18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sagi Lubelszczyzny: Maria Krasnodębska wspomina rodzinne królestwo w Piaskach

Marcin Jaszak
Ich rodzinne królestwo w Piaskach ciągnęło się od głównej ulicy Lubelskiej aż do łąk. Granicą z boku była ulica Lipowa, a na końcu rzeka Sierotka. Budowali kolejne domy i czynnie uczestniczyli w życiu swojego miasteczka. O Ignacym, z którym uciekła Hania i nieprzejednanym dziadku Kowalskim, rodzinnej sielance piaseckiej elity, którą nagle przerwała wojna, swoim rodzeństwie oraz o swojej wnuczce, która chce wyjechać za granicę, opowiada Maria Krasnodębska. Wysłuchał Marcin Jaszak

Nie lubię o sobie mówić.
Ja raczej wolę pisać.

I dlatego czasem do zmarłego taty Pani pisze?Kiedy nie mogę spać i wspomnienia wracają, coś sobie przypominam, przeżywam to czasem i jakiś wierszyk napiszę. Tak bardziej dla dzieci i wnuków.

Wspomnienia. Małe miasteczko. Rodzinne posiadłości zwane Jaroszówką.
Nazwa dzielnicy Jaroszówka pochodzi od nazwiska rodowitych właścicieli, czyli moich dziadków, Marcina i Anny z Łysakowskich, małżonków Jaroszów. Drewniany dom stał w Piaskach przy ulicy Lipowej, róg Lubelskiej. Przy głównej ulicy Lubelskiej był nasz drugi, murowany, piętrowy dom. Na parterze osiem lokali, które przystosowane były na sklepy. Na piętrze widne, słoneczne lokale mieszkalne. To nasze rodzinne królestwo ciągnęło się od głównej ulicy Lubelskiej aż do łąk, a granicą z boku była ulica Lipowa, a na końcu rzeka Sierotka.

Krótko mówiąc, zamożni mieszkańcy Piask.
Matka mojego ojca Anna, pochodziła z Piask. Jej matka Łucja, z Matysków, była majętną panną, córką znanego rzemieślnika Jana Matyska. Natomiast ojciec Anny pochodził z Gorzkowa, też z rzemieślniczej rodziny. Babcia Anna i dziadek Marcin wzięli ślub w 1880 r. w Piaskach. Anna otrzymała w posagu ziemię, place i drewniany wiatrak. Zamieszkali w drewnianym domu z rodzicami babci. Dziadek Marcin był cieślą. Prowadził budowy w Piaskach i innych miejscowościach. W wiatraku pracowali najemcy. Takie wiatraki były w piaskach trzy. Babci Anny, rodziny Guzów i żydowski.

To już wtedy była duża konkurencja.
To fakt i na tym tle często dochodziło do sporów. Skończyło się tym, że z nieustalonych przyczyn najpierw spłonął wiatrak babci, a potem rodziny Guzów. Dziadkowie ponieśli duże straty. Jakoś to prze-trwali, bo byli zgodnym małżeństwem. Mieli troje dzieci, córkę Bronisławę, synów Ignacego i Bolesława. Babcia Anna zmarła w wieku 24 lat. Osierociła troje małych dzieci. Mój ojciec Ignacy był najstarszy, miał 6 lat. Gdy dorósł, przeniósł się do Lublina i podjął pracę w prywatnym zakładzie, gdzie robiono karety, powozy, bryki oraz różne wyroby kowalskie. Później rozpoczął naukę w Szkole Kupieckiej. Zdobył także tytuł mistrzowski w zawodzie kowalstwo artystyczne i w zawodzie ciesielskim. Projektował i budował drewniane domy. Jednym z nich jest, stojąca do dziś w Piaskach, willa z drzewa dr. Spoza.

Historia toczy się dobrze. Teraz czas, aby młody Ignac poznał jakąś pannę.
Na razie jako młody Polak i patriota włącza się w Ruch Niepodległościowy. Jak nam później opowiadał, przysięgę składał w kościele św. Ducha w Lublinie. Tam odbywały się zebrania tej tajnej organizacji. Za tę działalność wraz z innymi członkami został wywieziony w głąb Rosji, do Kazachstanu. Po kilku latach udało mu się wrócić w rodzinne strony. Po długim namyśle pozostaje w domu. Był przystojnym młodzieńcem. Wysoki, szczupły, wzbudzał wśród młodych dziewcząt zainteresowanie, a jego siostra Bronia miała dużo koleżanek. Wśród nich Hanię, bardzo serdeczną, dobrze wychowaną dziewczynę, szatynkę z kręconymi włosami. Właśnie nią zainteresował się tata. Ale jej rodzice patrzyli na to nieprzychylnie.

Jak to? Przecież był dobrą partią do zamążpójścia.
Rodzice mojej mamy, Józefa z Matysków i Stanisław Kowalski, byli rolnikami i mieszkali we wsi Emilianów, zwanej Majdanem. Ciągle się dorabiali, dokupywali ziemię, w końcu doszli do około stu mórg razem z lasem i łąką. Dziadek był społecznikiem, działał w Radzie Gminnej, Kościelnej w Piaskach. Był ławnikiem w Sądzie Grodzkim w Lublinie. W czasie zaborów w jego domu odbywało się tajne nauczanie. W 1916 roku z księdzem proboszczem oraz właścicielami okolicznych majątków ziemskich, jak pp. Pepłowscy, Rzewuscy, hr. Scipio Del Campo i innymi organizował Gminną Szkołę Powszechną w Piaskach. Dziadek myślał o zięciu, który by z nimi gospodarował. Pragnął zięcia rolnika.

Ale Ignac dopiął swego?
Ze swoim ojcem pojechał w końcu z oświadczynami. Jednak dziadek Kowalski nie wyraził zgody. Kiedy odjeżdżali, zobaczyli biegnącą za furmanką Hanię. Razem pojechali do Piask i zaraz poszli na plebanię do księdza proboszcza, dali na zapowiedzi. W końcu jednak dziadek Kowalski dał się przekonać i dał zgodę na ślub. Zastrzegł jednak, że nie jest to po jego woli, więc młodzi nic z majątku nie dostali. Ojciec odpowiedział na to, że nie żeni się z majątkiem tylko jego z cór-ką. Po latach i to się zmieniło. Dziadek przyglądając się poczynaniom swojego zięcia, nabierał do niego zaufania i postanowił dać córce przypadające jej wiano.

A cóż takiego zobaczył dziadek Kowalski?
Zobaczył, że mój ojciec jest pracowity i zaradny. Wspólnie z dziadkiem Marcinem prowadzili roboty budowlane. Rodzice zgromadzili trochę oszczędności i przystąpili do budowy własnego domu z budynkami gospodarczymi, na placu przy ulicy Lipowej. Wkrótce wprowadzili się z dwójką małych dzieci, Czesławem i Janem. Tata urządził kuźnię i przyjął pracowników i uczniów "do terminu". Zimą pracował w kuźni, a od wiosny do jesieni z dziadkiem budowali domy. Poza pracą zawodową pełnił wiele funkcji społecznych. Tłumaczył pisma państwowe, był radnym gminy Piaski, a przez jedną kadencję wójtem. Pracę tę wy-konywał społecznie. Był także członkiem Rady Kościelnej, Związku Straży Pożarnej i Ko-mitetu Budowy Szkół. Dzieci przybywało, było nas ośmioro. Dzieci rosły, pojawiały się nowe problemy, w mieszka-niu ciasno! Powstał projekt wybudowania dużego, murowanego domu z lokalami do wynajęcia na działce odziedziczonej po matce taty przy ulicy Lubelskiej. Wkrótce plan wszedł w życie. W nowym budynku mieściła się Szkoła Powszechna nr 2, czynsz dzierżawy płacił Urząd Gminy Piaski. Z tego czynszu były spłacane pożyczki. Parter domu wynajęty był na osiem sklepów różnych branż.

Szczęśliwa i spełniona rodzina. Piasecka elita.Do czasu. Wszystkim plany popsuła wojna. Byliśmy wychowani w duchu patriotyzmu, ja i moje rodzeństwo na-leżeliśmy do różnych organizacji patriotycznych. Walczyliśmy o ideały, które zostały nam wpojone. I tak poniewieraliśmy się przez to po świecie. Straciłam dwóch braci w Oświęcimiu, dwóch zabiło gestapo, ojciec wrócił schorowany z Majdanka, ja ledwo uniknęłam śmierci. Po wojnie byliśmy zaplutymi karłami reakcji, a dziś dla mojej wnuczki nie ma miejsca w Polsce. Wykształcona, po studiach i nie ma dla niej pra-cy. Ma co jeść, ale chce też poczuć swoją wartość. Wie pan? Ona chce jechać za granicę, żeby obmywać tyłki starym Niemcom albo zmywać naczynia Anglikom. Byłam ostatnio u jednego z radnych i pytam go, do czegoście doprowadzili?!

Pani nie boi się mówić tego, co myśli?
Kogo mam się bać? "Na dywanik" mnie już nikt nie poprosi. Tylko święty Piotr. Otworzy tę bramę albo nie.

Na pewno otworzy. Tylko już sobie wyobrażam, co Pani tam im na górze nagada?
Ha, ha. Nie chcę panu tego mówić, bo zaraz wyrobi sobie pan o mnie złe zdanie.

Dobrze. Proszę opowiedzieć mi o Pani rodzeństwie i walce o ideały.
Pierworodny syn Czesław. Był utalentowanym polonistą. Kochał literaturę i uwielbiał pisać wiersze. Dzięki temu uczestniczył w dożynkach w Spale. Tam deklamował swój wiersz, który usłyszał prezydent Mościcki. Prezydent po tym wydarzeniu zaprosił go do siebie na Zamek w Warszawie. Po wybuchu wojny, ze względu na stan zdrowia nie został powołany do służby wojskowej i zgłosił się do służby pomocniczej. Czwartego sierpnia 1943 roku został zastrzelony przez żandarma niemieckiego, hitlerowca w Piaskach. Janek, kolejny mój brat, absolwent Podoficerskiej Szkoły Żandarmerii w Grudziądzu. W sierpniu 1939 r. został wezwany do Wojskowej Komendy Żandarmerii w Lublinie, skąd z całym plutonem 108. wyjechali do Warszawy. We wrześniu wybuchła wojna. Jak nam wiadomo, brał udział w obronie Twierdzy Brzeskiej oraz innych bitwach obronnych. W końcu znalazł się w dywizji gen. Kleeberga, gdzie ostatnia bitwa miała miejsce pod Kockiem. Po przegranej walce udało mu się uciec i wrócił do Piask. Zajął się pracą zarobkową, bo podczas działań wojennych, bombardowania, rabunku ponieśliśmy duże straty materialne. Wciąż pamiętam szkielet spalonego, klęczącego konia, kiedy spaliły się nasz dom i zabudowania gospodarcze przy ul. Lipowej.

Janek przeżył wojnę?
Janek był aktywnym członkiem "Unii", współpracował też z "Baonami Zemsty", w których działało jego młodsze rodzeństwo. 17 lutego 1941 roku SS - gestapo wraz z żandarmami niemieckimi z posterunku Piaski przystąpiło do aresztowań. Rozwścieczeni weszli do naszego mieszkania i zaczęli wywoływać imiona braci. W mieszkaniu byli rodzice oraz bracia Janek, Wacek i najmłodszy, niespełna szesnastolatek Maksymilian Mieczysław, a że był niewielkiego wzrostu, więc nie zwrócili na niego uwagi. 6 kwietnia 1941 roku wraz z całym transportem więźniów Janek został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. O śmierci Janka opowiedział nam więzień, naoczny świadek, któremu udało się przeżyć. Na apel poranny z baraku wyniesiono go na noszach. Z trudem uniósł w górę swoją rękę, którą żegnał brata Wacka i współwięźniów i swoim pięknym głosem, tenorem, zaśpiewał pieśń "Jedynie serce matki", nagle padł strzał. Wacław też został zabity. Podczas rannego apelu odbyło się dziesiątkowanie, wówczas z szeregu więźniów został też wywołany, odliczony, brat Wacek. Pamiętam, że jego marzeniem od zawsze było kapłaństwo.

Maksymilianowi udało się uniknąć aresztowania?
Zawsze używał drugiego imienia - Mieczysław. Najmłodszy z moich braci należał do AK i WIN-u. Co później, po wojnie, odbiło się na jego karierze zawodowej. Jako tak zwany "zapluty karzeł reakcji", był pomijany we wszelkich awansach w pracy. Często podkreśla to, że Bóg w nagrodę za smutne, ciężkie przeżycia dał mu dobrą i zgodną rodzinę.

Odpocznijmy na chwilę od wojny i śmierci. Pani miała jedną siostrę?
Nie odpoczniemy. Ona też miała ciężkie życie, choć była ulubioną córeczką taty. Była bardzo ładną, zgrabną dziewczyną. Zdobiły ją, tak jak nas wszystkich, rumieńce. Od dziecka była ładnie ubierana. Do końca swoich dni była zawsze szykowna, elegancka i wytworna. Jako panna ładna, z dobrego domu, zamożna, miała duże powodzenie u chłopców. Kochali się w niej uczniowie Seminarium Nauczycielskiego z Leśnej Podlaskiej. Wyszła za mąż za Wacława Kostrzewskiego. Prowadzili wspólnie restaurację oraz masarnię. W 1939 roku Wacław zostaje zmobilizowany. Podczas pierwszych bombardowań ich mieszkanie zostaje częściowo zniszczone i rozgrabione. Jak my wszyscy, Helena i Wacław byli zaangażowani w ruch oporu. Wacław umiera na zapalenie płuc w 1944 roku i Helena zostaje sama z czwórką dzieci.

Jednak nie unikniemy bólu wspomnień?
Aleksander, kolejny brat, młodszy od Heleny, po pierwszych przegranych walkach II wojny światowej również wraca do Piask. Aby zapewnić byt rodzinie, zajmuje się nielegalnym handlem, potocznie szmuglem. Zarobione pieniądze przeznaczał na utrzymanie rodziny oraz pomoc rodzinom, których ojcowie i mężowie nie wrócili z wojny. Był bardzo czuły, wrażliwy na biedę, nieszczęścia i kłopoty innych. Nawiązał też kontakt z organizacją żydowską "ŻOB" oraz z dawnymi kolegami Żydami z Piask, Lublina i Żółkiewki. Do piaseckiego getta dostarczał żywność, broń i amunicję. Oczywiście po zakończeniu wojny, jako członek Armii Krajowej, również miał duże problemy. Miałam jeszcze jednego brata, Stanisława. Był bardzo zdolny. Ukończył liceum w Krzemieńcu Podolskim. Po ukończeniu szkoły w Krzemieńcu złożył podanie o przyjęcie na studia w Politechnice Lwowskiej na Wydziale Budowlanym. Jednak jego droga skończyła się podczas wojny. Jako dowódca plutonu AK został zastrzelony przez gestapowca z Krasnegostawu.

Najtrudniej mówić o sobie, więc czas na Panią. Na chwilę uciekamy od wojny. Biały welon i wybraniec.
Czesław Krasnodębski. Do ślubu pojechaliśmy bryczką, a goście udali się do kościoła pieszo. Były to święta Wielkiejnocy. Kościół pełen ludzi. Marysi Jaroszównej ślub! A później ból rozstania z Piaskami. Minęło wiele lat naszej tułaczki po Polsce, zanim wybudowaliśmy dom i osiedliśmy w Lublinie.

I wracamy do Piask.
W domu nazywali mnie latawiec. Bo zawsze mnie gdzieś nosiło.

I do getta Panią nosiło i zaniosło do wojskowej służby kobiet.
Nie tylko mnie zaniosło do getta. Wszyscy pomagaliśmy Żydom i wszyscy narażaliśmy życie. Ja cudem uniknęłam śmierci. Oni żyli zapasami, nie mieli nic i wszystko trzeba było dostarczyć, żeby jakoś przeżyli. Tak po prostu. Ale wie pan? W sobotę mam spotkanie. Z Izraela przyjeżdża czterystu uczniów. W Białej Sali ratusza mam mówić o holokauście i pomocy Żydom.

Co im Pani powie?
Ja wiem już, co mam mówić. Zapisałam to sobie na karteczce. Słowa mówione, słowa pisane są za skąpe, aby przedstawić całą gehennę i grozę ciągłych zmagań wojennych. Ten tylko to zrozumie, kto to przeżył i był świadkiem tych wydarzeń, i mimo najlepszych chęci pomocy nie zawsze był w stanie udzielić. Nie ma zwycięzców w żadnej wojnie, ponieważ za każdą śmiercią kryje się tragedia i ból, który nigdy nie odchodzi. I patrząc na tę młodzież cieszę się, że są łzy radości i łzy bólu. Łzy radości, że chcą się pojednać w bólu z przeżyć mojego pokolenia, bo nam nie trzeba było się jednać, bo żyliśmy w jednej ojczyźnie. W tym naszym, małym miasteczku mieszkało około ośmiu tysięcy ludzi, w tym dwa tysiące Polaków i sześć tysięcy Żydów. I proszę sobie wyobrazić, że panowała między nami wielka zgoda. Może tak być?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski