Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna na Ukrainie. Switłana czeka na powrót męża z rosyjskiej niewoli. „Powiedziano mi, że jest w Ołeniwce”

Sofia Kałużna
Arsen Dmytryk wraz ze swoimi towarzyszami dzielnie bronił Mariupola w Azowstalu / Switłana z mężem
Arsen Dmytryk wraz ze swoimi towarzyszami dzielnie bronił Mariupola w Azowstalu / Switłana z mężem nadesłane
- To, co wydarzyło się w Ołeniwce, w kolonii dla ukraińskich jeńców, wykracza poza zdrowy rozsądek. Po wybuchu i pożarze w Ołeniwce, w internecie pojawiły się spisy zabitych i rannych. Znalazłam męża na liście rannych. Potem te listy zniknęły. Nie ma oficjalnych informacji ze strony rosyjskiej. Z ukraińskiej zresztą również. Poinformowano mnie „pocztą pantoflową”, że mój Arsen jest w szpitalu w Doniecku. Uraz nie jest poważny. Nie potrafię wymienić nazwisk tych ludzi, którzy mnie poinformowali, ale wierzę im i czekam na oficjalne informacje - mówi Switłana Dmytryk, żona schwytanego Azowca.

Switłana pochodzi z Wołynia, z powiatu kowelskiego. Arsen pochodzi z regionu Tarnopola. Poznali się na weselu w Tarnopolu w 2014 roku. Potem on powiedział, że chce jechać do Azowa. W batalionie służył od pierwszych dni jego powstania. Arsen Dmytryk, oficer, major, dowódca baterii moździerzy, znak wywoławczy „Łemko”, wraz ze swoimi towarzyszami dzielnie bronił Mariupola w Azowstalu. Od 2019 roku u jego boku „służy” jego żona Switłana.

Switłana opowiada: - Nie byliśmy jeszcze małżeństwem, kiedy Arsen zaproponował przeprowadzkę do Mariupola. Długo się nie wahałam, bo byłam go pewna. Pracowałam jako fryzjerka, on służył w wojsku. Rok później oświadczył mi się i wzięliśmy ślub.

21 lutego odebrał mnie z pracy i powiedział, że powinnam jechać do domu. Oczywiście kategorycznie się temu sprzeciwiałam. Powiedziałam, że nie zostawię go samego w Mariupolu. Powiedział, że to tylko dwa tygodnie, aż wszystko się uspokoi, bo były groźby z Rosji, a potem wrócę. Rozumiem, że oni też nie spodziewali się, że dojdzie do wojny na pełną skalę.

24 lutego zadzwonił znajomy i poinformował, że wojna się rozpoczęła. Przeszły mi ciarki po plecach i wpadłam w jakiś rodzaj otępienia. Potem napisałam do męża i zapytałam jak się ma. Odpowiedział, jak w zasadzie i zawsze, że „wszystko w porządku, wszystko fajnie, pracujemy”. Poczułam jego nastrój. Jeszcze przed opuszczeniem Azowstalu nadeszły zupełnie inne wiadomości: „normalnie”, „do bani”. Takie słowa już pisał. To oczywiste. Byli w trudnej sytuacji, ich bracia umierali na ich oczach. Ponadto jego młodszy brat również służył w Azowie. Zaginął 15 marca i został wymieniony jako zaginiony. Arsen bardzo martwił się o swojego brata, szukał go. Wtedy strona rosyjska potwierdziła, że jest w niewoli, ale nie było od niego żadnej wiadomości, telefonu ani żadnych informacji.

Przed wyjściem z Azowstalu pojawiło się kilka pozytywnych wiadomości. Rozmawialiśmy o przyszłych dzieciach. Opublikował zdjęcie z brodą. Powiedział, że nie zetnie włosów, bo chciał, żebym je obcięła, chociaż później na filmie widziałam go z inną fryzurą. Strzygli się nawzajem. W dniu zwolnienia, 20 maja, powiedział, że przez długi czas nie będzie się kontaktował, inni ludzie będą informować o nim. Zaczęłam panikować, bo nie powiedział mi o tak zwanej „ewakuacji”. Potem zapytałam, czy powinnam się martwić. Powiedział, że „wszystko jest w porządku, są większe szanse na przeżycie”. Jego ostatnia wiadomość brzmiała: „Kocham cię! Do zobaczenia!”. I to wszystko.

Czekam na niego w domu, wspieram jak tylko mogę jego rodziców, którzy bardzo martwią się o syna. Zadzwoniłam do jednostki wojskowej, Czerwonego Krzyża, aby czegoś dowiedzieć się o moim mężu. Niektórzy mówili, że przebywał na terytorium kontrolowanym przez Rosję, w DRL, inni wskazywali Ołeniwkę.

Nawiasem mówiąc, ostatnio był telefon z Czerwonego Krzyża. Powiedziano mi, że mój mąż jest w Ołeniwce, wszystko z nim w porządku. Strona rosyjska potwierdziła go do wymiany. Wierzyłam i miałam nadzieję, że stanie się to bardzo szybko. A oto taka tragedia. Nie wiem, na jakich zasadach ich wybierano i przenoszono do tego baraku. Ale fakt, że chcieli ich zabić, jest oczywisty, ponieważ Rosjanie wpuścili do kolonii międzynarodową organizację Czerwony Krzyż. Informacji jest niewiele, a oficjalnych w ogóle nie ma. Spodziewam się, że w najbliższych dniach się pojawi i wszystko będzie jasne. Wierzę, że wszyscy chłopcy wrócą do domu żywi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski