej 53. Rakietowej Brygady Przeciwlotniczej z Kurska. Dziennikarze analizując tysiące zdjęć i relacji prześledzili jej transport z Federacji Rosyjskiej. Ustalono nazwiska kilkudziesięciu rosyjskich żołnierzy zaangażowanych w tę operację. Kolejna zbrodnia reżimu Putina.

Oczywiście te fakty nie przeszkadzają Rosji, by wciąż w sprawie zestrzelenia samolotu MH 17 kłamać. Dlatego o sprawie nie można zapomnieć. Polska w 7. rocznicę tragedii wezwała wszystkie państwa do pełnej współpracy ze śledztwem zgodnie z rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 2166. Unia Europejska w specjalnym oświadczeniu przypomniała, że oczekuje, że Rosja uzna swoją odpowiedzialność i będzie w pełni współpracować przy działaniach służących rozliczeniu winnych.

17 lipca 2014 roku wraz z polskimi dziennikarzami przebywałem w pobliżu linii frontu pod Ługańskiem. Upalny dzień, kwitnące słoneczniki, wybuchy i eksplozje. W przyfrontowym miasteczku toczy się mimo to prawie normalne życie. Sklepik wypełniony ukraińskimi żołnierzami i lokalnymi mieszkańcami, z których wielu patrzyło na mundury z nieufnością, a nawet wrogością. Dziennikarz jednak wzbudzał zainteresowanie i sympatię – że z Polski, że z Lublina, bo „w Lublinie studiują dzieci sąsiada”. Pod tym sklepem dowiedziałem się o zestrzeleniu samolotu.

Pierwsza informacja, którą otrzymaliśmy, pochodziła z przechwyconych rozmów tak zwanych separatystów. W komunikatach rosyjskich najemników panowała radość, że oto udało im się zestrzelić kolejny ukraiński samolot. Do nas też dopiero po pewnym czasie, z opóźnieniem, dotarła informacja, że to samolot cywilny. Separatyści też już to wiedzieli, ale w radości i barbarzyńskim triumfie im to nie przeszkadzało.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski