Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Europejska Stolica Kultury: czy Lublin wygra górę złota?

Paweł Franczak
Walka Lublina o Europejską Stolicę Kultury 2016 wbrew oczekiwaniom mieszkańców i pięknym wizjom władz miasta to nie proste "2+2=4". Dobry program i zaangażowanie lublinian plus przychylność komisji selekcyjnej wcale nie równa się uzyskaniu tytułu, a jego zdobycie nie oznacza, że Lublin stanie się krainą mlekiem, miodem i turystami płynącą. ESK 2016 to raczej skomplikowane równanie z wieloma niewiadomymi.

W tym równaniu mamy kilka stałych. Na pewno wiadomo, że w 2016 r. Stolicą Kultury będą dwa miasta: jedno polskie i jedno hiszpańskie, że wybór polskiego kandydata powinien nastąpić do końca 2011 roku i że oprócz nas kandydują: Białystok, Gdańsk, Katowice, Łódź, Poznań, Szczecin, Toruń, Warszawa i Wrocław.

Pierwszą niewiadomą jest więc pytanie: "kto wygra?" Moim zdaniem szanse Lublina można ocenić z czystym sumieniem: bardzo wysoko.

Na spotkaniu z dr. Draganem Klaicem, ekspertem Lublina w staraniach o tytuł ESK, padły z jego ust ważne słowa: "stosunki Lublina z Ukrainą będą jednym z kluczowych zagadnień dla komisji selekcyjnej". Niby decyzja o tym, kto dostanie wyróżnienie nie będzie polityczna, ale... Dla Unii Europejskiej dobre kontakty z zerkającą ostatnio na wschód Ukrainą to sprawa bardzo istotna - wspólne inicjatywy kulturalne Lublina i Lwowa są dla UE na wagę złota, bo przeciągają nieco Ukraińców na stronę Zachodu. My takich inicjatyw mamy multum, więc ogłoszenie Lublina, "wschodniego przyczółka UE", stolicą byłoby bardzo rozsądne.

Tytuł ESK nie gwarantuje nam wcale sukcesu. O ten musimy zadbać sami

Ale trzeba dorzucić jeszcze jedną zmienną: "co z rywalami?". Nie trzeba wielkiej matematyki, żeby zdać sobie sprawę, iż naszym głównym kandydatem jest Łódź. Inne miasta albo traktują kandydaturę jako kwiatek do kożucha (Warszawa, która zgłosiła się chyba pro forma), albo robią to kompletnie po omacku (Katowice i Białystok nie mają nawet odpowiedniej strony internetowej, a ta Szczecina trąci amatorszczyzną), albo pod swoją kandydaturę próbują podpinać imprezy z sąsiednich miast (Gdańsk tak traktuje Gdynię i Sopot). Tak jak my mamy atut w postaci sąsiedztwa z Ukrainą, tak oni mają pofabryczny charakter. A na ożywianiu takich postindustrialnych molochów bardzo Unii zależy. Nie bez przyczyny hutniczy austriacki Linz dostał ESK w zeszłym roku, a surowy, portowy Liverpool w 2008. Dodatkowo Łódź od początku zyskała większą przychylność mediów, traktujących naszych konkurentów jako murowanego zwycięzcę. Na szczęście dla nas, a nieszczęście dla nich, pracują ostatnio na kiepską reputację, a to chryją z festiwalem Camerimage, a to z odwołaniem prezydenta Kropiwnickiego - obydwie te rzeczy nadwyrężają zaufanie do ich kandydatury.

Tutaj wstawmy kolejną niewiadomą związaną z wyborami samorządowymi. Co, jeśli zwolennik ESK Adam Wasilewski nie zdobędzie kolejnej kadencji? Czy walka projekt ESK przetrwa? Z-ca prezydenta Włodzimierz Wysocki twierdzi, że tak, że się stara, by o tytuł była ponadpolityczna i obecnie w tej sprawie wśród lubelskich polityków panuje pełna zgoda. Z tym że nikt nie jest w stanie zagwarantować, iż kolejna ekipa nie zepchnie starań o ESK na margines.

Obliczajmy dalej. Załóżmy, że wygramy. I co wtedy? Będziemy żyli długo i szczęśliwie?Niekoniecznie. Po pierwsze, trzeba znów przytoczyć słowa Klaica: "nie spodziewajcie się, że w 2016 roku do Lublina z Brukseli przyjedzie góra złota". Owszem, każde miasto zdobywające laury dostaje 1,5 miliona euro w ramach nagrody im. Meliny Mercouri (pomysłodawczyni idei ESK), ale to nam wystarczy "na waciki". O zdobycie większości funduszy na obchody w 2016 r. musimy zadbać sami.

A jak w tym równaniu wyglądają turyści? Ich ilość w razie zwycięstwa może, ale nie musi się zwiększyć. Przykładem pozytywnym jest Liverpool, na który chętnie powołują się nasze władze. Tam dochody z ESK przekroczyły 800 mln funtów, a w ciągu roku do miasta przyjechało 3,5 miliona osób, które odwiedziły je po raz pierwszy. Negatywnym przykładem jest np. Wilno, ESK w 2009 r. Stolica Litwy odnotowała... spadek odwiedzin turystów o 21,8 proc. w porównaniu z rokiem 2008. Prawdopodobnie dlatego, że miasto wskutek kryzysu obcięło wydatki z 40 do 29 mln litów, a krach w gospodarce raczej nie zachęca do turystki.

Jest jeszcze kwestia prestiżu. Niby pewnik, ale wiele zależy od pomysłu na obchody. Na pew- no prestiżu nie dodadzą słoweńskiemu Mariborowi (będzie ESK w 2012) słowa jego burmistrza, który stwierdził, że "dla niego ESK to U2 i Madonna". A już kompletną katastrofą byłoby powtórzenie sytuacji z Wilna, w którym to szefowa obchodów Elona Bajoriniene musiała zrezygnować z funkcji po oskarżeniach o korupcję.

To wszystko - jak wspomniałem - niewiadome. Nikt nie powinien tracić entuzjazmu tylko dlatego, że czarny scenariusz może się zdarzyć. W końcu, co podkreśla i Klaic, i raport na temat ESK Palmera/Rae, najwięcej osiągnęły nie te miasta, które za sprawą tytułu chciały wyssać z unijnej kasy jak najwięcej pieniędzy, ale te, które myślały o korzyściach długofalowych: integracji mieszkańców i ich aktywizacji, budowaniu dobrego wizerunku miasta, ożywieniu jego zaniedbanych dzielnic, zdobyciu cennych międzynarodowych kontaktów i rozwoju.

Jeśli pójdziemy za przykładem tych drugich - wynik będzie zawsze pozytywny. W innym przypadku może się okazać, iż z 2+2 wyjdzie nam brzydkie 5.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski