- Załoga jest podzielona na trzy grupy, tak aby ograniczyć kontakt pracowników ze sobą. Takie środki bezpieczeństwa są stosowane po to, aby na wypadek zakażenia koronawirusem lub objęcia kogoś kwarantanną, jak najmniej osób zostało odsuniętych od pracy. Nie możemy pozwolić sobie, aby zabrakło pracowników w ogrodzie zoologicznym. Przecież zwierzęta muszą mieć co jeść i pić, muszą mieć opiekę i porządek wokół siebie - mówi Łukasz Sułowski, zastępca dyrektora Ogrodu Zoologicznego im. Stefana Milera w Zamościu.
Zoo jest zamknięte dla zwiedzających do odwołania, ale to nie oznacza, że nic się tu nie dzieje. Pracownicy zamojskiego ogrodu zoologicznego codziennie dbają o zwierzęta. W dobie epidemii opiekunowie tygrysa i małp zbliżają się do nich dla bezpieczeństwa w maseczkach. Zapasy jedzenia dla zwierząt są zrobione. Chodzi o mięso, ziemniaki, buraki. - Pracujemy normalnie. Odpadło nam z obowiązków w zasadzie tylko sprzątanie po odwiedzających np. mycie szyb ze śladów palców. Stosujemy za to dezynfekcję klamek, poręczy itd. - wyjaśnia Sułowski.
Wśród mieszkańców zamojskiego zoo znajdują się m.in. lew, niedźwiedź, tygrys, ryś, żyrafy, zebry. Zwierzęta są już wypuszczane na wybiegi zewnętrzne, aby poczuły wiosnę. Ostatnio w zoo urodziły się dwa jeżozwierze. - Mamy nadzieję, że w lipcu i sierpniu zoo będzie już czynne dla odwiedzających - dodaje zastępca dyrektora zamojskiego ogrodu zoologicznego.
Z kolei w prywatnym zoo w Wojciechowie na świat przyszły trzy lemury oraz gereza abisyńska. - Nie wiemy jeszcze, czy to chłopczyk czy dziewczynka, bo cały czas przebywa z matką - mówi Krzysztof Żerdzicki, właściciel zoo parku w Wojciechowie.
Nie ukrywa, że sytuacja związana z epidemią jest trudna. Zwierzęta muszą mieć pożywienie i opiekę. Dla przykładu, lew je dziennie ok. 5 kg mięsa. - Nasze miesięczne koszty utrzymania wynoszą około 30 tysięcy złotych. Normalnie o tej porze roku rozpocząłby się sezon, ale teraz to niemożliwe. Nasz jedyny dochód pochodził ze sprzedaży biletów, przez co w czasie pandemii nie jesteśmy w stanie funkcjonować - mówi właściciel parku zwierząt.
Dlatego uruchomiono zrzutkę na minizoo w Wojciechowie. Udało się zebrać ok. 60 tys. zł. - To wystarczy na 2-3 miesiące zapasów dla zwierząt. Bardzo dziękujemy i liczymy, że sytuacja się uspokoi przez ten czas - przypuszcza Żerdzicki.
O zapasy jedzenia dla swoich podopiecznych spokojne jest schronisko dla bezdomnych zwierząt w Lublinie. - Adopcje są wstrzymane, bo nie wpuszczamy nikogo obcego na nasz teren. Ze względów bezpieczeństwa nasi pracownicy nie jeżdżą komunikacją miejską. Są również podzieleni na grupy, aby zmniejszyć ryzyko ewentualnych zachorowań. Muszę powiedzieć, że nie przybyło nam ostatnio jakoś dużo psów czy kotów. A jak już trafiły do nas, to ich właściciele szybko się po nie zgłaszali. Uważam więc, że jesteśmy bardzo społecznie odpowiedzialni w tych trudnych czasach. Nie zdarzyło się, żeby ktoś podrzucił nam psa czy kota, bo się obawia koronawirusa lub przebywa na kwarantannie - mówi Bożena Kiedrowska, dyrektor lubelskiego schroniska.
- Memy o koronawirusie: kwarantanna oczami internautów
- #BrawaDlaWas. Ludzie wyszli na balkony podziękować medykom
- Naukowcy z UMCS prognozują rozwój epidemii. Liczby szokują
- 7 rzeczy, które zrobimy po zakończeniu kwarantanny
- Ulice niemal puste, kolejki pod sklepami nawet w środku nocy
- Wirtualna procesja. Zobaczcie palmy wielkanocne Czytelników
Koniec hotelu Marriott w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?