Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Pawła Bobołowicza z Donbasu: Boże daj im zdrowie, siłę i wytrwałość

Paweł Bobołowicz Radio Wnet, Stop Fake PL / współpraca Artur Żak
Donbas powitał nas rozgwieżdżonym niebem i rakietami. Ale rakiety dzielą się na „nasze” i „ich”. Przelatujące nad pokonywaną przez nas trasą to „nasze”. Towarzyszący nam żołnierze tłumaczą, że widzimy moment wystrzału rakiet i że są dosyć daleko, dlatego wydaje się, że lecą powoli i oczywiście nam nie zagrażają. Jednak lepiej stąd jechać, bo za chwile może być „przylot”, czyli rosyjska odpowiedź.

Już na miejscu dowiadujemy się, że „przylot” był w Konstanynówce. Rosyjska rakieta Uragan uderzyła ładunkami kasetowymi. Konstantynówka to cel naszej wyprawy. Tam następnego dnia mamy dostarczyć ładunek pomocy humanitarnej z Polski dla cywilów: generatory, żywność, koce, leki, środki higieniczne i piorące. Pomoc również otrzymają ukraińscy żołnierze Siły Specjalnych Operacji, którzy zabezpieczają konwój i Legion Gruziński walczący w ramach Sił Zbrojnych Ukrainy. Organizatorem transportu jest wicemarszałek Sejmu RP Małgorzata Gosiewska, Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych i Fundacja Solidarności Międzynarodowej i Radio Wnet. Część pomocy trafi nie tylko na Donbas, ale i na Zaporoże, a także do Gwardyjska, Krasiłowa i Korca m.in. braci Kapucynów, oraz Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego.

Najdalej wysuniętym punktem na trasie pomocy jest do wspomniana wcześniej Konstantynówka. Miejscowość znajduje się bezpośrednio w pobliżu frontu. Komendant miejscowej policji Dmytro Kirdjapkin tłumaczy, że od miasta do rosyjskich pozycji jest 7-10 kilometrów. To daje możliwość Rosjanom ostrzału nie tylko przy pomocy rakiet, ale też artylerii. Na potwierdzenie słów komendanta, w czasie jego opowieści słyszymy eksplozje. Na miasto spadły znów ładunki kasetowe i pociski artyleryjskie. Gdy trwa wyładunek pomocy z polskiego tira znów powietrzem wstrząsają eksplozje.

„Pociski spadają w Szanghaju, kilometr, dwa stąd. Czemu Szanghaj? Tak nazywamy jedną z dzielnic Konstantynówki, tam są tylko takie małe domki, działki, rodzinne, nie ma żadnych obiektów infrastruktury – walą po prostu po ludziach” mówi jeden z mieszkańców pomagających przy rozładunku.

Część pomocy wieziemy bezpośrednio do mieszkańców. Podjeżdżamy pod blok, który już wcześniej był ostrzeliwany. Budynek został pozbawiony z jednej strony okien i balkonów. Okien nowych nikt nie wstawia, dziury po nich zostały zamurowane. Pani Swietłana, przyjmuje dary i opowiada jak wyglądało uderzenie: „Dopiero przygotowałam dzieciom śniadanie i jak tylko usiedliśmy, żeby się napić herbaty, nagle czarny dym, ciemność, sparaliżowało mnie i nie wiedziałam gdzie jestem – zobaczyłam piekło! Oprzytomniałam dopiero jak spojrzałam na siostrę, przecież usiedliśmy, żeby wspólnie zjeść śniadanie, spojrzałam na nią, a ona trzymała się za twarz, z której sączyła się krew. Strasznie pocięło jej twarz, cała twarz była w strzępach. Miała naderwaną wargę i ucho. Patrzę na wnuczkę, a jej po brodzie również cieknie krew, bo też ją zaczepiło. Wnuk siedział i się uczył, bo akurat miał lekcję on-line. Ocknął się dopiero jak leżał na progu. Krzyczę Witia, Witia, a on mi mówi, że go boli. Patrzę, a okolicach kręgosłupa wbiło się mu cztery odłamki szkła. Wezwaliśmy karetkę, zabrali ich do szpitala i tam zszywali. Zawsze jak kładę się spać modlę się i proszę Pana Boga, żeby dał naszym żołnierzom siłę, aby mogli to wszystko wytrzymać. Nie wiem jak oni biedni to wytrzymują. Jak kładę się spać i jak wstaję rano, to modlę się mówiąc: Boże daj im zdrowie, siłę i wytrwałość, żebyśmy mogli zwyciężyć, żeby wszystko było dobrze i wreszcie nastał pokój.

Do rosyjskiej inwazji w mieście i gminie mieszkało ok 70 tysięcy mieszkańców, teraz jest ich około 40 tysięcy. Część z nich to nie stali mieszkańcy miasta, lecz ci, którzy uciekli z terenów okupowanych, a także pobliskiego Bachmutu, w którym toczą się walki już w w samym centrum. Wiele z tych osób obawia się, że za chwilę z Konstantynówki będzie musiało uciekać dalej, tylko nie wiedzą dokąd, kto ich przyjmie i jak będą tam żyć. Pani Natalia została wywieziona z wioski pod Bachmutem przez ukraińskich żołnierzy: „Wywozili nas opancerzonymi transporterami, teraz mieszkam w Konstantynówce w takich prostych warunkach, a tam miałam piękny dom, całe życie, a tutaj sami widzicie: nic nie ma i za chwilę znów będziemy musieli stąd uciekać.” Na podwórku bawi się grupa dzieci. Najmłodszy kilkuletni, Losza wygląda na najstarszego i sam chce opowiedzieć jak wygląda życie w Konstantynówce: „Strasznie tu jest, ciągle są wybuchy. Uczymy się online, ale czasem nie ma światła, czasem nie ma internetu – wszystko przez te przyloty.”

Rozmowę przerywają ukraińscy żołnierze: musimy szybko się ewakuować jest informacja o możliwym kolejnym ostrzale artyleryjskim.

Gdy opuszczamy miasto na pogodnym, wiosennym niebie widać zygzaki smug kondensacyjnych - ślady po przelotach i walkach samolotów, za wzgórzami unosi się dym – żołnierze mówią, że to kierunek bachmucki.

Już następnego dnia dowiadujemy się, że na Konstatntynówkę znów spadły bomby kasetowe. Zginęła jedna osoba, siedem zostało rannych. W ukraińskich mediach pojawiły się zdjęcia płonących bloków, a w głowie krąży myśl czy wśród ofiar nie ma moich wczorajszych rozmówców.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski