Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wójt gm. Garbów: Wszystko idzie w dobrym kierunku

Wojciech Pokora
Wojciech Pokora
Gmina Garbów przez lata słynęła z tego, że na jej terenie funkcjonowała cukrownia. Niemal sto lat. Została sprywatyzowana w latach 90., a na początku XXI wieku zamknięta. Tak zaczęły się problemy, z którymi gmina musi się borykać do dzisiaj. Jak sobie z nimi radzi? O tym w rozmowie z „Kurierem” opowiada wójt gminy Garbów, Kazimierz Firlej

Jeszcze niedawno każdy w drodze do Warszawy lub Lublina przejeżdżał przez Garbów. Dziś by tu dojechać, trzeba zjechać z drogi ekspresowej. Nie tęsknicie za czasami, gdy nie było tu tak pusto?

Nie tęsknimy, bo jednak ruch na ówczesnej drodze krajowej nr 17 był bardzo duży. Według badań Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, przejeżdżało tędy ok 30 tys. pojazdów na dobę. Tu samo włączenie się do ruchu było utrudnione, nie mówiąc o bezpieczeństwie użytkowników. Ale już od dziesięciu lat jest droga ekspresowa, dzięki czemu jest nam znacznie łatwiej żyć. Oczywiście dostrzegamy pewne negatywne skutki tego, że ruch przeniósł się na drogę ekspresową, ale myślę, że to jest znikomy procent. Świadczą o tym liczne restauracje, które znajdują się na terenie gminy, a dwie powstały już po oddaniu drogi ekspresowej. Wiec jest zapotrzebowanie. Podobnie sklepy. To wybudowanie drogi ekspresowej jest dla nas dobrodziejstwem.

Jadąc na spotkanie z Panem zwróciłem uwagę na nowe inwestycje. Powstają duże sklepy. Gmina nie wymarła, przeciwnie, ona się rozwija. Czym żyje dzisiaj gmina Garbów?

Mimo że widzimy dużo pól, gmina ma charakter usługowo-rolniczy. Wielu mieszkańców gminy pracuje w usługach i szeroko pojętej gastronomii. Wyróżniamy się także pod względem ilości firm transportowych, które świadczą usługi dla większych podmiotów, jak np. dla puławskich „Azotów”. Z rolnictwa żyje co raz mniej mieszkańców. To się zmieniło. Powstają znacznie większe gospodarstwa rolne. Można powiedzieć, że dawniej 80 proc. mieszkańców gminy żyło z rolnictwa. Dzisiaj to kilkanaście procent. Nie oznacza to, że to jest nieważna gałąź produkcji. Jednak z jednej strony cieszymy się, że mamy nowych mieszkańców. Osiedlają się u nas ludzie. To nie jest taka skala jak w pierwszym wianuszku gmin podlubelskich, bo my jesteśmy w drugim, ale to bardzo dobrze, że się osiedlają.

Skrócił się czas dojazdu do gminy. Z Lublina to dziś kilka minut.

Zdecydowanie skrócił się czas i coraz więcej osób się osiedla. Gmina Garbów jest bardzo dobrze skomunikowana. Do centrum Lublina mamy około 20 km, do Puław 26 km, do Nałęczowa ok 13 km i do Kazimierza Dolnego ok 35 km. A Kozłówka to 22 km. Wymieniam te najbardziej znane miejscowości. Nad jezioro Firlej mamy 30 km.

To same kłopoty, bo żeby tam dotrzeć, to trzeba mieć drogi. Nie tylko ekspresówkę. Budujecie drogi?

Tak, budujemy drogi. Odkąd zostałem wójtem, to dla mnie drogi stały się priorytetem. Jeszcze kilkanaście lat temu na terenie gminy stan dróg, zarówno gminnych, jak powiatowych, był fatalny. Nie było asfaltu, były drogi gruntowe, sypane żużlem i kamieniem. Postawiliśmy na budowę dróg, Nie tylko z tego względu, żeby się przypodobać. Chociaż nie ukrywam, że ludziom się to podoba. Postawiliśmy na drogi, bo to podstawa. Jeździmy drogami do szkół, do pracy, korzystają z nich przedsiębiorcy, pogotowie, straż pożarna. Jeżeli jest dobra droga, to momentalnie można udzielić pomocy. To jest podstawa. Dawniej realizowaliśmy te inwestycje ze środków własnych, a ostatnie lata to korzystanie głównie ze środków rządowych, niekiedy unijnych.

Inwestycje w drogi to są jedyne inwestycje infrastrukturalne?

Główny nacisk na budowę dróg kładliśmy kilka lat temu. Teraz już jest mniejszy, co nie znaczy, że nie budujemy i nie korzystamy ze środków zewnętrznych. Poza drogami inwestujemy w infrastrukturę wodno-kanalizacyjną, szczególnie w modernizację stacji wodociągowych. W tej chwili modernizujemy dwie stacje, wcześniej zostały zmodernizowane trzy. Jakość i niezawodność dostarczania wody jest najważniejsza. Nie dostrzegamy wody, gdy ją mamy. Zauważamy dopiero gdy zaczyna jej brakować.

Problem hydrologiczny dotyka całej Polski. Przede wszystkim dostrzegają go gminy. Drugim takim problemem, powszechnym w Polsce, jest problem demograficzny. Czy oba te problemy w gminie Garbów są zauważalne?

Problem demograficzny jak najbardziej tak. W całym kraju zauważamy, że społeczeństwo się starzeje. I problem demograficzny zauważamy u nas pod względem wieku. Bo jeśli chodzi o liczbę mieszkańców, to nieznacznie ona wzrasta. Wyludnienie raczej nam nie grozi, bo mamy ten bonus za położenie w stosunku do większych miast i miejscowości turystycznych. A nawet w stosunku do Warszawy. Co raz częściej słyszy się, że ktoś mieszka na terenie gminy i dojeżdża do pracy w Warszawie. To już tylko 1,5 godziny dojazdu. Mamy jednak co raz starszych mieszkańców i będzie to wyzwaniem zarówno dla Polski, województwa ale także dla poszczególnych gmin.

Jednak szkół nie zamykacie. Wręcz je remontujecie.

Szkoły remontujemy, okres wakacji temu sprzyja. Mamy na terenie gminy cztery szkoły podstawowe, 8-klasowe, których organem prowadzącym jest gmina Garbów. Mamy także dwie szkoły, 8-klasową i 3-klasową, w dla których organami prowadzącymi są stowarzyszenia.

Garbów kojarzył się zawsze z cukrownią. Wielki zakład pracy, wzdłuż drogi stały ciągniki i ciężarówki z burakami. Nadal podziwiać można piękne obiekty z nią związane. Ale to nie miejsca pracy. Wygaszenie cukrowni był trudnym czasem dla gminy?

Najpierw był proces prywatyzacji, który moim zdaniem przeprowadzony był nie tak, jak powinien. Można to nazwać trochę dziką prywatyzacją. To był, o ile dobrze pamiętam rok 1996. Wcześniej to był zakład państwowy. Później cukrownia przeszła w ręce koncernu i w 2004 została zamknięta. Najgorszym momentem w tym procesie był oczywiście fakt likwidacji cukrowni. Nie da się ukryć, że ta likwidacja przyczyniła się do stagnacji w gminie i wielkiej niewiadomej. Przy cukrowni powstało duże osiedle mieszkaniowe. Podczas prywatyzacji cukrowni nie zabezpieczono interesów mieszkańców ani infrastruktury, np. stacji wodociągowej. Nikt nie pomyślał, że jeżeli cukrownia będzie zlikwidowana, to czy stacja stanie się własnością gminy. Czy dajmy na to oczyszczalnia ścieków, czy zabytkowy budynek – willa dyrektora, wraz z parkiem w centrum miejscowości. Zakładowy dom kultury, gdzie kiedyś było kino. Teraz są inne czasy, ale budynek mieszkańcom jak najbardziej by się przydał. W 2004 roku nagle to wszystko zostało sprzedane, wraz z likwidacją cukrowni. To był szok dla nas wszystkich. Dla rolników, przede wszystkim dla pracowników cukrowni, ale i dla gminy.

To był początek problemów.

Nie da się ukryć, że od tamtej pory borykamy się z wielkimi problemami. Staramy się temu jakoś zaradzić, ale to trudne wyzwanie. W tej chwili tereny po cukrowni są we władaniu uczelni wyższej z Warszawy, która nimi zawiaduje. Tereny, które można by wykorzystać pod działalność przemysłową, leżą odłogiem. Uczelnia tam nic nie robi, nie inwestuje i nie chce sprzedać potencjalnym nabywcom.

Ta prywatyzacja, czy likwidacje cukrowni, których w skali kraju dokonało się wiele, daje do myślenia. Zastanawiam się czasem – dlaczego? Ktoś powie, że taka kolej rzeczy, że trzeba to było zlikwidować, bo były nierentowne. A ja myślę, że nie do końca…

..Rynek został…

…myślę, nie do końca tak to wyglądało. Bo jakie korzyści wypłynęły z likwidacji tego zakładu? Bo gdyby to były korzyści jakieś dla społeczności lokalnej, samorządu, mieszkańców, pracowników, czy szerzej dla kraju. Dla Polski – no to tak. Miało to sens. Ale jeżeli tylko i wyłącznie były tu korzyści dla koncernu – jednego, drugiego, trzeciego, to troszkę to mało. Oczywiście nikt nie będzie działał dla samej idei, bo musi coś z tego mieć. Ale dla nas z tej sytuacji wynikły same minusy. Łącznie z niszczeniem dróg. Bo przecież pracowały tu ciężkie sprzęty.

Inaczej niż pamiętam, czyli te wozy.

Tak, kiedyś rolnicy sami przywozili te buraki, nie traktorami a konikiem z wozem. Ci co bliżej mieli to wózkami ręcznymi. Działała tu kolejka wąskotorowa, w Bogucinie jeszcze można oglądać pozostałości rampy i wagi. Tak kiedyś dowożono, kilkutonowymi pojazdami. A później wjechały kiludziesięciotonowe samochody z ładowarkami niszcząc drogi nie tylko gminne i powiatowe, ale także krajowe. Same straty, dlatego uważam to za wielki błąd w tej formie. Bo gdy była prywatyzacja, to była szansa uratowania, moim zdaniem, przynajmniej cukrowni w Garbowie i w Opolu Lubelskim. Wówczas Cukrownia Lublin chciała wejść na ten rynek..

..i już też jej nie ma…

…i przejąć te dwie cukrownie. Były głosy, że jak Lublin przejmie, to zlikwiduje. A myślę, że nie było takich zamiarów, bo Cukrownia Lublin w formie, w jakiej istniała, nie miała racji bytu. To środek miasta. Wożenie buraków do miasta, później tego błota defekacyjnego, to za dużo problemów. Ale rafinacja cukru, produkcja cukierków i inna tzw. czysta produkcja mogła się w Lublinie odbywać. A ta brudna, w Garbowie i w Opolu Lubelskim. Ludzie mieliby pracę, my byśmy mieli podatki i by to inaczej wyglądało. Uważam, że to mogło być całkiem realne. Ale wygrała koncepcja likwidacji tych cukrowni. A cukrownia w Garbowie była dosyć nowoczesna.

Cukrowni nie ma, pojawiły się problemy.

Borykamy się z problemami. Jest np. oczyszczalnia ścieków, która jest prywatna. Dwa miesiące temu poinformowała spółdzielnię mieszkaniową i dom dziecka, że za rok nie będą odbierali ścieków. I co dalej? Mamy problem. Chcemy budować swoją komunalną oczyszczalnię ścieków, ale to wymaga czasu. Mało tego, my nie mieliśmy w tym miejscu żadnych gruntów. Dopiero po 7 latach debat sądowych udało nam się uzyskać wywłaszczenie gruntu. Będziemy mogli budować własną oczyszczalnię. Tylko, że w trybie ekspresowym taka budowa zajmie nam co najmniej dwa lata, a realnie patrząc, około trzech lat. To samo z ujęciem wody. W tej chwili udało nam się odzyskać zakładowy dom kultury. Jeszcze nie jest to prawomocne, ale wylicytowaliśmy go na licytacji komorniczej i będzie nasz. Oczywiście gmina musi za niego zapłacić. Cukrownia to wielka strata.

Po pierwszym szoku związanym z upadkiem cukrowni, gmina zaczęła się podnosić i przyciągać inwestorów. Widać obecność firm i inwestycji.

Inwestorzy są, bo mamy bardzo dobre położenie. Po wybudowaniu drogi ekspresowej mamy tu dwa zjazdy – w Bogucinie i w Przybysławicach, gdzie jest zjazd do Nałęczowa. Tu firmy są zainteresowane. Szczególnie w rejonie Przybysławic, bo tam są gorsze jakościowo ziemie, łatwiej zmienić plan zagospodarowania przestrzennego, bo to nie wymaga odrolnienia gruntu. Bo już w Bogucinie jest z tym gorzej, bo znacznie lepsze klasy ziemi tam mamy. Ale w Bogucinie jeszcze przed wybudowaniem drogi ekspresowej powstało kilka restauracji. Jest ich tam dużo. Inwestorzy są. Firmy transportowe się rozwijają. Trochę nam tu szpeci ten teren po byłej cukrowni. Zgłaszają się znane firmy, zainteresowane tym terenem, a tam ero decyzji, nikt sam nie inwestuje i nie chce sprzedać. Na ile możemy, spróbujemy rozwiązać tę sytuację.

Pozostałości cukrowni szpecą, ale mamy też piękne tereny w gminie. Malownicze pola, dużo stawów. Żyjecie z turystyki?

Może to nie główna gałąź ale turystykę rozwijamy i widać co raz więcej chociażby rowerzystów. Rozwijamy szlaki rowerowe. Mamy duży kompleks leśny „Kozi Bór” na północy gminy, tam teren jest bardziej płaski, i zalesiony. Natomiast południowa część gminy to płaskowyż nałęczowski, pofałdowany, górzysty. Widokowo uroczo, nieco gorzej dla rolników jest pracować na tych górach, chociaż, są one bardzo urodzajne. Dawniej na terenie gminy uprawiano buraka cukrowego, ale to już jest historia. Teraz głównie przeważają zboża, kukurydza, rzepak. Ale też są uprawy jagodowe, tryskawki, maliny, borówka, bo tu ludzie są nauczeni pracy. Kiedyś pracowali ciężko przy burakach i ten etos pracy przetrwał.

Łatwo do gminy dojechać, więc można wpaść z rowerami na weekendową wycieczkę. Co można zobaczyć? Bo zabytków jest sporo.

Najbardziej okazałym zabytkiem, który ma już ponad sto lat, jest kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Garbowie. Zbudowany w 1912 roku, neogotycki kościół, projektu Józefa Dziekońskiego, który projektował kościoły m.in. w Rykach, czy w Łopienniku, które są bardzo podobne, ale nasz jest najwyższy. Kościół był budowany w czasach zaborów i tę jego wielkość „zawdzięczamy” zaborcom. W jaki sposób? Władze carskie wydały takie warunki budowy, żeby ludzie im nie podołali. Byli przekonani, że tu mieszkańcy nie wybudują takiego wielkiego kościoła. Ludzie się zawzięli i wybudowali. Mieliśmy przez pewien czas na terenie parafii dwa kościoły. Ten z 1912 roku i kościół pw. św. Wojciecha, gdzie dziś to już niestety ruiny. Te dwa kościoły funkcjonowały obok siebie tylko przez trzy lata, bo 31 lipca 1915 roku wojska carskie spaliły ten kościół. Nazywało się to czyszczeniem przedpola walki, bo przygotowywano się do bitwy, którą legiony polskie stoczyły z wojskiem carskim pod Jastkowem.

Są teraz piękne ruiny, które warto zobaczyć. A zaraz za nimi jest cmentarz.

Warto je zobaczyć a za nimi jest faktycznie cmentarz, który też warto odwiedzić, mimo że od stu lat jest nieczynny. Znajdują się tam groby mieszkańców, grobowce dawnych właścicieli ziemskich, oraz mauzoleum w którym pochowany jest pierwszy wojewoda lubelski po odzyskaniu niepodległości Stanisław Witalis Moskalewski. Ale mamy też inne zabytki. W Garbowie mamy pałac, w którym obecnie mieści się gminny ośrodek zdrowia i stacja wyjazdowa pogotowia ratunkowego, ale i nasze muzeum z multimedialną izbą tradycji. Ten pałac ma już ok. 200 lat. Jego budowniczym był hrabia Jezierski, później użytkownikami byli Broniewscy, którzy m.in. wybudowali cukrownię w Garbowie. Wybudowali też gorzelnię, młyn, spichlerz.

To zostało po Broniewskich, i to jest nasza historia. A co zostaje po panu Firleju? Jaka przyszłość czeka gminę?

Człowiek tak długo żyje, jak o nim pamiętają. Myślę, że po mnie bezwzględnie zostaną drogi. Niedługo oddamy do użytku nowy ośrodek zdrowia, gdzie mieścić się będzie stacja wyjazdowa pogotowia ratunkowego. To też będzie służyło mieszkańcom długie lata. Staramy się także zachować to, co było ważne dla naszych mieszkańców. Podejmiemy się remontu zabytkowego budynku, w którym mieścił się dom dziecka w Przybysławicach, wraz z rewitalizacją parku. To duża inwestycja, którą realizujemy z funduszy „Polskiego Ładu”, i będzie to budynek, który posłuży zarówno seniorom, jak i całej społeczności lokalnej. A co po mnie zostanie? To ocenią mieszkańcy. Jak ktoś chce pracować i ma jakieś cele, to zawsze coś ciekawego jest do zrobienia. Bo potrzeb też jest dużo. Ale najważniejsze, że panujemy nad tym. Wszystko idzie w dobrym kierunku.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski