Do mieszkania pani Doroty Drozd i jej mamy pod koniec ubiegłego tygodnia zapukał mężczyzna. Twierdził, że chce zostać członkiem obwodowej komisji wyborczej. W tym celu musi zebrać podpisy poparcia.
- Tak się składa, że w przeszłości obie z mamą pracowałyśmy w komisjach wyborczych - mówi pani Dorota. - Doskonale wiemy, że w tej sytuacji żadne podpisy nie są wymagane. Dlatego po wizycie tego mężczyzny natychmiast zadzwoniłyśmy na policję.
W przeszłości sąsiedzi pani Doroty zostali okradzeni przez osoby, które podawały się za pracowników administracji sprawdzających wodomierze. Dlatego ona i jej mama są wyczulone na tym punkcie. - Chciałyśmy ostrzec wszystkich - mówi pani Dorota. - W naszym przypadku ten człowiek miał pecha. Jednak wiele osób z pewnością nie zdaje sobie sprawy, że członkowie obwodowych komisji wyborczych nie muszą mieć żadnych podpisów poparcia. Nawet policjant, który przyjmował nasze zgłoszenie, nie miał o tym pojęcia. Początkowo nie chciał nic zrobić w tej sprawie.
Okazuje się, że policja jednak zareagowała. - Do bloku przy ulicy Podzamcze został wysłany patrol - informuje Arkadiusz Arciszewski z zespołu prasowego KWP Lublin. - Niestety, nie odnalazł mężczyzny, który odpowiadałby rysopisowi podanemu w zgłoszeniu. Sprawa została jednak przekazana dzielnicowemu, który będzie sprawdzał, czy mężczyzna ten nie pojawia się na osiedlu.
Grażyna Bicka, pełnomocnik prezydenta Lublina ds. wyborów, tłumaczy: - Członkami obwodowych komisji wyborczych są osoby wskazane przez poszczególne komitety wyborcze. Warunkiem jest, by były zameldowanie na terenie gminy, w której znajduje się dana komisja wyborcza. W przepisach nie ma mowy o tym, by potrzebne były podpisy poparcia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?