Od lipca szpitale, poradnie specjalistyczne i lekarze rodzinni otrzymają dodatkowo 3 proc. wartości faktur przekazywanych do NFZ. W skali całego kraju to 180 milionów złotych miesięcznie. Do placówek z woj. lubelskiego trafi ok. 50,7 mln zł. Z tych pieniędzy mogą sfinansować np. środki ochrony osobistej dla pacjentów oraz dla personelu medycznego, a także przeznaczyć je na przygotowanie gabinetów i pomieszczeń szpitalnych do wizyt pacjentów w reżimie sanitarnym. Nowe rozwiązanie ma działać do czasu zniesienia obostrzeń wprowadzonych przepisami związanymi z COVID-19.
- Przywracamy pełną dostępność do świadczeń zdrowotnych. Nasz szpital i personel medyczny jest na to przygotowany. Zachęcam pacjentów do korzystania z naszej opieki medycznej i zapewniam, że u nas jest bezpiecznie – podkreśla Kamila Ćwik, dyrektor szpitala w Chełmie.
W podobnym tonie wypowiada się szef szpitala dziecięcego w Lublinie. - Uniwersytecki Szpital Dziecięcy pełni w regionie kluczową rolę. Dlatego zadbamy o to, aby umożliwić organizację procesu udzielania świadczeń w sposób bezpieczny zarówno dla najmniejszych pacjentów, jak i personelu medycznego - dodaje Ryszard Śmiech, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie.
To kolejny krok w stronę przywrócenia normalnego trybu leczenia. Prezes NFZ powołał już wcześniej grupę ekspertów, która zajmie się opracowaniem "mapy drogowej" powrotu do pełnej dostępności świadczeń medycznych dla pacjentów, po czasie epidemii.
– Priorytetowo traktujemy powrót do leczenia pacjentów, dlatego zwiększamy finansowanie placówek medycznych. Zależy nam, aby "odmrażanie" służby zdrowia było bezpieczne, zarówno dla pacjentów, jak i personelu. Ponadto, zgodnie z oczekiwaniami pacjentów, chcemy zapewnić im maksymalną dostępność do świadczeń medycznych – wyjaśnia Adam Niedzielski, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia.
Do końca września będzie nieczynne główne wejście do szpital...
Lekarze rodzinni, z którymi rozmawialiśmy podkreślają jednak, że nigdy się nie "zamrozili" na przyjmowanie bezpośrednie pacjentów. - Podczas gdy placówki specjalistyczne były zamknięte przez pewien czas dla chorych, to lekarze rodzinni byli dostępni non stop. Przy czym chciałam zaznaczyć, że zawsze nasze drzwi są otwarte dla pacjentów. To nie jest tak, że przestawiliśmy się w 100 proc. na teleporady, bo ci pacjenci, którzy potrzebowali osobistej konsultacji, to zjawiali się na miejscu i otrzymywali pomoc medyczną. U mnie to było 20 proc. takich przypadków i 80 proc. teleporad. Przecież wiadomo, że badania EKG czy USG nie zrobi się na odległość - tłumaczy lek. Małgorzata Stokowska-Wojda, lekarz rodzinny z Łaszczowa.
I podkreśla, że te dodatkowe trzy procent środków finansowych przyda się na zakup maseczek, rękawiczek, fartuchów. - My cały czas tego przecież używamy, bo przyjmujemy pacjentów, którzy tego wymagają. Ta chęć ponownego "odmrażania się" wynika z tego, że za bardzo się chyba oswoiliśmy z epidemią, ale przypomnę, że ona się nie zakończyła. Nikt nie zniósł stanu epidemii, codziennie mamy setki nowych zakażeń, a jesienią z pewnością czeka nas druga fala zachorowań. Dlatego uważam, że dla bezpieczeństwa powinniśmy korzystać z procedur, które do tej pory udało nam się wypracować - dodaje lek. Stokowska-Wojda.
- Po amputacji nie ma jak wyjść z domu. Pomoc deklarują radni
- Pierogowa uczta przed Centrum Spotkania Kultur
- Kradzież relikwii Drzewa Krzyża Świętego. Do tej pory ich nie odnaleziono
- Wypoczynek nad wodą w Białce. W piątek było słonecznie
- Najświeższe ceny owoców i warzyw z targu na Ruskiej
- Dramatyczny poród w szpitalu w Parczewie. Trwa śledztwo
Botoks 2.0? Naukowcy potwierdzają
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?