Aneks do umowy użyczenia budynku, który przewiduje, że dyrekcja CSK musiałaby pytać o zgodę zarząd województwa na organizację każdego wydarzenia w czterech najważniejszych przestrzeniach (z Salą Operową na czele) pracownicy największej instytucji kultury w regionie odebrali jako cenzurowanie i zamach na autonomię CSK. Chcieli spotkać się z marszałkiem Jarosławem Stawiarskim i usłyszeć z jego ust gwarancję, że działalność CSK w obecnej formie jest niezagrożona, ale on na takie spotkanie nie miał ochoty. Dlatego, jak zapowiadali, o sprawie poinformowali najważniejszych polityków w kraju z premierem Mateuszem Morawieckim i prezesem PiS, Jarosławem Kaczyńskim na czele. W piątek swoimi obawami podzielili się również z opinią publiczną na zwołanej z tej okazji konferencji.
- Jesteśmy ciągle zaniepokojeni i mamy podstawy twierdzić, że dochodzi do powolnego rolowania Centrum Spotkania Kultur. Obawiamy się o nasze miejsca pracy, obawiamy się o CSK w tej postaci, w której teraz jesteśmy – wskazywał Jacek Piasecki, przewodniczący Związku Zawodowego pracowników CSK „Kultura”.
Zaznaczył jednocześnie, że ich działania nie są wymierzone w przedstawienie „Tosca”.
– Wręcz przeciwnie, dokładamy wszelkiej staranności, by ten spektakl się udał, by widzowie na naszej scenie mieli nowe, dobre doznania, a artyści poczuli się dobrze. Nie ma z naszej strony żadnego bojkotowania – zaznaczył Piasecki.
Dla pracowników CSK bezpośrednim dowodem, że marszałek zamierza „zwinąć” CSK jest wspomniany już aneks do umowy użyczenia budynku, który trafił z zarządu województwa na biurko dyrektorki CSK, Katarzyny Sienkiewicz.
– Po zapoznaniu się z tym aneksem poprosiliśmy naszą dyrekcję, by go nie podpisywać. Pani dyrektor spełniła naszą prośbę – stwierdził Jacek Piasecki. Jego zdaniem popisanie aneksu oznaczałoby „zaoranie CSK w obecnej postaci”.
– Odebranie nam czterech największych sal - sali operowej, sali kinowej, sali klubu muzycznego i sali kameralnej – powoduje, że de facto przestaniemy istnieć, jako instytucja i nie będziemy mogli realizować naszego programu – dodał Piasecki.
Konferencji pracowników CSK przysłuchiwał się rzecznik UMWL, Remigiusz Małecki. Po jej zakończeniu rozdał dziennikarzom podpisane przez marszałka Stawiarskiego pismo. Marszałek dementuje w nim pogłoski medialne dotyczące zamiaru likwidacji CSK oraz zaprzecza doniesieniom o zamiarze łączenie instytucji lub podporządkowania CSK pod jakąkolwiek inną. Stawiarski odnosi się także do wspominanego aneksu użyczenia.
– Procedowany obecnie aneks tyczy się tylko i wyłącznie zmiany sposobu rezerwowania dostępu do pomieszczeń CSK, którego samorząd woj. lubelskiego jest właścicielem – pisze Stawiarski.
Dlaczego marszałek komunikuje się z pracownikami CSK za pomocą pism, zamiast spotkać się z nimi osobiście, lub w zastępstwie wysyła odpowiedzialnego za kulturę członka zarządu Bartłomieja Bałabana?
– Po to mamy podział kompetencji, żeby każdy marszałek odpowiadał za swoją działkę, a marszałkiem, który powinien się tym tematem zająć jest marszałek Bałaban – stwierdził Remigiusz Małecki. – Ale my z Bałabanem spotykać się już nie chcemy – zaznaczyła jedna z pracownic CSK.
Małecki wskazał, że UMWL jest przykro, że pracownicy CSK zrobili konferencję w „tak historycznym dniu, jakim jest premiera Opery Lubelskiej”.
– To nie jest fajne, można było z tym poczekać – mówił rzecznik.
Co jeśli marszałek Stawiarski pozostanie nieugięty i mimo listów do najważniejszych polityków nie spotka się z pracownikami CSK?
– Będziemy podejmować dalsze kroki i protest będzie kontynuowany zgodnie z tym co przewiduje prawo. Następnym krokiem będzie wejście w spór zbiorowy z dyrekcją – wskazuje Jacek Piasecki.
Zgrzyta nie tylko między CSK i zarządem województwa, ale także między CSK, a Operą Lubelską. To właśnie w sali operowej CSK Opera wystawia „Toscę” G. Pucciniego, czym oficjalnie inauguruje swoją działalność.
– Podpisaliśmy z panią Lendzion umowę o współpracy, ale ta współpraca trzeszczy – mówi Jacek Piasecki.
Czy faktycznie jest coś na rzeczy?
– Mimo, że CSK i Opera Lubelska ma podpisaną umowę z jedną firmą ochroniarską, została zamówiona druga zewnętrzna firma ochroniarska, która chroni 24/h cały budynek CSK, łącznie z salą operową. Zupełnie tego nie rozumiemy. Chyba ktoś mierzy swoja miarą – wskazuje Piasecki.
Okazuje się, że pracownicy CSK, którzy przyszli do pracy i chcieli wejść na salę operową zostali z niej wyproszeni przez ochroniarzy.
– Takie polecenie wydała instytucja, która realizuje ten projekt (Opera Lubelska – red.). Zapytaliśmy mailowo dyr. Kamilę Lendzion dlaczego zdecydowała się na zaangażowanie zewnętrznej firmy ochroniarskiej. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
To nie wszystko.
– Na plakatach „Toski” pojawia się informacja, że przedstawienie odbędzie się w Sali operowej przy placu Teatralnym 1. Przypominamy, że sala operowa mieści się w CSK, a ta nazwa została pominięta – mówi Dominika Jarosz, przewodnicząca Koła NSZZ „Solidarność” Pracowników CSK.
Okazuje się, że ani nazwy, ani logo CSK nie ma na oficjalnych zaproszeniach na operę „Tosca”.
– Nie ma też logo Urzędu Marszałkowskiego, a jesteśmy instytucjami marszałkowskimi więc powinno być. Już jeden dyrektor wyleciał, bo nie było logotypów – zaznacza Jacek Piasecki.
- Trzaskowski w Lublinie: Nie chcę Polski konformistów. Zobacz zdjęcia
- Piknik komunikacyjny ZTM. Pl. Zamkowy wypełnił się autobusami. Zdjęcia
- Zatańczyli z Kaniorowcami na placu Litewskim. Zobacz zdjęcia
- Kibice Motoru cieszą się z awansu do finału! Mamy mnóstwo zdjęć
- WORD w Lublinie skończył 25 lat. Zobacz zdjęcia
- Rocznica odsieczy wiedeńskiej. Wiesz, że rodzina Sobieskich była związana z Lublinem?

NaM - Podlaskie ligawki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?