Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reportaż wojenny Dmytro Antoniuka. „Tam jeden dzień jest jak rok cierpienia”. Część V

Dmytro Antoniuk

2 kwietnia 2022 roku, zdjęcia z wyzwolonej Buczy, Dmytrowki, Hostomela: dehumanizacja

Miałem zamiar napisać o tym, co wydarzyło się dalej w marcu, ale to, co teraz wieczorem zobaczyłem w mediach, nie pozwala mi myśleć o niczym innym niż te niegdyś ulubione miejsca pod Kijowem: Irpień, Bucza, Hostomel… Ten chroniczny horror wyłaniający się ze zdjęć torturowanych setek Ukraińców nie odpuszcza. Wyobrażam sobie siebie, że jestem na ich miejscu, z rękami związanymi za plecami, moja żona i córka są gwałcone na moich oczach, torturowane i zabijane na podwórku własnego domu, przed tym zastrzelili mojego psa, zabili moją kotkę i zniszczyli dorobek całego życia… Jaką otchłań grozy musieli odczuwać ci ludzie… Jakie męczarnie przeszli, zanim „miłosierni wyzwoliciele” rosyjskojęzycznych Ukraińców zlitowali się nad nimi i zakończyli tortury strzałem w tył głowy? W Buczy dopiero w pierwszych godzinach po wyzwoleniu znaleziono dół, zasypany piaskiem, w którym są zwłoki ponad trzystu torturowanych cywilów; mieszkańcy Irpienia i Hostomela leżą w pobliżu spalonych samochodów; ktoś zginął podczas jazdy na rowerze i wciąż leży, w pozycji rowerzysty; ludzie z Dmytrówki próbowali uciec przed „orkami” żytomierską szosą i zostali spaleni całymi rodzinami po ostrzale z czołgów i bojowych wozów piechoty. Wszyscy leżą tam nadal, w tej chwili, kiedy to piszę. I bez dźwięku, ale jakże ogłuszająco krzyczą!

Mogą być moimi znajomymi, których wielu miałem w tych, niegdyś pięknych, miasteczkach. Widok wykwintnego czerwonego manicure na palcach nieznajomej kobiety, leżącej w nienaturalnej pozycji, natychmiast podsuwa w wyobraźni, jak mogło wyglądać jej życie. Prestiżowa praca w Kijowie, zakup pięknego mieszkania w nowym bloku w Irpieniu, czy nawet wybudowanie domu w Buczy. Syn, który chodzi do szkoły z rozszerzonym językiem angielskim, mąż, który cieszył się, że zmienił samochód. Znam wielu takich ludzi.

W moim telefonie zapisane są historie wielu mieszkańców tych miejscowości. Mieli szczęście, że uciekli, mimo że stracili wszystko:

- Żyjesz? Masz dom, w pobliżu toczących się walk…

- Cześć. Żyjemy! Dzięki Bogu! Tak, mieliśmy pecha z tą lokalizacją - dom znajduje się między Irpieniem a Buczą. Trzeciego dnia wojny zaczęli nas mocno bombardować. Czwartego dnia do naszego domu wleciał pocisk. Ostrzelali z Gradów całe miasteczko. Rakiety spadały bezpośrednio na domy. Wielu sąsiadów zostało zbombardowanych. Cudem przeżyliśmy. Wreszcie się poddaliśmy i postanowiliśmy uciekać. Wyszliśmy po prostu w tym, w co byliśmy ubrani… Nie mieliśmy czasu na zabranie czegokolwiek. Trzy dni szliśmy z dzieckiem na rękach przez kolejne punkty kontrolne - moja córka akurat skończyła trzy miesiące. Kilkakrotnie trafialiśmy na drodze pod ostrzał. Jeden samolot został nad nami zestrzelony i rozbił się w pobliżu… Wiesz, przeżyliśmy takie rzeczy… Ale co najważniejsze, żyjemy! Teraz jesteśmy na zachodniej Ukrainie. Co dalej - w ogóle nie wiemy…

- A mama i brat?

- Od razu zabrałem mamę ze sobą. Kategorycznie nie chciała iść, dopóki nie wypadły jej szyby w domu. Mój brat przyszedł do nas później, kiedy Irpień został zbombardowany - miał tam mieszkanie. Wszyscy jesteśmy tutaj razem. Minął pierwszy szok – wracamy do zmysłów i myślimy o tym, jak żyć.

Mój przyjaciel, inżynier dźwięku i utalentowany gitarzysta, ojciec czwórki dzieci, którego córka urodziła się teraz, w lutym, zdążył w ostatniej chwili opuścić Hostomel. Miał tam ładne, dwupokojowe mieszkanie, na które ciężko pracował i pożyczył pieniądze. Pamiętam, jak poszliśmy razem podpisać dokumenty na zakup tego wymarzonego mieszkania. Jest teraz w Niemczech po kilku trudnych dniach w drodze z wyczerpanymi dziećmi i żoną karmiącą dziecko:

- Stary, czy twoje mieszkanie ocalało?

- Nie, przyjacielu... Miałem tam monitoring video. Więc online obserwowałem, jak pocisk przyleciał na nasz balkon. Szkoda gitar, sprzętu, wszystkiego co zostawiłem.

Staliśmy na tym balkonie kilka miesięcy temu, żartując i pijąc piwo. Patrząc na pobliski staw z piękną plażą. A potem, pijani, w nocy, poszliśmy słuchać śpiewu słowika…

Inna moja znajoma, z małym dzieckiem, straciła mieszkanie w Buczy. Kolega politolog niedawno powiedział mi, że pod oknami jego domu pod Hostomlem chodzą kadyrowcy… Nadal nie ma od niego wiadomości… Moja wspaniała znajoma wraz z kolegą z Czarnobyla mieszkają (bardzo pragnę, żeby tak było nadal!) we wsi pod Iwankowem, zajętej pierwszego dnia po ataku „orków”. Nie mogę się z nią do dziś skontaktować… Inny przewodnik, także mój kolega z Czarnobyla, miał szczęście, że opuścił swoje nowe mieszkanie w Irpieniu. Rodzinie moich przyjaciół udało się opuścić Kolońszczynę pod Makarowem, zostawiając swój ładny dom, który sami zbudowali. Na obsranych podwórkach, przepełnionych butelkami zużytego alkoholu, leżą tam teraz ciała torturowanych mieszkańców.

W ubiegłym roku, wraz z mamą i żoną, kilka razy jeździliśmy do Irpienia na spacer po jego nowych, bardzo pięknych parkach, położonych wśród wysokich, pachnących sosen. Było to, kiedy ograniczenia covidowe nieco zelżały… Potem kupiłem nowy rower i dojechałem z domu do mostu przed Irpieniem. Ten most jest teraz zniszczony, a obok niego zginęła rodzina składająca się z kobiety, dwójki dzieci i dwóch małych psów. Jeden z tych piesków, ciężko ranny, przeżył kilka godzin i zdechł na rękach męża tej kobiety, ojca tych dzieci, który najwyraźniej został w domu, pakując dobytek i nie trafiając z rodziną pod ostrzał z moździerza…

A zimą spacerowaliśmy z córką po pięknym, dużym parku w Buczy, o którym tyle wcześniej słyszałem i koniecznie chciałem tam dotrzeć. W końcu przyjechaliśmy w słoneczny, zimowy i mroźny dzień. Śniegu było dużo i wpadaliśmy w kopce, nogami i rękami tworząc śnieżne anioły…

W dzieciństwie, przy wjeździe do Hostomela, niedaleko umocnień z czasów II wojny światowej, znalazłem resztki zardzewiałego sowieckiego karabinu maszynowego. Było to podczas wyprawy z rodzicami na grzyby albo na piknik. Wydaje się, że wojna nigdy nie opuściła tego terenu…

W moim telefonie są też wiadomości od znajomych z innych miejsc na Ukrainie, gdzie „wyzwoliciele” przynieśli cierpienie.

Charkowska przyjaciółka, pracująca od lat w Hiszpanii, kilka tygodni temu napisała: - Dopiero dzisiaj rodzice odważyli się wyjechać na zachód ze znajomymi i moją 87-letnią babcią.

Dwie charkowskie znajome artystki, wraz z córkami, wyjechały pod ostrzałem na zachód. Jeden facebookowy znajomy nie opuścił Charkowa i od ponad miesiąca siedzi w zimnych piwnicach, chroniąc się przed bombami i przeklinając wrogów. Inna znajoma, dziennikarka, nadaje na żywo z ostrzeliwanych charkowskich ulic.

Znajoma z Mariupola, wraz z dzieckiem opuściła miasto korytarzem humanitarnym. Czytam na jej FB:

„Nie możecie sobie nawet wyobrazić, jakie to szczęście słyszeć głos mamy! Na początku nawet nie zrozumiałam, że to ona! Ledwo mogła mówić, jej głos prawie ucichł, widocznie cały czas płakała. Pomyślałam, że coś jest nie tak z moim ojcem, albo że jest gdzieś przetrzymywany. Ale ojciec odebrał telefon. Powiedział, że są w Berdiańsku. Wydostawali się tam przez ponad dwa dni!!! Dystans, który w czasie pokoju zająłby nie więcej niż półtorej godziny! Moja mama zachorowała, ojciec ledwo przeżył z nadciśnieniem w piwnicy, moja rodzina… Mogę sobie tylko wyobrazić, jak bardzo cierpieli psychicznie! Byłam w piekle do 15 marca, a oni o dziesięć dni dłużej! W mieście, w którym jeden dzień, to jak rok cierpienia!”

Czasem oglądam rosyjskiego opozycyjnego blogera, który codziennie robi filmy na YouTube. W jednym z tych ostatnich powiedział, że wojna między Rosją a Ukrainą weszła w fazę totalnej nienawiści. Widział, jak rzekomo torturowano rosyjskich więźniów wojskowych, strzelając im w nogi. W ogóle nie usprawiedliwia agresji Putina, ale wzywa tych, którzy nie są na froncie, aby starali się zachować ludzką twarz. „Jeśli lubisz patrzeć, jak twój wróg jest torturowany, ważne jest, aby przezwyciężyć to uczucie. Prowadzi to tylko do głębszego psychologicznego piekła.” Zgadzałem się z nim w sercu. Ale to było do wczoraj, zanim nie zobaczyłem zdjęć pomordowanych w Buczy. Czuję, że już wpadłem do tego głębokiego piekła. Chcę zobaczyć ciała naszych wrogów. A im gorzej są okaleczeni – tym lepiej! Co ze mną ?! Zauważam, że podświadomie czekam nawet na nowe „zdjęcia Buczy” i z innych wyzwolonych wsi ukraińskich. Widziałem nagranie starszej kobiety biegnącej do naszych żołnierzy w jednym z tych miejsc i łkającej okropnym głosem, z okropnym wyrazem twarzy, ledwo wypowiadając:

„Tak bardzo się nade mną znęcali i gwałcili”.

Boże, jakże to niewypowiedzianie okropne! Ale coś obrzydliwego w środku chce jeszcze więcej tej ciemności… Więcej trupów… Więcej piekła… W duszy jakiś wypaczony magnes wyciąga się do ludzkiego cierpienia i przerażenia. Czy zaraziłem się tym strasznym wirusem braku człowieczeństwa? Czy będę się śmiać z okaleczonych zwłok wrogów i postrzegać jako coś zwyczajnego zdjęcie torturowanych ludzi? Bo wydaje się, że im więcej to wszystko oglądam, tym bardziej się do tego przyzwyczajam. Czy w ogóle nadal jestem człowiekiem?

Chcę zobaczyć, co powie teraz ten opozycyjny rosyjski bloger. Po Buczy. Przemilczy? Ja zaś milczeć nie mogę…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski