MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Marsz Równości już w sobotę. "Kiedy zobaczyłam siniaki na jej nogach zrozumiałam, że stoję po złej stronie"

Anna Chlebus
Anna Chlebus
Małgorzata Genca / archiwum
Tegoroczny Marsz Równości przejdzie ulicami Lublina już w najbliższą sobotę, w sam Dzień Dziecka (1 czerwca). Z tej okazji porozmawialiśmy z jego organizatorkami, a także lubelską społecznością LGBT+ o tym, jak przez te ostatnie 6 lat zmienił się z ich perspektywy Lublin.

- Lublin się zmienił absolutnie diametralnie, mentalnie nie minęło 6 lat tylko o wiele więcej. Widać to znakomicie, gdy patrzy się przez pryzmat samych reakcji na nasz pochód, to jest przepaść - mówi aktywistka i performerka znana w środowisku jako Harpy Queen. - Pierwsze marsze miały bardzo agresywne kontry, niebezpieczne dla uczestników idących pokojowo, a obecnie takie wydarzenia nie mają już miejsca. Na ulicach pojawia się przemoc słowna, ale już fizyczna zdarza się bardzo rzadko.

Przypomniała również sytuację, z jednego z marszów, po którym jego trasą przeszła "ekipa sprzątająca" w przebrana w specjalne stroje szorująca ulicę w miejscach, którymi przeszli uczestnicy.

- Tak jakbyśmy byli jakąś zarazą - komentuje. - Zmianę czuję też w życiu codziennym. Mieszkańcy i mieszkanki Lublina zaczynają rozumieć, że ludzie żyją różnie, nawet jeśli jest to niezgodne z dominującą religią czy wpływem politycznym. Paradoksalnie bardzo pozytywny wpływ odniosły nagonki polityczne. Pokazały bezcelowość i bezsens tej nienawiści, co ludzie na szczęście dosyć szybko wyłapali. Widać to na przykładzie osób 50+, które otworzyły się na osoby nieheteronormatywne w ich środowiskach przełamując tabu.

W kontrze do pierwszego marszu równości w Lublinie stanęli narodowcy.

- To był pogrom - mówi Inga Sobólska, jedna z organizatorek Marszu Równości w Lublinie. - Uczestnicy skrajnie prawicowo-narodowej kontrmanifestacji próbowali nielegalnie zablokować pokojowe zgromadzenie. Rzucali petardami, wyzywali, pluli, grozili nam śmiercią. Policja odpowiedziała gazem łzawiącym, ale niestety to nie był koniec. W naszą stronę leciały też jajka, szklane butelki, a nawet kostka brukowa. Zniszczyli ogródki restauracji, które były na trasie marszu - próbowali rzucać w policje krzesłami. Bardzo podziwiam te dzielne osoby, które odważyły się dumnie, z podniesioną głową przejść ulicami Lublina. Mimo to nie dałyśmy się zastraszyć i rok później przemaszerowałyśmy ponownie. Niestety społeczeństwo nie wyciągnęło żadnych wniosków z masakry, którą narodowcy dwa miesiące wcześniej zgotowali społeczności LGBTQ+ w Białymstoku.

Pewna para przyniosła wtedy na miejsce startu domową bombę samoróbkę. Arkadiusz S. i Karolina S. za ten czyn zostali wtedy skazani na rok pozbawienia wolności.

- Na szczęście w porę zareagowały służby. Biegli sądowi orzekli, że gdyby materiał został zdetonowany, wśród nas mogłyby być ofiary śmiertelne - mówi Inga. - Ale od tamtej pory wiele się zmieniło. Nie ma już agresywnej kontry, nikt bezpośrednio nie chce zrobić nam krzywdy. Coraz częściej od osób w oknach czy na balkonach widzimy gesty wsparcia. Ludzie wychodzą z tęczowymi flagami, uśmiechają się, machają. Oczywiście nadal na trasie marszu zdarza się, że stoją osoby z różańcami czy obrzydliwymi banerami, pomawiające nas o pedofilię, ale to naprawdę rzadkość.

Obie współorganizują również słynne Przegięcie - jedyne lubelskie drag show. Na jedno z nich wybrała się Marlena z małej podlubelskiej wsi, która na marsze równości zaczęła chodzić kilka lat temu już jako dorosła osoba.

- Przegięcie to niesamowite miejsce. Po raz pierwszy tam poczułam się naprawdę w pełni zaakceptowana, tak bezwarunkowo i bez względu na wszystko, płakałam przez prawie cały pierwszy występ - wspomina. - Chciałabym trafić do tak kochającego i wyrozumiałego miejsca wcześniej, kiedy byłam nastolatką. Ale byłam wtedy straszną homofobką, prędzej sama stanęłabym wtedy w kontrmanifestacji i okładała innych różańcem po głowie - śmieje się. - Punkt zwrotny nastąpił, kiedy moja przyjaciółka wyoutowała się przede mną jako lesbijka. Z marszu równości w Białymstoku wróciła z siniakami na nogach od kamieni, którymi w nich rzucali. Nawiązanie do Pisma Świętego było tak jasne, że nie mogłam tego dłużej ignorować. Zrozumiałam, że stoję po złej stronie historii. Nie po tej, po której stanąłby Jezus.

Inga nawiązała również do Piwnicy Labiryntu - przestrzeni dla młodych queerowych osób w Galerii Labirynt.

- Udało nam się zbudować naprawdę cudowną, wspierającą się społeczność. Możemy obserwować jak osoby rozkwitają na naszych oczach, co jest naprawdę wyjątkowym doświadczeniem - komentuje Inga. - Jednak podczas rozmów z osobami organizującymi marsze równości w innych miejscach mocno odczuwamy specyfikę naszego regionu. Nadal trudno nam nawiązać współpracę z lokalnymi podmiotami czy pozyskać finanse, które pozwolą nam zabezpieczyć podstawowe zasoby, bez których marsz nie może się odbyć. Co roku jest strach i stres czy uda nam się spiąć budżet. Chciałabym podkreślić, że nikt nam za tę pracę bądź co bądź na pełen etat nie płaci i żadna z nas nigdy nie wzięła do własnej kieszeni ani złotówki.

Miłość, nie wojna

Make love, not war - to hasło zna każdy, a najmocniej rozpropagował je w latach 60. ruch hippisowski. W tym roku lubelska społeczność LGBT+ do niego wraca.

- Każdej z nas marzy się życie pełne spokoju i miłości. Jeszcze do niedawna miałośmy nadzieję, że żyjemy w czasach, w których konflikty, wojny i nienawiść będą powoli znikać z naszego świata. Lecz atak Rosji na Ukrainę oraz zaostrzająca się wojna w Palestynie sprawiły, że nasze poczucie stabilności, bezpieczeństwa i progresji praw człowieka zostało rozbite. Sprzeciwiamy się nienawiści, chciwości, ksenofobii, rasizmowi i dehumanizacji. My jako osoby queerowe dobrze wiemy, że każde z nas jest tak samo człowiekiem, niezależnie od orientacji seksualnej, identyfikacji płciowej, narodowości czy tożsamości etnicznej - czytamy w oficjalnej zapowiedzi.

Wśród postulatów tegorocznego marszy znalazły się m. in.: wolna Ukraina, Palestyna i wszystkie społeczności doświadczające wojny, koniec łamania praw człowieka na polsko-białoruskiej granicy, równość małżeńska i prawne uznanie tęczowych rodzin, prawny zakaz praktyk konwersyjnych, uproszczenie procesu tranzycji, rzetelna i oparta na nauce edukacja seksualna;, zwiększenie dostępności do pomocy psychologicznej i psychiatrycznej, dekryminalizacja i desytygmatyzacja pracy seksualnej, pełna dostępność życia społecznego i przestrzeni dla osób z niepełnosprawnościami, a także aktywne przeciwdziałanie kryzysowi klimatycznemu.

Marsz jak zwykle wystartuje z Alei Racławickich na wysokości CSK, a później ruszy Lipową, Narutowicza, Głęboką, Sowińskiego, Poniatowskiego i Popiełuszki, by zakończyć na placu pod pod Galerią Labirynt. Na tej trasie od 13 do 16 w sobotę (1 czerwca) mogą wystąpić utrudnienia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Atmosfera przed meczem Polska Holandia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski