Konsul honorowy, ale order bardzo rzeczywisty. Prof. Andrzej Kidyba otrzyma wysokie odznaczenie

W piątek odbierze pan Krzyż Zasługi na Wstędze Orderu Zasługi Republiki Federalnej Niemiec. Jakie znaczenie ma dla pana to wyróżnienie?
To niewątpliwie prestiżowe wyróżnienie, wielki zaszczyt. Szczególnie, że jest ono nadawane za zasługi na rzecz innego państwa. Pamiętajmy, że tego rodzaju wydarzenia poprzedzają długie procedury związane z nadaniem i przyjęciem odznaczenia. Po stronie niemieckiej brał w nich udział prezydent Republiki Federalnej Niemiec Frank-Walter Steinmeier. Ale, co może jest mniej oczywiste, niezbędna była też zgoda prezydenta Polski na przyjęcie tego odznaczenia przez obywatela Rzeczypospolitej.

Odznaczenie jest jedynym przyznawanym przez władze federalne. Otrzymują je osoby w uznaniu zasług m.in. na polu polityki, kultury czy społeczno–gospodarczym. Co zdecydowało w pana przypadku?
Nie wiem. I nie jest to żadna kokieteria z mojej strony. Naprawdę nie znam argumentacji, która towarzyszyła decyzji o przyznaniu mi tego odznaczenia. Co zdecydowało o uhonorowaniu mnie tym wyróżnieniem, dowiem się w piątek podczas laudacji, którą wygłosi ambasador Rolf Nikel w czasie wręczania mi insygniów orderu.

Od 2007 r. jest pan konsulem honorowym Republiki Federalnej Niemiec w Lublinie. Czy to funkcja czysto reprezentacyjna? Jakie działania realizuje konsulat w Lublinie?
Zdecydowanie nie jest to tylko funkcja reprezentacyjna. Gdyby do tego się ograniczała praca konsula, byłaby dużo lżejsza. Konsul ma do wypełniania bardzo szeroką gamę zadań natury administracyjnej m.in. potwierdzanie, uwierzytelnianie dokumentów. Uczestniczę we wszystkich działaniach podejmowanych w relacjach Lubelszczyzna – RFN. A są one w niektórych dziedzinach np. nauka, kultura czy współpraca miast partnerskich bardzo rozwinięte. Moim obowiązkiem jest pomoc obywatelom RFN przebywającym w naszym kraju w nagłych sytuacjach życiowych.