Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ks. ppłk. Jan Osiński cieszył się każdym dniem życia

Ewa Czerwińska
Stanisława Osińska (z prawej) : „Wiara pomaga mi to wszystko przeżyć”
Stanisława Osińska (z prawej) : „Wiara pomaga mi to wszystko przeżyć” Ewa Czerwińska
- Mój syn jest bohaterem. Zginął na służbie. A dlaczego zginął?... Pan Bóg dał, Pan Bóg wziął. Ja syna widać nie dla siebie chowałam - mówi Stanisława Osińska, matka ks. ppłk. Jana Osińskiego, jednej z ofiar tragedii pod Smoleńskiem.

Pod kościołem w Michowie stoi krzyż, pod nim palą się znicze. Do krzyża przytwierdzony jest portret ks. ppłk. Jana Osińskiego z czarną wstążką w rogu. - Ksiądz Jan to przecież rodowity michowiak - podkreśla ks. Jan Brodziak, proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia NMP. Rano była tu grupa przedszkolaków. Co chwilę ktoś podchodzi, modli się, zapala lampkę. W Michowie wszyscy znają księdza Janka. Jeszcze w wielkanocny poniedziałek odprawiał mszę świętą. - Każdy podziwiał: on to się nadaje do wojska! - wspomina Tadeusz Szlendak, dawny partyzant. - Miał wygląd! No i dobre dziecko z niego było. Z bogobojnej rodziny. Oj, pani, jak się dowiedziałem, nie mogłem spać całą noc, tylko płakałem.

Wojciech Długosz, kolega z podstawówki i liceum, bardzo przeżywa. Byli rówieśnikami. Rocznik 1975. - Znaliśmy się od dziecka. Był normalnym chłopakiem. Kopaliśmy piłkę. Koleżeński. Ambitny, dobrze się uczył i wiadomo, że dlatego coś osiągnął. Nawet teraz, kiedy przyjeżdżał z Warszawy, miał czas, żeby porozmawiać. Na pewno wszyscy będą go dobrze wspominać.

Nigdy nie zapominał, że jest michowiakiem, a przecież tak daleko zaszedł

Urszula Długosz, matka Wojciecha, nie może sobie znaleźć miejsca w sklepie AGD przy michowskim Rynku. - Wspaniały chłopak, wciąż o nim i innych zabitych myślę... - przerywa wzruszona.

Beata Rogala-Fuszara, nauczycielka Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Michowie, również rocznik 1975, chodziła z Jasiem Osińskim do jednej klasy. - Fajny kolega, wesoły, optymistycznie nastawiony do życia - wspomina. - Recytował wiersze na akademiach, ale też angażował się w różne śmieszne przedsięwzięcia. Natomiast nigdy nie słyszałam przekleństwa z jego ust.

Danuta Remiszewska, wicedyrektorka szkoły, uczyła Janka Osińskiego historii. - Nieczęsto zdarza się taki uczeń - ocenia. - Wyróżniał się na tle klasy. Świetnie się uczył. Brał udział w olimpiadach o Polsce i świecie współczesnym. Miał własne zdanie i potrafił go bronić. Ciekawy świata. Sympatyczny. Pamiętam, jak na studniówce nie wstydził się tańczyć z małym dzieckiem którejś z nauczycielek. Miał cechy przywódcze. Pamiętam go przy ołtarzu, jako ministranta. Świetnie potrafił zorganizować grupę chłopców. Od razu było widać w nim szefa. Zbigniew Grodziński, dyrektor zespołu szkół, wyjmuje z archiwum arkusze ocen. Na koncie Janka Osińskiego niemal same piątki. - Miałem z nim wychowanie fizyczne. Jasio był uzdolniony sportowo, brał udział w zawodach - twierdzi. Ostatnio spotkali się w Niedzielę Wielkanocną, na michowskim cmentarzu. - Mój syn Łukasz studiował w Wyższej Szkole Sił Powietrznych w Dęblinie, a wtedy właśnie Jasio był tam kapelanem. Więc teraz ksiądz pytał mnie, jak synowi leci, czy już wrócił ze szkolenia ze Stanów. Pochwaliłem się, że Łukasz lata na F-16.
Na szkolnym holu wystawiono portret ks. Jana Osińskiego, absolwenta. Młodzież spotkała się tam na apelu. Wspomniała starszego kolegę.

Kazimiera Kowalska się wzrusza. - Mój syn Jacek odbywał służbę wojskową w Dęblinie. Spotkał go tam ks. Janek i mówi: "Przyjdź do mnie, jak będziesz miał jakieś problemy". Nigdy nie zapominał, że jest michowiakiem, a przecież tak daleko zaszedł - był sekretarzem osobistym biskupa Płoskiego. Jeśli tylko mógł, pomagał ludziom. Teraz może będzie po tamtej stronie nas wspierał.

Michów był i jest dumny ze swego krajana. - Zawsze myślał o swojej rodzinnej miejscowości. Angażował się w jej sprawy. Szykujemy się właśnie do odsłonięcia pomnika poświęconego ofiarom II wojny światowej. Ksiądz Jan włączył się w przygotowania. Chcieliśmy, żeby uroczystość miała godną oprawę: kompanię honorową i orkiestrę wojskową - on sam zawiózł do lubelskiego garnizonu pisma w tej sprawie. Kiedy przyjeżdżał do Michowa na urlop, zawsze pytał: co nowego? Cieszył się zmianami, nawet tym, że elewacja plebanii została odnowiona. Kochał kapłaństwo i służbę wojskową - charakteryzuje ks. proboszcz Brodziak.

Daniel Karpiński, siostrzeniec, wspomina księdza Jana jako cudownego wujka i mądrego człowieka. Zawsze uśmiechnięty potrafił cieszyć się każdym dniem. Zachęcał do nauki. Powtarzał: "Człowiek mądry to pożytek dla narodu i państwa". - Bóg, Honor, Ojczyzna - to było dla niego najważniejsze - zwierza się licealista. - A jego ojczyzną był Michów...

W domu pani Stanisławy Osińskiej trwa modlitwa. - Syn poszedł na studia do WAT, po roku zdecydował się wstąpić do seminarium. Bardzo dumna byłam - mówi Stanisława Osińska, wdowa od prawie trzydziestu lat, sama wychowała troje dzieci. Przy stoliku z portretem zmarłego tragicznie syna odmawiała z siostrą Marią różaniec. - Jak skończył nauki, chciałam, żeby był bliżej domu, ale on do Warszawy miał życzenie - wzdycha. - Ja go dla siebie nie trzymałam, ale oddałam na służbę Bogu. A Bóg go zabrał. I teraz jest w niebie. Wierzę w to - zapewnia dobitnie trzymając w ręku różaniec. - Wiara mi pomaga to wszystko przeżyć. Teraz czekam czasu aż się spotkamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski