Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Koguciuk i jego kolorowy, malarski świat

Damian Stępień
Damian Stępień
„Nikifor pławanicki”, „Twórca niekłamany”, „Malarz urzekający prostotą” czy „Artysta, który talent otrzymał od Boga”. To tylko niektóre z określeń jakie przylgnęły do Stanisława Koguciuka, malarza ludowego z naszego regionu. W listopadzie minie rok od jego śmierci, ale jego twórczość wciąż cieszy się dużą popularnością. Przyjrzymy się, więc jego postaci.

Stanisław Koguciuk urodził się 1 maja 1933 roku w rolniczej rodzinie w miejscowości Jankowce, obecnie znajdującej się na terenie Ukrainy. Przed wybuchem II wojny światowej zdążył ukończyć pierwszą klasę szkoły podstawowej.

– Co niedzieli w wieku 6 lat matka prowadziła mnie cztery kilometry do Ostrówek, do kościoła. Kupiła mnie pantofelki, ale do kościoła szedłem z matką boso. Matka pantofle niosła na ramieniu, a ja też niosłem pantofelki na ramieniu. Pod kościołem wycieraliśmy nogi w trawę i obuci wchodziliśmy do kościoła. Po wyjściu z kościoła braliśmy pantofle na ramię i boso wracaliśmy do domu – wspominał swoje najmłodsze lata na Wołyniu Stanisław Koguciuk.

W 1945 roku wraz z rodziną zamieszkał w Pławanicach (pow. chełmski), w miejscowości z którą zwiąże niemal całe swoje życie i zyska dzięki niej wspomniany artystyczny przydomek.

- Dostaliśmy gospodarstwo jak repatrianci. Dlaczego Pławanice? Bo myśleliśmy, że przyjdzie się wracać i budować na nowo. Może się wróci? Kiedy tutaj blisko, więc lepiej wziąć niż jechać gdzieś dalej w Polsce – wspominał w reportażu „Jak Nikifor” Antoniego Rokickiego.

W kolejnych latach swojego życia ukończy szkołę podstawową, odbędzie roczną służbę wojskową, a następnie rozpocznie prace jako zdun.

- Po wojnie piece były powalone. I zbiórka: „Kto na ochotnika?”, to po przysiędze było już. Na ochotnika glinę rozrabiać na pół roku. Nie ma chętnych, a ja wystąpiłem. A myślę: lepiej glinę rozrabiać jak po polu się ganiać. Później jak już przyszedłem z wojska, to dla rodziny pomurowałem, w swojej wiosce… - mówił Koguciuk we wspomnianym reportażu.

Stawianiem pieców zajmował się, aż przez pięćdziesiąt lat. W 1960 roku ożenił się z Anielą Brzozowską, z którą mieli dwoje dzieci: Adama i Krystynę.

Jak, więc malarstwo pojawiło się w życiu „Nikifora pławanickiego”?

– W starszym wieku zacząłem malować, bo chyba już po trzydziestce. Płótna nie kupowałem. Spróbuję, koszula może być bez rękawów. Wziąłem, odciąłem, dwie takie blejtramki zrobiłem. Żona wysyła mnie z wiejskim handlem, to wszystko sprzedałem i postawiłem te obrazeczki. Nikt nie zwracał na nie uwagi. To wszystko wiejskie kupili. A na obrazeczki nikt nie patrzy. Myślę koszulę zmarnowałem, to ją wyrzucę do śmietnika – mówił bez żalu w rozmowie z Antonim Rokickim.

Na szczęście nie wszyscy wówczas przeszli obojętnie wobec obrazów Stanisława Koguciuka.

– Powszechnie znana i często przywoływana jest historia kilkuletniej dziewczynki, której uwagę przykuł stojący między warzywami namalowany pejzaż. Chwilę później otrzymała go od autora w prezencie, stając się tym samym pierwszym krytykiem jego twórczości, inspirując go jednocześnie do dalszej pracy – pisze Katarzyna Kraczoń w katalogu do wystawy „Stanisław Koguciuk. Malarz urzekający prostotą”.

Te przypadkowe, ale jakże urocze spotkanie z młodą dziewczynką stało się punktem zwrotnym w jego malarskiej twórczości. Kolejnym krokiem było nawiązanie współpracy z chełmskim malarzem Julianem Bajkiewiczem, dzięki któremu nauczył się gruntować obrazy.

Na początku lat siedemdziesiątych po raz pierwszy zaprezentował swoje obrazy na wystawie zbiorowej w Chełmskim Domu Kultury. W kolejnej dekadzie przystąpił do Izby Rzemieślniczej, a następnie przez sześć lat prowadził własny zakład malarstwa na tkaninie.

– W roku 1988 został zweryfikowany przez komisję do oceny dzieł sztuki działającą przy Ministerstwie Kultury i Sztuki z rąk profesora Aleksandra Jackowskiego, który zaproponował zakup przywiezionych do oceny obrazów, otrzymał bezterminową legitymację artysty plastyka w dyscyplinie malarstwa. Fakt ten sam Koguciuk uważał za swój największy sukces, często o nim wspominał podczas rozmów. Sytuacja ta mocno wyryła się w jego pamięci – czytamy w katalogu Katarzyny Kraczoń.

Kolejnym dowodem potwierdzającym jego status artystyczny było przyjęcie w 2000 roku do Stowarzyszenia Twórców Ludowych. W 2012 roku otrzymał Nagrodę im. Oskara Kolberga. Rok później Muzeum Mazowieckie w Płocku wydało pierwszy monograficzny album zatytułowany „Humorem malowany świat Stanisława Koguciuka”.

W lipcu 2021 roku w Pławanicach zorganizowano benefis artysty. Niestety ze względu na zły stan zdrowia sam nie mógł wziąć udział w wydarzeniu. Zmarł 13 listopada tego samego roku. Do samego końca malował i do samego końca miał wyjątkowe poczucie humoru o czym najlepiej świadczy jego wypowiedź w reportażu „Jak Nikifor” Antoniego Rokickiego:

– W [20]14 roku na Sylwestra umarłem. Przyszła sąsiadka, bo kupowałem zawsze od niej jajka. Wiem, że jej otworzyłem drzwi, ale nie pamiętam czy zapłaciłem. Ona krzyku narobiła i sąsiad przyszedł reanimować. I byłem u św. Piotra. Św. Piotr mówi: Stanisławie w niedobry czas umarłeś. Do Nieba za dużo masz grzechów, żebym ja ciebie przez bramę puścił, a w piekle nie ma wolnych miejsc, bo mamy tam bezpłatne ogrzewanie i każdy na zimę chce do piekła. Musisz wracać jeszcze na ziemię i malować dalej te obrazy swoje. Bez farb, bez malowania już nie mogę być. Musi być malowanie – stwierdził „Nikifor pławanicki”.

I takim artystą właśnie był Stanisław Koguciuk. Przez pięćdziesiąt lat działalności artystycznej namalował ponad dwadzieścia tysięcy obrazów.

Jego prace znajdują się w zbiorach Muzeum Lubelskiego w Lublinie, Muzeum Ziemi Chełmskiej w Chełmie i w Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego we Włodawie. Można je oglądać także w Muzeum Etnograficznym w Warszawie i w Toruniu, a także w Muzeum Śląskim w Katowicach. Znaczna część jego obrazów trafiła jednak do zbiorów prywatnych kolekcjonerów w kraju i zagranicą.

Od lutego tego roku obrazy Stanisława Koguciuka z kolekcji państwa Beaty i Dariusza Mazurków można podziwiać w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie.

W piątek w ramach projektu „Worek z farbami – skarb Stanisława Koguciuka” realizowanego przez Stowarzyszenie Anthill w CSK (godz. 17.00) odbędzie się spotkanie z badaczkami kultury: Katarzyną Kraczoń, Mariolą Tymochowicz i Martą Wójcicką pt.: „Wokół twórczości Stanisława Koguciuka, o uniwersalizmie przekazu i sztuce ludowej w kontekście etnograficznym i współczesności.”

Spotkanie będzie również połączone z lubelską premierą filmu animowanego „Cztery Pory Roku”, autorstwa Beaty Woźniak, z tekstem Barbary Wybacz, zinterpretowanym przez Jarosława Zonia w roli narratora i udźwiękowionym przez Michała Iwanka, będący interpretacją na temat dzieł Stanisława Koguciuka. Dodatkowo zostanie zaprezentowana również audycja wspomnieniowa, na którą składają się wypowiedzi osób, które znały i były związane z pławanickim malarzem.

Jak widać popularność Stanisława Koguciuka nie tylko nie maleje po jego śmierci, ale zatacza coraz szersze kręgi.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski