- Rany goją się bardzo ładnie. Maluch, bo to tegoroczny jeż, ma apetyt i coraz lepszy humor. Często wychodzi z domku – mówi Lena Gruszecka, wiceprezes Stowarzyszenia Leśne Pogotowie. - Początkowo był agresywny i gryzł, co jest naturalne, przeżył traumę. Jeż nie będzie mógł widzieć, ale uda mu się przystosować, ponieważ te zwierzęta głównie posługują się węchem. Jesteśmy dobrej myśli, ale nie pozostawimy tej sprawy – dodaje wiceprezes.
Przypadkowy mężczyzna był na spacerze z psem. Kiedy zauważył całe zajście, zaczął iść w stronę sprawców, a ci ze strachu uciekli. Mężczyzna, widząc stan zwierzęcia, któremu jedna z zapałek utkwiła w oku, postanowił niezwłocznie udać się do weterynarza w Zamościu. Tam polecono mu Stowarzyszenie Leśne Pogotowie, które zajmuje się takimi przypadkami. Bez chwili wahania postanowił pojechać aż do Lublina, bu uratować jeżyka.
Na miejscu okazało się, że niestety nie uda się uratować wzroku zwierzęcia, ale jeż przeżyje. Obecnie znajduje się pod okiem specjalistów i powoli wraca do zdrowia. Prawdopodobnie jednak już nigdy nie będzie żył na wolności, bo może nie poradzić sobie w naturalnym środowisku.
Organizacja nie pozostawia tak tej sprawy. Zapewniła, że zawiadomiła już Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Lublinie.
- Pismo w tej sprawie wpłynęło do nas w piątek rano. Stowarzyszenie opisało całe zajście. Dokument zostanie przekazany wydziałowi terenowemu w Zamościu, który zgłosi sprawę na policję – informuje Paweł Duklewski, rzecznik prasowy RDOŚ w Lublinie.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?