Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nudna kompania. Felieton Jacka Borkowicza

Jacek Borkowicz, historyk, pisarz i publicysta
archiwum
Pamiętają państwo postrzelonego milionera, właściciela Parku Jurajskiego? Kogoś takiego właśnie oglądamy w realu, w osobie Elona Muska. Również i on, podobnie jak dziarski staruszek z filmu Spielberga, włożył kupę dolarów w przedsięwzięcie, które nie wypaliło. To znaczy wypaliło… i w trzy minuty potem rozleciało się na kawałki. Prom „Starship”, wyniesiony w przestrzeń kosmiczną przez największą zbudowaną do tej pory rakietę, pozostaje nadal projektem przyszłości.

Musk przebił jednak o kilka długości swój filmowy pierwowzór. John Hammond, choć chucpiarz, gdy mu się nie powiodło, nawet nie próbował udawać że wszystko idzie zgodnie z planem. Realny właściciel firmy „SpaceX” czyni przeciwnie – gdy wirujące bezładnie szczątku rakiety w końcu wybuchły, w stacji kontroli lotu (którą z kolei kontroluje sam Musk) rozległy się frenetyczne oklaski, tak jakby tylko na to czekano. A przecież był to wypadek. Nasz miliarder zresztą podejrzewał że tak się stanie, ale z jakichś powodów nie chciał, albo też nie mógł zatrzymać tego startu. Pół na pół, wybuchnie albo nie – zapowiadał ze zdumiewającą szczerością. Grunt że publika będzie miała ubaw. I zaiste, miała, obserwując przepowiedziany zawczasu „połowiczny sukces”.

Nie cieszę się z jego porażki i mam nadzieję że następnym razem pójdzie mu lepiej. Irytuje mnie tylko naiwna wiara, że oto pojawił nam się zbawca na miarę nowego Chrystusa. Wiarę tę podzielają dziesiątki milionów ludzi na całym świecie, a on, Elon Musk, też jest niestety temu winien, gdyż tylko podsyca te złudne oczekiwania. Wszczepione pod skórę czipy „Neutralinku” pomogą nam wygrać z AI wyścig inteligencji, a w dalszej kolejności – może nawet uzyskać nieśmiertelność. A zdobycie Kosmosu uniezależni nas od Ziemi, tej „zielono-niebieskiej kuli”, w którą tylko patrzeć, aż coś palnie. Kiedy wielcy tego świata będą się smażyć w ogniu zagłady, cwaniacy, którzy pójdą za Elonem jak za panią matką, zdobędą kolejne planety.

Dobrze tam, gdzie nas nie ma. Skąd my to znamy? To stara bajeczka, dobra dla umysłów pokroju Piotrusia Pana. Po co nam nieśmiertelność, w której po wieczne czasy mamy tylko przyklaskiwać „połowicznym sukcesom” wiecznie żyjącego pana Elona? To ja już wolę starą wiarę. W to że umrę, a po śmierci – jeśli taka będzie wola Boża – żyć będę w rzeczywistości, której, zgodnie z inną Zapowiedzią, oko nie widziało, ani ucho o niej nie słyszało.

Jedno z licznych przedsiębiorstw Elona Muska nazywa się „Boring Company” i zgodnie z nazwą zajmuje się drążeniem tuneli. Ale boring znaczy też po angielsku „nudny”. I tak patrzę na jego przedsięwzięcia: są po prostu do bólu przewidywalne. Nie dlatego że się nie udadzą, bo – powtarzam – życzę mu powodzenia. Chodzi o to, że Musk układa cały wszechświat według tego, co sam jest w stanie sobie wyobrazić. A przecież Wszechświat, ten realny, naszą wyobraźnię nieskończenie przekracza. I mierzyć się z nim winniśmy w stanie pokory. Inaczej czeka nas ciąg porażek.

Słusznie narzekamy na niedofinansowanie polskiej nauki. Ale przykład Elona Muska pokazuje nam, że niedobrze jest również wtedy, gdy zbyt wielkie pieniądze poprzedzają naukowe badania.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski