Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygrali zgodnie z koszykarską regułą - komentarze po meczu Pszczółki Startu Lublin z Astorią Bydgoszcz

Krzysztof Nowacki
Krzysztof Nowacki
Wojciech Szubartowski
W 2018 roku koszykarze Startu Lublin wygrali w hali Globus mecz z Polskim Cukrem Toruń, chociaż na 15 sekund przed końcem przegrywali pięcioma punktami. W niedzielę taką stratę odrobili w ciągu 7 sekund, doprowadzając do zwycięskiej dogrywki z Astorią Bydgoszcz.

- Taka jest koszykówka. Dwa lata temu wygraliśmy z Toruniem po niesamowitym rzucie Thomassona, natomiast niedawno graliśmy z Saragossą, która w ostatniej sekundzie trafiła trójkę i przegraliśmy. Tym razem to my trafiliśmy i doprowadziliśmy do dogrywki – wspomina trener David Dedek.

Goście z Bydgoszczy mają czego żałować, ponieważ to oni dłużej w tym meczu utrzymywali się na prowadzeniu, w trzeciej kwarcie ich przewaga wynosiła 11 punktów, a na trzy minuty przed końcem wygrywali 87:78.

- Wiedzieliśmy, że Astoria narzuci nam twarde warunki, bo już wcześniej byli jednym z lepiej grających zespół w lidze. W meczu z nami to udowodnili. My za wolno się rozkręcaliśmy, graliśmy trochę za miękko i popełnialiśmy zbyt dużo błędów – przyznaje David Dedek. - To spowodowało, że trochę z uśmiechem szczęścia wyciągnęliśmy dogrywkę, a w niej zagraliśmy już mocniej w obronie i zatrzymaliśmy ich rzuty, które wcześniej trafiali – dodaje szkoleniowiec Pszczółki Startu.

Siedem sekund przed końcem lublinianie przegrywali 85:90. Ostatnie chwile czwartej kwarty były popisem boiskowej mądrości Kamila Łączyńskiego, a wszystko sfinalizował ekwilibrystycznym rzutem Josh Sharma.

- Wierzyłem do końca, taki jest sport – mówi Arkadiusz Pelczar. - Potrafi zabrać i potrafi oddać. Walczyliśmy do końca, chociaż jesteśmy w ciężkiej sytuacji, bo chłopaki nie wrócili jeszcze całkowicie do zdrowia. Ale uratowaliśmy się, a reguła mówi, że kto doprowadza do dogrywki, ten wygrywa mecz – przypomina prezes lubelskiego klubu.

W dodatkowym czasie gry trzy kolejne akcje gospodarzy zakończył celnym rzutem Sharma, a potem „trójkę” trafił Martins Laksa, chociaż wcześniej w tym elemencie miał 0/7. - Martins jest klasowym zawodnikiem i ja wierzę w jego rzut. Nawet jakby miał 0/10, to i tak dam mu oddać ważny rzut, bo on w ciężkich chwilach udowadnia, że ręka mu się wtedy nie trzęsie – podkreśla trener Dedek.

W ekipie Pszczółki Startu sześciu zawodników zakończyło mecz z dwucyfrową zdobyczą. W Astorii liderem był Corey Sanders. Amerykanin rzucił 33 punkty. - Założenie było takie, żeby pozwolić Sandersowi rzucać za trzy. W tym elemencie jego średnia wynosi 30 procent. W pierwszej połowie trafił dwa z pięciu rzutów. Naszym błędem było natomiast, że mijał nas w prawo, bo nie miał prawa iść w tę stronę. Z kolei przy jego rzutach z półdystansu obrońca powinien być bliżej. Dając rzucać Sandersowi nie pozwalaliśmy rozwinąć skrzydeł Chylińskiemu, czy innym zawodnikom, na których bazuje gra Astorii. Do przerwy zdobyli 41 punktów, co na ten zespół nie jest złym wynikiem – uważa szkoleniowiec „czerwono-czarnych”.

Uratowali się w beznadziejnej sytuacji. Pszczółka Start Lubl...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski