Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Winyle wycinane diamentem. Ćwierć wieku z wytwórnią Wujka Gusstaffa

Michał Dybaczewski
Michał Dybaczewski
Robert Grablewski
Inne Brzmienia wystartowały. Od wielu lat obecna jest na nich wytwórnia Gusstaff Records. Stuknęło jej 25 lat, a jubileusz celebrowany jest właśnie na festiwalu. Z tej okazji rozmawiamy z założycielem wytwórni Januszem Muchą vel Wujkiem Gusstaffem.

Gusstaff Recors jest ikonicznym elementem kultury winylowej w Polsce. Ale kiedy pan zaczynał to królował inny nośnik. Od czego się zaczęło?
Początki przypadają na lata 90., a zaczęło się od kasety, którą postanowiłem dodać do fanzinu „Korek”, z którym współpracowałem. Był to jeden z ważniejszych niezależnych fanzinów w tamtych czasach. A były to czasy bez Internetu, ze słabym dostępem do płyt, więc wymyśliliśmy sobie, by do gazety dołączyć komplikację zespołów. I się udało. Powstał impuls, że można robić takie rzeczy. Pojawił się pomysł wydania pierwszej kasety. Była to niemiecka kapela To Rococo Rot i album „Veiculo”. Jest to zatem niejako klamra, bo zespół pojawi się w sobotę na „Innych Brzmieniach”. Formacja nie istnieje, ale specjalnie na 25-lecie Gusstaff Records się reaktywowała.

Ile łącznie tytułów wyszło spod skrzydeł Gusstaff Records?

Nie jestem w stanie tego dokładnie powiedzieć, bo nigdy tego nie liczyłem, a numery katalogowe nie są u mnie układane po kolei. Myślę jednak, że ok. 150 albumów wyszło z Gusstaff Records, i ok. 100 z lebelu Don’t Sit On My Vinyl.

Proszę wskazać najważniejsze płyty, takie kamienie milowe dla rozwoju wytwórni?

To na pewno wspomniana już kaseta To Rococo Rot „Veiculo” – udało mi się zorganizować kilka tras koncertowych, a zespół stał się znany. Drugą płytą będzie „Not The Wheel” Tarwater, w czasie, gdy zespół święcił największe triumfy na światowej scenie muzyki niezależnej. Ta płyta świetnie się sprzedała i była przez krytyków uznana za najlepszy album w dorobku Tarwater. A trzecia płyta? Myślę, że album „Fatalist” Hugo Race’a. Już w latach 90. wielbiłem go i chciałem trafić na jego koncert, a okazało się, że zacząłem wydawać jego płyty i to globalnie. Hugo Race otworzył mi drzwi na świat!

Zaczęło się od kasety, potem były kompakty, ale w końcu w katalogu pojawiły się płyty winylowe. Duże wytwórnie je tłoczą, ale pan je wycina na specjalnej maszynie…

Z winylami zaczęło się pod koniec lat dwutysięcznych. A od 5 lat jestem w posiadaniu maszyny, do wycinania płyt w czasie rzeczywistym, dzięki czemu jestem niezależny od tłoczni. Wycinanie to metoda na małe nakłady, gdyż jest czasochłonna. Dlatego też wymyśliłem sublebel Don’t Sit On My Vinyl, gdzie pierwsze nakłady płyty mają zawsze 66 numerowanych sztuk.

Płyta winylowa ma swoje standardy: prędkość odtwarzania i wielkość. Pan lubi te standardy przełamywać i eksperymentować z nimi…

Z racji tego, że mogę sam robić płyty, a są dostępne czyste płyty o różnych wielkościach, dlatego mogę je dopasować do materiału, który mam do nagrania lub odwrotnie. Są płyty 5-calowe, tradycyjne 7-calowe, rzadko spotykane 8-calowe, 10-calowe i te standardowe 12-calowe. Płyta odtwarzana jest w dwóch prędkościach: 33 1/3 i 45 obrotów na minutę. I takimi obrotami operuję, ale kombinując. Tak było z 8-calową płytą Mikołaja Trzaski, gdzie w ramach jednej strony płyty zmieniały się prędkości: jeden utwór był na 45 obrotów, drugi na 33 i trzeci znowu na 45. A zatem, żeby prawidłowo odtwarzać, trzeba siedzieć przed gramofonem. Nie jest to zabieg czysto gadżeciarski (choć trochę jest), tylko zależy mi na tym, by przytrzymać słuchacza przy gramofonie oraz by w trakcie słuchania nie zaspał i zmieniał obroty (śmiech).

A nie myślał pan by zmienić polichlorek winylu na inny materiał? Np. wosk pszczeli?

Nie, bo maszyna którą mam jest dostosowana do konkretnego rodzaju płyty winylowej, tak by diament wycinał ją poprawnie. Wiem, że niektórzy eksperymentują - słyszałem, że ktoś zrobił płytę czekoladową.

Na Inne Brzmienia przyjeżdża pan od dobrych kilku lat. Jaka jest pana percepcja tej imprezy?

Jest to najpiękniejszy i najlepiej zorganizowany festiwal, gdzie człowiek czuje się jak na wakacjach. Festiwal przyjazny dla publiczności, artystów i wydawców. Przyjeżdżamy tu zawsze całą rodziną i nie wyobrażam sobie lipca bez Innych Brzmień. Agnieszka Wojciechowska i Rafał Chwała robią niesamowitą robotę i mam nadzieję, że nigdy im się to nie znudzi.

I na koniec. Wytwórnia Gusstaff Record, a w branży mówią na pana Wujek Gusstaff. Skąd się ten Gusstaff wziął?

Powód jest prozaiczny. Koleżanka na I roku studiów zawołała na korytarzu „Gustaw”, a ja byłem jedynym z grupy, który się odwrócił. I już został Gustaw. Potem wszyscy już na mnie tak mówili, więc nazwałem tak swoją wytwórnię, tylko w innym zapisie. A wujek Gusstaff wziął się od muzyków zespołu Kristen. Tak mnie ochrzcili przy którejś trasie, bo byłem od nich starszy, a uznali się bardzo się nimi opiekuję i daję dużo uczucia.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski