Tak czy inaczej, kampania wrześniowa zaraz się skończy, a zacznie się kolejny rok akademicki, co akurat dla naszego miasta jest dość istotnym faktem, zważywszy liczbę lubelskich uczelni wyższych, a co za tym idzie, liczbę studentów tychże uczelni.
Im więcej studentów, tym lepiej dla miasta, bo więcej pieniędzy jest w nim wydawanych. Co zresztą doskonale widać w okresie wakacji, kiedy Lublin, pozbawiony studenckiej masy, zamienia się w zaspaną prowincję. To miasto żyje ze studentów. Choć nieco szkoda, że na przykład ceny wynajmu mieszkań i stancji porównywalne są, podobno, z poznańskimi. Dochody na Lubelszczyźnie i w Wielkopolsce niestety nie.
Ale studentów i tak na razie nie brakuje. Niemniej ich liczba będzie nieubłaganie spadała, bo nadciąga niż demograficzny i liczba maturzystów spadnie nawet o 40%. Uczelnie będą zmuszone walczyć o chętnych do studiowania. I w sposób naturalny pojawi się dylemat: ilość czy jakość? Staramy się czegoś nauczyć, a zatem i egzekwować, czy po prostu dajemy dyplom każdemu, kto grzecznie zapłaci czesne? Bez względu na to, co dany "absolwent" wewnątrz czaszki posiada?
Ten dylemat, nawiasem mówiąc, już jest obecny w praktyce funkcjonowania szkół wyższych, niestety, często za wskazaniem na ilość. A nawet na uczelniach, które przyjmują na podstawie wyników matur, sytuacja nie jest zbyt dobra, skoro wystarczy uzyskać 30% możliwej liczby punktów, by zdobyć "świadectwo dojrzałości". Do tego dochodzi epidemia dysleksji, dysortografii, dysgrafii, a po wprowadzeniu obowiązkowej matury z matematyki pewnym można być pojawienia się masowego wysypu "dyskalkulików".
Dyplom każdy dostanie. Tylko, ile on jest wart, skoro każdy go może dostać?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?