Pół roku walczą o schowek

Wszystko z powodu wózkowni, z której korzysta tylko jedna lokatorka. Inni też chcieliby mieć do niej dostęp, ale pracownicy administracji osiedla nie potrafili jak dotąd rozwiązać problemu i udostępnić schowka także innym mieszkańcom.

- Z wózkowni przez trzydzieści lat korzystała tylko jedna osoba - opowiada p. Krzysztof. - My mamy niedaleko domek letniskowy i tam dotychczas trzymaliśmy mniej potrzebne przedmioty. Niestety, w ubiegłym roku zmarł teść, a teściowa jest osobą starszą i nie chcemy żeby nosiła rzeczy na działkę. Dlatego postanowiliśmy skorzystać ze schowka na klatce - tłumaczy.

Okazało się, że jest to trudne do załatwienia. Pani Barbara, która do tej pory korzystała z pomieszczenia, zdążyła się zadomowić na dobre, a nawet wymienić zamki. - Sprawa ciągnie się pół roku. Teściowa w akcie notarialnym ma zapisane prawo do używalności schowka, tymczasem nie może z niego skorzystać. Natomiast osoba, która zajęła pomieszczenie nie ponosi żadnych konsekwencji. Przecież można otworzyć drzwi komisyjnie, w obecności policjanta - irytuje się lokator.

Spółdzielnia Mieszkaniowa Czechów, do której należą zwaśnione strony nie ma sobie nic do zarzucenia. - Owszem, jest konflikt sąsiedzki, ale staraliśmy się go rozwiązać polubownie - mówi Sławomir Osiński, prezes SMCzechów. - Osoba, która zajęła wózkownię miała czas do 27 lipca żeby udostępnić miejsce innym. Teraz kierowany jest wniosek do sądu. Nie chcieliśmy angażować w to policji, która niechętnie włącza się w takie konflikty - wyjaśnia Osiński.

- Jeżeli właścicielem jest administracja i posiada ona klucze do wózkowni, to obecność policji nie jest konieczna. Lokatorzy razem z przedstawicielem zarządu mogą otworzyć komisyjnie pomieszczenie - podpowiada rzecznik policji Renata Laszczka- -Rusek.