Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policja wkracza do DPS-u przy ul. Ametystowej

Gabriela Bogaczyk
Do Kuriera zgłaszają się kolejne osoby, które opisują nieprawidłowości w placówce
Do Kuriera zgłaszają się kolejne osoby, które opisują nieprawidłowości w placówce Małgorzata Genca
- Wszczęliśmy dochodzenie w sprawie dostawy leków dla pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej przy ul. Ametystowej. Policja będzie przesłuchiwać świadków, zbierać dowody i weryfikować dokumenty - poinformowała nas w środę Justyna Rutkowska-Skowronek, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe.

Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył syn jednego z pensjonariuszy miejskiego DPS przy Ametystowej. Sprawę opisaliś-my w poniedziałkowym Kurierze. Chodzi o zawyżone ceny leków dla mieszkańców tej placówki. - Okazało się, że te same leki można kupić w aptece dostawcy o wiele taniej. Np. biomentin w aptece na miejscu kosztuje 60 zł, a fakturowany jest dla DPS w kwocie 82,50 zł - wylicza mężczyzna.

Czytelnik zarzuca dyrekcji placówki nierzetelny wybór dostawcy leków, a tym samym narażenie pacjentów na ponoszenie nieuzasadnionych kosztów, nawet o 300 zł miesięcznie więcej.

Antoni Rudnik, dyrektor DPS-u przy ul. Ametystowej, zaprzeczył jakimkolwiek nieprawidłowościom w tej kwestii. - Cieszę się, że prokuratura zajmie się wyjaśnieniem tej sprawy i doprowadzi ją do końca - powiedział wczoraj.

Sprawie przygląda się Urząd Miasta, któremu podlega placówka. Monika Lipińska, z-ca prezydenta ds. społecznych, zapoznała się już z wyjaśnieniami Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie w tym temacie. - W wyniku postępowania sprawdzającego nie wykryto żadnych nieprawidłowości w DPS. Teraz będziemy czekać na rezultaty postępowania prokuratorskiego - mówi Beata Krzyżanowska, rzeczniczka prezydenta.

Tymczasem do redakcji Kuriera zgłaszają się kolejne osoby, które chcą opowiedzieć o funkcjonowaniu Domu Pomocy Społecznej „od środka”. - Placówką rządzi klika ludzi, którzy wzajemnie się chronią - opowiada były pracownik DPS-u (dane do wiadomości redakcji), spędził tam cztery lata. Mężczyzna twierdzi, że opiekunki nagminnie w jego obecności używały siły fizycznej w stosunku do pacjentów. - Popychały je, szturchały i szczypały. Opowiadam o tym, by coś się zmieniło. Mieszkańcy boją się o tym mówić ze względu na swoje bezpieczeństwo. A DPS nazywają Domem Przemocy Społecznej - mówi mężczyzna.

Dyrektor Rudnik odpowiada: - Nie mam żadnych sygnałów od mieszkańców ośrodka na temat niewłaściwego traktowania przez personel. Gdyby tak było, na pewno przeprowadziłbym postępowanie wyjaśniające - zapenia dyrektor.

- Zgłosiłem się do redakcji Kuriera, bo szkoda mi starszych osób z DPS, które same nie mogą się bronić - mówi były pracownik DPS przy ul. Ametystowej. Mężczyzna przepracował w ośrodku cztery lata. Z pracy odszedł sam. - Nie mogłem już wytrzymać tej atmosfery, presji i nękania psychicznego - mówi.

Były pracownik twierdzi, że pensjonariusze ośrodka są poniżani i wyśmiewani przez opiekunki. - Niejednokrotnie brakuje także leków ważnych dla czynności życiowych. Z kolei dyrekcja DPS przyjmuje prezenty od mieszkańców i ich rodzin - relacjonuje. I dodaje: - Widziałem, jak wchodzą do gabinetu dyrekcji z reklamówką, a wychodzą bez niej. W ten sposób załatwia się np. przeniesienie pensjonariusza do innego pokoju. To zwykła korupcja - opowiada były pracownik.

Antoni Rudnik, dyrektor DPS przy ul. Ametystowej, odpiera zarzuty. - Nie dostałem żadnej skargi od podopiecznych DPS dotyczącej niekulturalnego zachowania czy nieotrzymywania leków we właściwym czasie. Pamiętam, że raz była taka sytuacja, ale po moim upomnieniu, pielęgniarka od razu podała pacjentowi lek - przyznaje dyrektor.

Antoni Rudnik nie zgadza się też z posądzeniami o korupcję. - Czasem otrzymuję z okazji imienin drobne podarunki od pensjonariuszy, ale zazwyczaj są to kwiaty i nie traktuję tego jako łapówki - wyjaśnia.

Były pracownik zaznacza, że w chłodniejsze dni w niektórych pokojach jest zimno, bo ogrzewanie nie działa z powodu oszczędności. - Również atmosfera w ośrodku panuje chłodna - dodaje mężczyzna. Dyrektor Rudnik odpowiada: - Czasem zdarzają się awarie w naszej dzielnicy, ale na to już nie mam wpływu.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski