Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uciekinierzy z Sobiboru u Janiny i Aleksandra Psujków we wsi Krasne

Tomasz Osiński, IPN Lublin
Łukasz Jurkowski
„Jednakowe życie było: Żyd czy Polak, co to za różnica? Człowiek człowiekowi powinien przecież pomagać” – powiedziała Janina Psujek, gdy blisko sześćdziesiąt lat po zakończeniu wojny odbierała medal „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata”, którym uhonorowano ją i jej męża Aleksandra za pomoc udzielaną Żydom.

Historię Aleksandra i Janiny Psujków czyta się jak intrygującą powieść mocno osadzoną w tragicznych realiach epoki. Nie poznalibyśmy jej, gdyby nie sama bohaterka, która przez kilkanaście lat próbowała odkryć szczegóły dramatycznej przeszłości swojej rodziny. To ona w latach osiemdziesiątych skontaktowała się z Żydowskim Instytutem Historycznym w Warszawie oraz prokuratorem Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Lublinie, i złożyła obszerną relację na temat pomocy udzielanej przez nią i jej męża Żydom. Sprawa jednak na ponad dziesięć lat utknęła w miejscu. Dopiero dotarcie przez J. Psujek do dokumentacji Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Lublinie nadało jej szybszy bieg. Na czym polega ich znaczenie? W 1947 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Lublinie skazał Aleksandra Psujka, wówczas funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej w Zamościu, na karę 4 lat pozbawienia wolności, pod zarzutem kontaktów z nielegalną organizacją „zmierzającą do obalenia ustroju” oraz przechowywanie broni bez zezwolenia. Kilka miesięcy później do Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Lublinie wpłynęło pismo Adama Wanka, który informował, że zawdzięcza Psujkowi życie i prosił „o uwzględnienie opisanego zachowania się Ob. Psujki wobec Żydów w czasie okupacji hitlerowskiej – w sprawie, o którą tenże jest posądzony”. Trudno wnioskować z dostępnych materiałów, czy fakt ten wpłynął na ponowne rozpatrzenie sprawy i oczyszczenie z zarzutów. Ostatecznie odegrał jednak kluczową rolę w procedurze przyznania Psujkom medalu.

W całej historii jest wiele luk i nieścisłości. Z upływem czasu ludzka pamięć wykazuje skłonność do przekręcania imion i nazwisk (nie tylko w relacjach polsko-żydowskich), ale także pomagający i potrzebujący pomocy nie zawsze ujawniali przed sobą wszystkie informacje. W latach 1942–1944 rodzina Psujków ukrywała co najmniej 8 osób. Szczególnie intrygującym wątkiem tej historii był związek ukrywanych przez nich Żydów z ucieczkami i powstaniem w obozie zagłady w Sobiborze. W wydarzeniach tych uczestniczyło, aż czterech mężczyzn przebywających w gospodarstwie Psujków we wsi Krasne koło Izbicy: mieszkający przed wojną w Gorzkowie Zyndel Honigman, pochodzący z Koła, deportowany w czasie wojny

do Izbicy Szlomo Podchlebnik, jego szwagier pochodzący także z Koła Chaskiel Menche (określany przez J. Psujek jako mężczyzna o imieniu „Heniek”) oraz urodzony i mieszkający w Izbicy Abram Wank.

Kluczowym miejscem dla całej historii była Izbica, która została wybrana na początku 1942 r. przez sztab „Akcji Reinhardt” na getto tranzytowe. Z niego przeprowadzano deportacje do obozów zagłady w Bełżcu i Sobiborze. Do Izbicy trafili zarówno Żydzi mieszkających w miasteczkach Lubelszczyzny jak i przywiezieni z terenów okupowanych przez Niemców. Pod koniec 1942 r. kontakt z Psujkami nawiązał Zyndel Honigman. Po krótkim pobycie pozostawił u nich żonę, córkę oraz znajomą, a sam udał się do Izbicy. W listopadzie 1942 r. po raz pierwszy trafił do Sobiboru, z którego uciekł po kilku dniach przechodząc pod drutami. Wrócił do Izbicy i w kwietniu 1943 r. znalazł się w Sobiborze po raz kolejny. Powroty do Izbicy, w poszukiwaniu rodziny i ukrytych rzeczy, miał dramatyczne konsekwencje także dla braci Wank, którzy w różnym czasie opuścili kryjówkę u Psujków, a następnie zostali schwytani. Józef Wank zginął, a Abram trafił wiosną 1943 r. do Sobiboru. Podchlebnik i Menche przeżyli również w Izbicy rodzinne tragedie. Szczególnie Podchlebnik, który stracił w miasteczku żonę i dzieci. Menche wraz z rodziną znalazł się w Sobiborze w lipcu 1942 r. Honigman, Wank i Podchlebnik trafili do obozu w kwietniu 1943 r. w związku z likwidacją getta wtórnego w Izbicy.

Obóz zagłady w Sobiborze zlokalizowany był na niezamieszkałym i trudnodostępnym terenie między Włodawą a Chełmem. Powstał jako drugi po Bełżcu w celu realizacji zbrodniczych założeń „Akcji Reinhardt”. Od wiosny 1942 r. dokonano w nim eksterminacji Żydów z powiatów: chełmskiego, hrubieszowskiego, krasnostawskiego, puławskiego i częściowo bialskiego, a także z Francji, Czech, Holandii i ZSRS. Część Żydów przywożonych do Sobiboru kierowano do pracy przy segregacji rzeczy zamordowanych, usuwaniu ciał z komór gazowych, kopaniu grobów i paleniu zwłok oraz w warsztatach rzemieślniczych m.in. szewskich, krawieckich, stolarskich. Palenie zwłok wymagało regularnego dostarczania „smolnych pniaków”, dlatego też grupa więźniów tworzyła specjalne Waldkommando (komando leśne). Menche (w Sobiborze zginęła jego żona i dzieci) pracował przy szyciu czapek, Honigman przeważnie w kuchni (podawał się za rzeźnika), Podchlebnik głównie w komandzie leśnym, natomiast Wank w sortowni i sporadycznie w komandzie leśnym. Trauma przeżywana w związku ze stratą rodziny i tragedią rozgrywającą się każdego dnia w obozie wywoływała zarówno uległość jak i bunt. Podejmowane próby ataku na załogę lub ucieczki kończyły się śmiercią więźniów.

20 lipca 1943 r. Honigman, Podchlebnik i Wank znaleźli się w grupie 40 więźniów, którzy pracowali w lesie. Podchlebnik wysłany z innym więźniem po wodę zaskoczył i zabił

strażnika, co umożliwiło im ucieczkę. Zarządzony po odkryciu tego faktu natychmiastowy powrót do obozu, stał się sygnałem do desperackiej próby ocalenia życia i ataku na strażników. W tych okolicznościach uciekli z obozu Honigman i Wank. Warto podkreślić, że Honigman wydostał się z Sobiboru po raz drugi.

Ostatni z czwórki ukrywanych przez Psujków uciekinierów z Sobiboru Chaskiel Menche odzyskał wolność w wyniku powstania, które wybuchło w obozie 14 października 1943 r. Tego dnia Menche przebywał w warsztacie krawieckim, gdzie doszło do zabicia SS–Oberscharführera Rudolfa Graetschus i volksdeutscha, wartownika Klatta. Menche po latach wspominał, że zabił ich wspólnie z Leonem Lernerem. Tomasz Blatt (uczestnik powstania w Sobiborze) w następujący sposób opisał jego zachowanie: „Nieoczekiwanie nerwowo nie wytrzymał stojący obok czapnik Chaskiel Mensc[h]e i zaczął dźgać martwe ciało nożycami cały czas histerycznie wykrzykując imiona swojej żony i dzieci zabitych w Sobiborze. Nie sposób było go powstrzymać. W końcu zakneblowanego zamknięto go w komórce”.

Honigman po ucieczce z obozu zjawił się u Psujów, skąd bezpiecznie dotarł do miejsca ukrycia swojej rodziny. Z kolei Wank schronił się we wsi Krasne i pozostawał pod opieką Janiny i Aleksandra Psujków do lata 1944 r., gdy wkroczyła na teren Lubelszczyzny Armia Czerwona. Od listopada 1943 r. do lutego 1944 r. ukrywali oni również Podchlebnika i Menche. W lutym 1944 r. w ich gospodarstwie zjawili się Niemcy, którzy znaleźli k i podczas ucieczki ranili Menche. Ta bardzo niebezpieczna sytuacja nie zakończyła się dla Psujków śmiercią, ponieważ Niemców udało się przekupić. W lipcu 1944 r. ukrywani ponownie pojawili się u Psujków „Przyszli do nas Żydzi – wspominała J. Psujek - [...] wzięli mnie na ręce i zanieśli do mieszkania i wołali „mamo””. Po wojnie Honigman i Podchlebnik wyjechali do Stanów Zjednoczonych, Menche do Australi, a Wank do Izraela.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski