Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budowa S17: Jedni czekają na odszkodowania. Inni dostali tyle, ile chcieli

Aleksandra Dunajska
Wyburzanie budynków pod obwodnicę Lublina ruszyło w marcu 2012 r.
Wyburzanie budynków pod obwodnicę Lublina ruszyło w marcu 2012 r. Małgorzata Genca
405 mln złotych wydano na odszkodowania za nieruchomości przejęte w latach 2011-13 pod budowę ekspresówki od Kurowa do Piask. Większość wywłaszczonych właścicieli, z którymi rozmawialiśmy, jest zadowolona z otrzymanych kwot, choć czasem musieli długo o nie zabiegać. Ale są też tacy, którzy mimo upływu trzech lat od rozpoczęcia budowy "siedemnastki" nadal nie dostali za swoją własność pieniędzy. W toku wciąż są 74 postępowania odszkodowawcze.

Warto było walczyć
Wyceną nieruchomości, za pośrednictwem zewnętrznych rzeczoznawców, zajmuje się Lubelski Urząd Wojewódzki. Wyceny przekazuje Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, która kieruje do banku wnioski o wypłatę pieniędzy. W sumie pod budowę pięciu odcinków S17 od Kurowa do Piask drogowcy musieli nabyć 6530 działek. 1582 z nich przejęli już na podstawie wcześniejszej decyzji lokalizacyjnej. Do wykupienia w ostatnich latach zostało więc 4948 nieruchomości, w tym część zabudowanych. - Do końca września 2013 r. wypłacono odszkodowania za 4647 działek. Łączna kwota to około 405,5 mln zł - informuje Krzysztof Nalewajko, rzecznik lubelskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Pan Marek (imię zmienione) kończy dziś budowę nowego domu. Ale droga do tego momentu była długa i wyboista. Negocjacje z GDDKiA rozpoczął już w 2005 r., gdy wydano decyzję lokalizacyjną dla budowy obwodnicy Lublina (wchodzi w skład S17). Niektórzy już wtedy przyjęli proponowane przez drogowców pieniądze. Pan Marek odrzucał jednak kolejne oferty, wytykał też urzędnikom błędy w wycenach.

W 2011 r. GDDKiA wystąpiła do wojewody o umorzenie prowadzonych na dotychczasowych zasadach postępowań wywłaszczeniowych. Chciała jak najszybciej uzyskać zezwolenie na realizację inwestycji (tzw. ZRID) na podstawie drogowej specustawy, która ułatwia prowadzenie inwestycji. Wojewoda przychyliła się do wniosku drogowców. Część mieszkańców odwołała się od tej decyzji do ministra infrastruktury. Zanim rozpatrzył on skargę, wojewoda wydała ZRID. Zdaniem protestujących ludzi, wśród nich pana Marka, niezgodnie z prawem.

Mężczyzna długo nie chciał wyprowadzić się ze swojego domu, podkreślając, że decyzja ZRID nie jest ostateczna. Doszedł jednak z drogowcami i Urzędem Wojewódzkim do porozumienia. Z domu wyprowadził się wiosną ub.r. Dziś podkreśla, że warto było walczyć o swoje. - Ostateczna kwota, którą otrzymałem, była dużo wyższa niż ta, którą proponowano mi na początku: z nieco ponad 600 tys. zł wzrosła do 1 mln zł - mówi.

Pan Sylwester nie jest tak zadowolony. Na potrzeby S17 Lublin - Piaski sprzedał działkę przeznaczoną pod zabudowę przemysłową. Nieruchomość oddał w lutym 2011 r., pieniądze dostał półtora roku później. Ceny nie negocjował. Teraz żałuje. - Nie ukrywam, że czuję się skrzywdzony. Choć nasza działka była przy drodze, w sąsiedztwie innych domów, pani, która przygotowywała wycenę na zlecenie Urzędu Wojewódzkiego, do porównania wybrała działki z innej gminy, położone na odludziu, pięć kilometrów od innych zabudowań. Z tego powodu cena została zaniżona, wyniosła zaledwie 4,2 tys. zł za ar - mówi. - Nie odwoływałem się od tej decyzji, bo powiedziano mi, że będę wtedy musiał długo czekać na pieniądze. A zależało mi, żeby je mieć jak najszybciej - dodaje.

Interwencja u premiera

Podczas gdy jedni wywłaszczeni mieszkańcy odwoływali się od zezwolenia wojewody na realizację S17, inni na te same odwołania narzekali. Bo zgodnie z drogową specustawą procedura wyliczania i wypłaty odszkodowań nie mogła ruszyć zanim skarg nie rozpatrzył minister infrastruktury (dziś transportu).

Katarzyna Tymicka problem odczuła na własnej skórze. Pod budowę S17 przekazała w grudniu 2010 r. działkę w podlubelskiej Kalinówce. Podobnie jak jej sąsiedzi, pół roku czekała aż minister infrastruktury rozpatrzy wspomniane odwołania innych mieszkańców. Potem kolejne miesiące trwały procedury wyceniania nieruchomości w Urzędzie Wojewódzkim. Urzędnicy tłumaczyli, że na przyspieszenie nie pozwalają ograniczone możliwości kadrowe.

W październiku 2011 r., wspólnie z koleżanką Moniką, na przedłużające się procedury poskarżyły się Donaldowi Tuskowi, podczas jego przedwyborczej wizyty w Lublinie. Premier obiecał interwencję i zapowiedział, że zażąda wyjaśnień od wojewody lubelskiego.

- Tamta rozmowa na pewno coś dała, bo postępowania w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim ruszyły wówczas lawinowo. O ile do czasu naszej rozmowy z premierem dla S17 Lublin - Piaski wydano około 30 decyzji, to w styczniu 2012 r. było ich już około 900 - mówi pani Monika. - Ja już na początku 2012 r. miałam pieniądze - dodaje.

Pani Katarzyna czekała rok dłużej. Nie zgodziła się bowiem na zaproponowaną przez Urząd Wojewódzki kwotę.

- Rzeczoznawca zaniżył wartość naszej nieruchomości, kwalifikując działkę jako rolną, podczas gdy w planie zagospodarowania przestrzennego została przeznaczona pod zabudowę siedliskową - tłumaczy.

Państwo Tymiccy odwołali się do ministerstwa transportu. Po 10 miesiącach resort podzielił ich wątpliwości i nakazał ponownie przeprowadzić wycenę - zgodnie z zapisami w planie zagospodarowania. Na wniosek Tymickich przeprowadził ją też inny niż poprzednio biegły. - Nowa wycena była półtora razy wyższa - podsumowuje pani Katarzyna, dodając, że taki koniec sprawy ją usatysfakcjonował.

Takich przypadków było na tym odcinku S17 więcej. - Wiem, że niektórzy moi sąsiedzi odwoływali się od wycen i pieniądze otrzymali ostatecznie dopiero w lipcu tego roku - informuje pani Monika.

Oddali działki i domy, pieniędzy nadal nie mają

Są jednak tacy właściciele nieruchomości, którzy nadal czekają. - W toku są 74 postępowania odszkodowawcze. Dotyczą 164 działek - wylicza Krzysztof Nalewajko. Do tego dochodzą przypadki, gdzie nieruchomości mają nieuregulowane stany prawne - np. prowadzone są sprawy spadkowe.

Na pieniądze wciąż czeka np. rodzina pani Ewy. Swój dom opuszczali w asyście egzekutora. W miejscu, gdzie stał, rośnie dzisiaj obwodnica Lublina. Pani Ewa nie zgadza się z wyceną swojej nieruchomości. - Dom miał 140 mkw. powierzchni, a zaproponowano nam odszkodowanie tylko za 118 metrów - tłumaczy. Sprawę ma rozstrzygnąć sąd.

Lublinianka cały czas kwestionuje też ważność decyzji zezwalającej na budowę obwodnicy. - Prawo zostało naruszone, czuję się ofiarą tego postępowania - podkreśla.

W styczniu br. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił decyzję ministra transportu z maja 2012 r., podtrzymującą zezwolenie wojewody na realizację części obwodnicy. Do końca listopada resort ma wydać nową.

Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, jak GDDKiA kupowała działki

Pod lupę wzięto odcinek S17 Lublin - Piaski. Ocena jest pozytywna, ale NIK dopatrzyła się też nieprawidłowości.
Izba pozytywnie oceniła GDDKiA m.in. za przygotowanie dokumentacji potrzebnej do zakupu działek pod S17. Za prawidłowe uznała też działania związane z przej-mowaniem nieruchomości.

Kontrolerzy stwierdzili jednocześnie, że GDDKiA nierzetelnie dokumentowała wydatki na lokale zamienne dla osób, które w efekcie wywłaszczenia straciły domy. Na odcinku Lublin - Piaski były 23 takie przypadki. Wydatki na ten cel wyniosły 415 tys. zł. Kontrolerzy NIK zauważyli, że w GDDKiA nie ma m.in. kopii umów najmu lokali ani dowodów opłacenia czynszów. Zdaniem Izby, nie ma więc pewności, że "wydatki na te cele ponoszone były z zachowaniem zasad gospodarowania środkami publicznymi".

Marian Nagórny, dyr. lubelskiej GDDKiA, tłumaczył kontrolerom, że wywłaszczani w większości sami wybierali lokale, do których się przeprowadzali, stąd brak umów najmu. Deklarowane koszty porównywano z cenami rynkowymi, żeby cen najmu nie zawyżano.

Kolejna wątpliwość NIK dotyczy wykupu tzw. resztówek. Chodzi o fragmenty działek, które pozostawały w rękach właścicieli po przejęciu części nieruchomości pod drogę, a które nie nadawały się już do wykorzystania na dotychczasowe cele. Do 8 marca br. do GDDKiA wpłynęło 45 takich wniosków. Dyrekcja odrzuciła 36, a kupiła 9 nieruchomości za 2,2 mln zł. Najdroższa kosztowała 1,9 mln zł. NIK uważa, że takie transakcje powinien opiniować specjalny zespół ds. oceny wniosków, a nie tylko Wydział Nieruchomości w GDDKiA. Tym bardziej że zakup najdroższej działki negatywnie oceniło dwóch rzeczoznawców. Marian Nagórny wyjaśniał NIK, że chodziło o stację paliw: - Istotne obiekty budowlane stacji przeznaczone były do rozbiórki, jako kolidujące z inwestycją drogową. Stacja traciła właściwości użytkowe, nabycie nieruchomości było więc uzasadnione.

Szef lubelskiej GDDKiA dodał, że opinii zespołu zasięgano tylko w szczególnych przypadkach. Ale zdaniem NIK, zespół powinien wypowiadać się zawsze, kiedy chodzi o roszczenia znacznej wartości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski