MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Owczarek zagryzł yorka, a potem rzucił się na jego właścicielkę

Marcin Koziestański
zdj. ilustracyjne
- Wielki owczarek niemiecki schwytał mojego małego pieska i rzucał nim na wszystkie strony. Potem zaatakował także mnie - tak relacjonowała jedna z mieszkanek Lublina sprawę, z którą przyszła kilka dni temu do prokuratury. Spacer z yorkiem nie skończył się dla kobiety dobrze, sama trafiła do szpitala, a zwierzę zdechło.

Prokuratura Rejonowa Lublin-Południe nadzoruje śledztwo w sprawie wydarzeń, jakie rozegrały się na początku września na Konstantynowie.

- W godzinach wieczornych na jednym z osiedli domków jednorodzinnych kobieta wybrała się na spacer z yorkiem. Pies był na smyczy - informuje Katarzyna Czekaj, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe, do której zgłosiła się lublinianka.

W pewnym momencie z jednej z posesji wybiegł duży pies, owczarek niemiecki. Brama wjazdowa była bowiem otwarta, a pies nie był uwiązany. W pobliżu nie znajdowali się także właściciele czworonoga.

Owczarek rzucił się na zaledwie 4,5 -kilogramowego yorka, schwycił pieska i zaczął rozszarpywać jego wątły tułów. Z relacji kobiety wynikało, że gdy duży pies skończył pastwić się nad yorkiem, ruszył w stronę jego właścicielki.

- Pies zaatakował też kobietę - potwierdza Katarzyna Czekaj. - Mieszkanka Lublina doznała obrażeń, które jednak nie zagrażały jej życiu. Są to przeważnie zadrapania i lekkie pogryzienia - precyzuje szefowa prokuratury.

Kobieta twierdzi też, że przeżyła prawdziwą traumę po ataku na nią i śmierci jej pupila i boi się nawet przechodzić tamtą ulicą. Od momentu zdarzenia musi korzystać z pomocy psychologa.

Poszkodowaną lubliniankę do szpitala zawiózł właściciel owczarka, który po jakimś czasie przyjechał samochodem na swoją posesję.

- I na tym jego rola w całej sprawie się skończyła - mówiła śledczym pogryziona kobieta, która przekonywała właściciela, żeby zabrał swojego psa na obserwację weterynaryjną, która mogłaby wykluczyć lub potwierdzić u niego wściekliznę.

Mężczyzna mimo obietnic nie zrobił tego, dlatego kobieta sprawę przekazała do powiatowego lekarza weterynarii.

- Ten zlecił obserwację psa w kierunku wścieklizny - przytacza prokurator.

Poszkodowana lublinianka obawia się o losy innych mieszkańców okolicy.

- To bardzo spokojna dzielnica. Tamtędy przechodzą codziennie matki z wózkami, a także małe dzieci z psami. A brama na posesję tego człowieka jest często otwarta. Sam pies wygląda na chorego, rzuca się wściekle na ogrodzenia - przekonywała śledczych kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski