Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Mirosław, najlepszy sportowiec woj. lubelskiego w 2019 roku: To niesamowite wyróżnienie i dopełnienie udanego sezonu

Krzysztof Nowacki
Łukasz Kaczanowski
- To był zdecydowanie najlepszy rok w mojej karierze - mówi Aleksandra Mirosław, która zdaniem kapituły 58. Plebiscytu Sportowego Kuriera Lubelskiego, została najlepszym sportowcem województwa lubelskiego. W 2019 roku zawodniczka klubu KW Kotłowania Lublin obroniła tytuł mistrzyni świata we wspinaczce na czas, a kilka tygodni później, po raz pierwszy w karierze, zdobyła mistrzostwo Europy. Za kilka miesięcy spełni marzenie o starcie na igrzyskach olimpijskich.

Rok 2019 był dla pani okresem wyjątkowym?

Zdecydowanie najlepszym w mojej karierze. Obroniłam tytuł mistrzyni świata i zdobyłam po raz pierwszy tytuł mistrzyni Europy. Do tego zdobyłam także kwalifikację olimpijską, która była dla mnie marzeniem. W pewnym sensie trochę odległym i nie do końca realnym. Natomiast w japońskim Hachioji, to marzenie się spełniło. Było zaskoczenie, były łzy radości. Nigdy tego momentu nie zapomnę.

To było największym przeżyciem?

Tak. Nie byłam na to przygotowana i właściwie nie wiedziałam, jak zareagować. Nagle dowiedziałam się, że jestem już zakwalifikowana na igrzyska. Poczułam tak duże wzruszenie i emocje, że ciężko to opisać. Cieszyłam się też, że mogłam dzielić tę chwilę z moim trenerem, a prywatnie mężem. Dwa lata temu oboje podjęliśmy decyzję, że idziemy w tym kierunku i jesteśmy mega szczęśliwi oraz usatysfakcjonowani efektami naszej pracy.

To chyba początek bardzo ciężkiej pracy?

Od kiedy mam pewność, że jadę na igrzyska olimpijskie, zaczęliśmy tworzyć plan przygotowań. Na początku nie wiedzieliśmy jak się do tego w ogóle zabrać, dlatego że to zupełnie nowa sytuacja. Nadal stawiamy na czasówki, czyli na moją koronną konkurencję.

Wygrana w eliminacjach w czasówkach jest mi w stanie dać finał olimpijski. Natomiast w pozostałych konkurencjach staramy się nadrobić tyle, ile możemy bazując na tym, co potrafię. Ważne jednak, żebym nie straciła szybkości, mojego atutu.

58. Plebiscyt Sportowy Kuriera Lubelskiego. Aleksandra Miros...

Niedawno trenowaliście w Austrii?

Od momentu otrzymania kwalifikacji olimpijskiej moje życie wywróciło się o 180 stopni. Nagle wspinanie stało się moją pełnoetatową pracą. Najwięcej czasu spędzamy właśnie w Innsbrucku w Austrii, gdzie mam bardzo fajny kompleks do przygotowań pod kątem wszystkich trzech konkurencji, czyli czasówek, prowadzenia i boulderingu. Zaczęliśmy też współpracować z trenerem z Krakowa, Maciejem Oczko, który przygotowuje mnie przede wszystkim pod wspinanie. Natomiast Mateusz (mąż Aleksandry - red.) nadal jest trener prowadzącym i trenerem przygotowania motorycznego. Po powrocie z Austrii polecieliśmy jeszcze na tydzień do Stanów, gdzie trenowałam na obiekcie w Atlancie. O ile w czasówkach wiemy jak to się robi, to im więcej obiektów odwiedzę, tym lepiej dla mnie. Na różnych obiektach są bowiem różni route setterzy, czyli osoby które układają drogę. Uczę się różnego charakteru dróg, różnego rodzaju ruchów i to powala mi się bardziej rozwinąć.

Przed panią więc dużo zagranicznych wyjazdów?

8 lutego jedziemy ponownie na tydzień do Austrii. Potem trenować będziemy już pod kątem mistrzostw Europy, które rozpoczną się 20 marca w Moskwie. Tam wystartuję tylko w czasówkach, ponieważ zarówno Mateusz, jak i Maciej, uważają, że nie ma sensu startować w dwóch pozostałych konkurencjach. Za mocno by się to odbiło na mnie fizycznie i na długi okres wyłączyłoby mnie z treningu. Natomiast start treningowy na pewno zrobimy podczas Pucharu Świata, w maju w Seulu. Wyjazdy dopasowaliśmy do startów, ale nie ma ich wiele. Po mistrzostwach Europy prawdopodobnie na tydzień polecimy do Madrytu, potem start w Pucharze Świata i zaczniemy myśleć o igrzyskach. W Lublinie jestem w stanie przygotować się pod swoją koronną konkurencję. Dzięki pomocy Polskiego Związku Alpinizmu, otrzymam nowe chwyty, które będą stosowane na igrzyskach. W moim klubie KW Kotłownia mam też ścianę do boulderingu. Co pewien czas będę pewnie jeździła do Krakowa i Warszawy, żeby przygotowywać się doprowadzenia i boulderingu. Natomiast zbyt duża liczba wyjazdów nie jest dla mnie wskazana, ponieważ nie jestem do tego przyzwyczajona. Trudno jest mi się przestawić na taki wędrowny okres życia. Dopiero się tego uczę. W tym momencie jest to dla mnie trochę mączące, ale jest już lepiej. Natomiast Mateusz podjął decyzję, że im bliżej igrzysk, tym lepiej trenować na miejscu w Polsce, żeby podbudować mnie psychicznie.

Jest pani dzisiaj bardziej rozpoznawalna? łatwiej o sponsorów?

Mam nadzieję, że z czasem pojawią się sponsorzy, którzy zaoferują nie tylko wsparcie rzeczowe, ale i finansowe. Jest ono niezwykle ważne w momencie kiedy sport jest naszą pracą i musimy się z tego utrzymać. Jestem na etapie rozmowy z jednym większym sponsorem i mam nadzieję, że dopniemy umowę i wyjdzie z tego fajna współpraca.

Natomiast faktycznie spotykam się już z sytuacjami, że ludzie na ulicy zaczynają mnie poznawać. Śmieję się, że chyba muszą zacząć uważać na to, jak wyglądam, gdzie chodzę i z czym (śmiech). To jest cena popularności i na razie na pewno mi się podoba.

Ktoś wcześniej zdradził pani, które miejsce zajmie?

Nie miałam żadnych przecieków. Na początku, jak ogłaszano dziesiąte, dziewiąte miejsce, to było spokojnie. Natomiast jak piąte, czwarte, trzecie, a potem drugie miejsce, to starałam się pokazać, że mnie to nie stresuje. Że moja przyjaciółka przeżywa to bardziej ode mnie. Ale jak wyszłam na scenę, to poczułam stres i te wszystkie emocje, radość. To była mieszanka wszelkich uczuć.

Zwycięstwo w plebiscycie jest miłym zwieńczeniem udanego roku?

Czuję się zaszczycona tym, że zostałam wybrana najlepszym sportowcem województwa lubelskiego. Być przed takimi sportowcami, jak Konrad Czerniak, Paweł Fajdek, czy nasze lekkoatletki, jest naprawdę niesamowitym wyróżnieniem. I dopełnieniem tego sezonu. Mam nadzieję, że za rok znowu spotkamy się w gronie najlepszej dziesiątki. Chciałabym obronić tytuł, a ostatnio całkiem nieźle mi to wychodzi. (śmiech).

Nie było z panią męża, ale wszystko obserwował?

Był cały czas na wizji i wszystko widział. On jest największym moim wsparciem, największym motorem napędowym. Jeszcze w 2016 roku w Paryżu, gdy zakończyłam mistrzostwa świata na czwartym miejscu, on uwierzył we mnie i pewnie będzie wierzył jeszcze dłużej niż ja sama. Jemu należą się największe gratulacje i podziękowania. Jest trenerem, a także mężem, parterem, wiec ma do pogodzenia kilka trudnych ról. I z perspektywy czasu podziwiam go, że wytrzymał ze mną tydzień czasu na mistrzostwach świata w Japonii.

Aleksandra Mirosław, najlepszy sportowiec woj. lubelskiego w 2019 roku: To niesamowite wyróżnienie i dopełnienie udanego sezonu
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski